Już od pierwszej chwili, gdy dowiedziałam się, że straciłam większość swojej mocy wiedziałam, że będzie trudno. A gdy podjęłam decyzję o darowaniu życia Kaulitzowi, wiedziałam, że będzie jeszcze trudniej niż miało w ogóle być. Jednak nie spodziewałam się, że wszystko może się, aż tak komplikować. Do tej pory nie było w sumie najgorzej… powoli staraliśmy się znaleźć odpowiednie rozwiązanie, spotkaliśmy nawet na swojej drodze czarownicę, która nam to ułatwiła… tylko, że mamy kolejny problem. Wspaniały Kaulitz zamienił się ze mną swoim ciałem w ogóle nie pytając mnie o zgodę i wątpię, aby i on sam się na to zgodził. Czy ja naprawdę muszę na okrągło mu powtarzać, że nie może myśleć o czym chce? Teraz już nie jest zwykłym śmiertelnikiem i on nawet nie ma prawa sobie nic wyobrażać w tej swojej pustej głowie!
Kompletnie nie wiem, co mam robić. Spędziłam całą noc w jego ciele. To cholernie dziwne uczucie i nie marzę o niczym innym, tylko o tym, żeby się tego pozbyć. Nie mam najmniejszej ochoty być facetem. Jak tak w ogóle można żyć? Jedynym plusem jest brak okresu. Ale to coś co mam w bokserkach w najmniejszym stopniu nie jest wygodne… i na pewno nigdy tego nie wezmę do ręki! Na całe szczęście mój pomysł się sprawdził i pomagamy sobie nawzajem, gdy już zaistnieje konieczność na przykład skorzystania z toalety. Jednak i tak ta cała sytuacja jest dla mnie niezręczna. Mimo wszystko to nadal jestem ja. Ja w ogóle nie wiem, czy on sobie zdaję sprawę jak wielką posiada moc. Przecież to co przypadkiem z nami zrobił to jeszcze nic. On może po prostu wszystko…
Oczywiście w nocy nie mogłam zasnąć w przeciwieństwie do Toma, który oddał się w objęcia morfeusza w mgnieniu oka. A ja przez większość czasu wsłuchiwałam się w jego oddech, co mogłam słyszeć dosyć wyraźnie leżąc z nim w jednym łóżku. Moje myśli ciągle krążyły wokół ostatnich wydarzeń. To wszystko jest takie szalone. I tak szybko się dzieje… jeszcze niedawno przeżywałam to, że muszę go zniszczyć, a teraz leżę sobie obok niego jak gdyby nigdy nic i zastanawiam się nad jakimś sensownym rozwiązaniem naszego problemu. Jak zdobyć krew królowej? Już nie wspomnę o tym, że nie jesteśmy na swoim miejscu, co też trzeba jakoś rozwiązać. Nie mam pojęcia, co zrobić… jeszcze nigdy nie byłam w podobnej sytuacji, a nawet nie słyszałam o czymś takim. Musimy odzyskać swoje ciała i to jak najszybciej… przecież to ja jestem znana w świecie magii, a nie Tom. Więc niby jak mamy cokolwiek zdziałać?
M&L
Brunetka krążyła w tą i z powrotem nucąc pod nosem jakąś melodię, wbrew pozorom nie wyglądała jakby jej się nudziło. A wręcz przeciwnie. Wokalista, który od dłuższego czasu ją obserwował odniósł wrażenie, jakby to było dla niej bardzo ciekawe zajęcie. Jednak jemu to się wcale nie podobało. Czuł, że z sekundy na sekundę coraz bardziej go to irytuje. Nie mógł się na niczym skupić słysząc cały czas jej delikatne stąpnie stóp po dywanie. Starał się to ignorować, lecz to było zwyczajnie niemożliwe. Sama jej obecność nie pozwalała mu myśleć o niczym innym.
-Allelandro.- Odezwał się nagle donośnym, aczkolwiek spokojnym głosem. Dziewczyna od razu zatrzymała się na środku pokoju i wlepiła w niego swoje zaciekawione spojrzenie.- Być może bezcelowe chodzenie w kółko jest twoją pasją, ale wybacz… okropnie mnie to rozprasza, a usiłuję pracować.- Oświadczył nie spuszczając z niej swojego surowego wzroku.
-Oh, Billy… mógłbyś zrobić sobie przerwę.- Podeszła do niego i usiadła na skraju łóżka spoglądając w ekran laptopa, który chłopak trzymał na swoich kolanach.- Co tam jest takiego ważnego?
-Staram się napisać nową piosenkę.- Wyjaśnił, na co ona westchnęła cicho i położyła się obok niego opierając swoją głowę na jego ramieniu.
-A nie możesz robić to kiedy indziej?
-Kiedy? Przecież ty cały czas wymyślasz coś nowego…
-Bo przecież świat jest taki piękny! Trzeba korzystać z życia.
-Korzystam.- Mruknął.- A żeby w pełni móc z niego korzystać trzeba też mieć jakieś środki, a żeby je mieć trzeba sobie zapracować. A moją pracą jest muzyka. A żeby móc śpiewać muszę mieć co.- Wyrecytował na jednym oddechu z taką prędkością, że brunetka ledwo go zrozumiała.
-No dobrze no… ale ja chcę dziecko.- Jęknęła podnosząc się do pozycji siedzącej i skrzyżowała ręce na piersi.- Ciebie w ogóle nie obchodzą moje potrzeby.- Zarzuciła mu robiąc przy tym obrażoną minę. Czarnowłosy wytrzeszczył oczy nie mogąc wyjść z podziwu. To wszystko naprawdę kojarzyło mu się z jakimś chorym snem.
-A czy ty w ogóle jesteś w pełni dojrzała?- Wypalił. Jego wątpliwości co do tego z pewnością nie były bezpodstawne.
-To znaczy?
-No… miałaś już pierwszą miesiączkę i w ogóle?
-Ah… chodzi ci o to, czy leciała mi już krew?
-To się nazywa okres przecież.- Skwitował z lekką irytacją.
-Możliwe… ale chyba to już miałam. To znaczy w tym miesiącu jeszcze nie… a to ma jakieś znaczenie?
-Ta… ale nie mówmy o tym.- Mruknął woląc nie zagłębiać się w ten temat. Po prostu obawiał się jej kolejnych pytań, albo dziwnych pomysłów.
-No dobrze. Ale Billy… powiedz mi, albo pokaż mi… jak mam zrobić dziecko.- Westchnęła z przejęciem i wbiła w niego swoje brązowe tęczówki oczekując, iż chłopak wszystko dokładnie jej wyjaśni.
M&L
-Witam państwa. Wasza wysokość, królowa Koralina was oczekuje.- Stałam jak kołek wpatrując się z przerażeniem w posłańca. Wiedziałam, że nie możemy odmówić… nawet nie mamy żadnej logicznej wymówki. Musimy tam iść… tylko nie mam pojęcia, w jaki sposób to wszystko rozegramy. Tym bardziej, że ja jestem w cudzym ciele… jak mam z nią rozmawiać?! Przecież Tom nie będzie wiedział, co mówić… on nawet jej nie zna!
-Tak oczywiście… za moment wyjdziemy.- Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i zamknęłam drzwi odwracając się gwałtownie w stronę Toma.- Słuchaj… nie odzywasz się jasne?
-Ale jak to?
-Normalnie. Kavico ma chore gardło i nie może mówić, a ja wypowiadam się w jej imieniu.- Zarządziłam nie widząc w obecnej sytuacji lepszego rozwiązania.
-No dobra… postaram się.- Mruknął niezbyt zadowolony. Jednak mało mnie teraz obchodzi, czy coś mu się podoba czy nie. Tak się składa, że to on nas w to wpakował. Więc może winić samego siebie. Bo na pewno nie mnie! Ja wiem… on na pewno to wszystko robi, żeby mnie ukarać! Tak… chce mi się odpłacić za to, że wtedy nieświadomie przekazałam mu część swojej mocy…
-Więc chodźmy.- Rzuciłam do niego i wyszłam na korytarz czekając, aż do mnie dołączy. Ja nie powinnam mu tak ufać… kto wie, co on knuje. Może ta zamiana ciał nie była przypadkowa wcale? Oh, co ja znowu wymyślam! Przecież on jest zupełnie niegroźny… nawet nie wpadłby na żaden pomysł, który mógłby mi jakoś zaszkodzić. Może nawet mnie lubi? Na pewno mnie lubi… ja też go lubię. Obydwoje się lubimy… wszystko będzie dobrze Vico, wszystko będzie dobrze. Cholera… jestem Kavico, a nie żadna Vico… Ten człowiek ma na mnie za duży wpływ. To ja muszę mieć wpływ na niego, a nie odwrotnie! Tak… ja tu jestem prawdziwą czarodziejką i ja rozdaję karty.
-O matko dziewczyno, weź już skończ…- Usłyszałam przez co drgnęłam wystraszona spoglądając na Kaulitza.
-Ale co?- Wydukałam mrugając szybko powiekami. On słyszy moje myśli?!
-Czym ty się tak przejmujesz? Przecież ustaliliśmy, że ja się nie odzywam i ty wszystko mówisz.
-No tak…- Przytaknęłam.- Skąd wiesz, że się przejmuje?
-Bo masz milion myśli na sekundę!
-Czytasz mi w myślach?!
-Nie. To znaczy chciałbym, ale nie umiem… jak próbuje to słyszę tylko jakiś szum. Może ty masz jakieś zakłócenia w mózgu?
-Weź ty lepiej… nie próbuj. Nic nie próbuj.- Mruknęłam i przyspieszyłam kroku chcąc już się znaleźć u królowej i mieć to wszystko jak najprędzej za sobą. Jestem dzisiaj strasznie rozkojarzona. Ta cała sytuacja mnie tak rozdrażniła… nie wiem, czy sobie poradzę. No, ale muszę… nie mam prawa popełnić błędu. Żebym chociaż się tak dziko nie czuła w tym jego ciele… a te jego ciuchy? Jak on w tym chodzi w ogóle… w tym się poruszać nie da. Pewnie wyglądam jak jakaś pokraka… ja nie umiem chodzić tak jak facet.
-Ale jazda! Niezła ta wasza królowa…- Lewo opuściliśmy salę, a Tom rozpoczął swoje wielkie zachwyty. No, ale czego innego miałabym się po nim spodziewać? Normalny człowiek teraz by się cieszył, że królowa uwierzyła w naszą bajkę i nas nie zdemaskowała… ale nie on. On jest nienormalny… To w ogóle jakiś kosmita.- Myślę, że to nie będzie takie trudne. To bardzo otwarta kobieta i w ogóle… wciśniemy jej jakiś kit i będzie git.- Wyszczerzył się do mnie ukazując swoje białe zęby… A przepraszam, moje białe zęby. Ha! Moje piękne, bielutkie ząbki.
-Świetnie Robaczku, teraz tylko wymyśl jaki wcisnąć jej kit, żeby rzeczywiście było „git”, cokolwiek to znaczy.- Mruknęłam uśmiechając się do niego ironicznie.
-Hm… a może pójdziemy najpierw coś zjeść?- Zaproponował nie tracąc dobrego humoru. Ja go naprawdę nie rozumiem… On chyba nie kontaktuje z rzeczywistością. Na pewno. Żyje w jakimś stworzonym w swojej głupiej główce, piękniutkim, cudowniutkim, kolorowiutkim światku i traktuje wszystko jak zabawę.
-Musimy iść do księgarni. Trzeba znaleźć jakieś zaklęcie na tą przeklętą zamianę ciał.- Oświadczyłam z poważną miną. Może, gdy nie będę się uśmiechać to mój towarzysz pojmie powagę sytuacji oraz to, że nikt tutaj sobie nie stroi żartów. Przecież to nie miejsce, ani czas.
-I to znaczy, że mam być głodny?
-Tak.- Potwierdziłam stanowczo.- To taka kara. Za to co zrobiłeś, powinieneś nie jeść co najmniej przez miesiąc!
-Oj… no dałabyś już spokój… Każdemu się może zdarzyć.- Zrobił niewinną minkę, może i słodką… ale to w niczym mu nie pomoże. O nie. Będę złą Kavico. Ktoś tu musi trzymać ręce na wodzy i będę to ja.
-Masz szczęście, że jesteś w moim ciele, bo mam ochotę cię skrzywdzić.- Syknęłam mierząc go groźnym spojrzeniem.- Idziemy do księgarni i módl się, żebyśmy znaleźli rozwiązanie.- Poleciłam zachowując spokój po czym skierowałam się do wyjścia z zamku. Jeszcze trochę i zwariuję. Nie chcę dłużej być Tomem… Chcę znowu mieć swoje ciało i naprawdę być sobą. Wpadnę w jakąś depresję… czuję się beznadziejnie. To wszystko powoli zaczyna mnie przytłaczać. Mam ochotę rzucić to wszystko i wrócić do swojego życia… Po co mi to w ogóle było? Mam za dobre serce… nie powinnam taka być.
-Ale Vicoo… no nie złość się na mnie. Myślałem, że już się z tym pogodziłaś…
-Weź się nie odzywaj.- Warknęłam nawet się do niego nie odwracając, a chłopak zamilkł. Od razu lepiej. W spokoju rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu jakiejś księgarni, pamiętam, że gdzieś tutaj była. W królestwie było wszystko czego się potrzebowało, trzeba było tylko dobrze patrzeć.- Jest.- Powiedziałam właściwie sama do siebie i ruszyłam w stronę zauważonego budynku. Tom podążał za mną, a wiedziałam to stąd, że słyszałam za sobą jego kroki. Chyba się obraził… no ale ja byłam pierwsza! Moje obrażenie liczy się bardziej.- Dzień dobry.- Przywitałam się ze sprzedawcą, gdy tylko weszliśmy do środka.
-Witam. Mogę w czymś pomóc?- Mężczyzna uśmiechnął się do nas przyjaźnie. Powiedzieć prosto z mostu, czy kręcić? Chyba postawię na szczerość… w końcu co mogłoby się stać?
-Ma pan jakieś książki o zamianie ciał?- Wypaliłam cały czas się uśmiechając. Mężczyzna uniósł brwi spoglądając na mnie trochę dziwnie… nie no… przecież to magiczny świat! Chyba teraz nie uzna mnie za wariatkę…
-Owszem. Podać?- Odparł w końcu.
-Tak, poproszę.- Pokiwałam twierdząco głową.- Siadaj tam.- Odwróciłam się w stronę Toma i wskazałam mu miejsce przy stoliku.
-Bardzo proszę… tutaj powinno być wszystko.- Po krótkiej chwili zjawił się sprzedawca i wręczył mi dość cienką książkę noszącą tytuł : „Zamiana ciał”.
-Dziękuję.- Mruknęłam i czym prędzej udałam się do stolika zajmując miejsce naprzeciwko Toma. Nie chcąc tracić czasu zaczęłam wertować karki z nadzieją, że znajdę potrzebne mi zaklęcie. Większość tekstu była zwykłymi opisami tego nadzwyczajnego zjawiska, miałam nadzieję, że nie będę musiała tego wszystkiego czytać.
-Może ja to zrobię?- Usłyszałam nagle zniecierpliwiony głos chłopaka. Spojrzałam na niego złowrogo, ale podałam mu książkę pozwalając się wykazać.
-… gdy w jakimś przypadku dojdzie do zamiany ciał, wskazane jest jak najwcześniejsze odwrócenie tego czynu, aby uniknąć skutków ubocznych.- Przeczytał na głos, a ja wytrzeszczyłam oczy. Skutki uboczne?!- Najpoważniejszym skutkiem jest nieodwracalna zamiana ciał.- Uniósł na mnie swoje czekoladowe spojrzenie, lecz nie widziałam w nim żadnego strachu… co mnie naprawdę zadziwiało, bo ja w głębi trzęsłam się jak galareta. Bo co jeżeli już za późno?! Jak zostaniemy na zawsze w tych ciałach?!-… Zaleca się jak najprędsze użycie zaklęcia podanego na ostatniej stronie książki.- W tej chwili poczułam wielką ulgę. Jesteśmy uratowani…
-No zobacz tam!- Ponagliłam go coraz bardziej się niecierpliwiąc, a gitarzysta przewrócił kartki zatrzymując się na ostatniej stronie.- No czytaj!
-Ha… pff… wielkie mi rzeczy.- Prychnął pod nosem, czego nie bardzo rozumiałam. W końcu nie raczył się ze mną podzielić tym zaklęciem…
-Co to za zaklęcie?
-Żadne zaklęcie.- Stwierdził z głupią miną.- Mamy się tylko pocałować.- Przewrócił teatralnie oczami, a ja wyrwałam mu książkę z ręki chcąc się przekonać, czy aby na pewno mówi prawdę.
-Cholera.
-Patrz… to takie proste.
-Proste?!- Spojrzałam na niego jak na idiotę.- Będziesz całował SIEBIE?- Zapytałam podkreślając ostatnie słowo, co go raczej zszokowało. Chyba dotarły do niego wszystkie fakty. To straszne… Jak my mamy się pocałować? To obrzydliwe… Przecież on jest w moim ciele, a ja w jego… ale nasza psychika jest na swoim miejscu.
-W mordę… to rzeczywiście odrzucające. Ale przecież nie mamy innego wyjścia… zamkniemy oczy i po sprawie. Zrobimy to szybko…
-Długi namiętny pocałunek.- Przeczytałam z ironicznym wyrazem twarzy.- Hm… chyba jednak twój pomysł nie wypali.
-Bosko…
-To niesprawiedliwe, że ja też zostałam pokarana za twoją głupotę.
-Ile razy mam jeszcze przepraszać?- Zapytał dość nieprzyjemnym tonem. Chyba stracił swój dobry humor, a zarazem stoicki spokój.- Nie prosiłem się o to wszystko. Przestań ciągle się na mnie obrażać! Powinnaś mnie wspierać… ja się kompletnie na tym wszystkim nie znam.- Wbił we mnie te swoje błyszczące tęczówki. Zdecydowanie potrafił wzbudzić we mnie poczucie winy…
-Chodźmy już stąd.- Podniosłam się z miejsca uznając, że będzie lepiej, jak nie będę się wypowiadać na ten temat.
-I co zrobimy?- Po chwili dołączył do mnie zadając mi pytanie, na które nie znałam odpowiedzi.
-Nie wiem, Tom…- Westchnęłam cicho. Miałam ochotę płakać z bezsilności… jestem za słaba. I ja jestem czarodziejką? Ja? Kompletnie się do tego nie nadaję… może powinnam stracić moc? Myślę, że nawet niedoświadczony i porywczy Tom poradziłby sobie z tym znacznie lepiej niż ja…
-Dajmy sobie czas. Może później będzie łatwiej…
Cdn.
Nie wiem, czy wróciłam… ale może xD
Odcinek dla tych, którzy jeszcze tu pozostali 😀
pozdrawiam ;*