Odcinek 15.”Długi namiętny pocałunek.”

Już od pierwszej chwili, gdy dowiedziałam się, że straciłam większość swojej mocy wiedziałam, że będzie trudno. A gdy podjęłam decyzję o darowaniu życia Kaulitzowi, wiedziałam, że będzie jeszcze trudniej niż miało w ogóle być. Jednak nie spodziewałam się, że wszystko może się, aż tak komplikować. Do tej pory nie było w sumie najgorzej… powoli staraliśmy się znaleźć odpowiednie rozwiązanie, spotkaliśmy nawet na swojej drodze czarownicę, która nam to ułatwiła… tylko, że mamy kolejny problem. Wspaniały Kaulitz zamienił się ze mną swoim ciałem w ogóle nie pytając mnie o zgodę i wątpię, aby i on sam się na to zgodził. Czy ja naprawdę muszę na okrągło mu powtarzać, że nie może myśleć o czym chce? Teraz już nie jest zwykłym śmiertelnikiem i on nawet nie ma prawa sobie nic wyobrażać w tej swojej pustej głowie!

Kompletnie nie wiem, co mam robić. Spędziłam całą noc w jego ciele. To cholernie dziwne uczucie i nie marzę o niczym innym, tylko o tym, żeby się tego pozbyć. Nie mam najmniejszej ochoty być facetem. Jak tak w ogóle można żyć? Jedynym plusem jest brak okresu. Ale to coś co mam w bokserkach w najmniejszym stopniu nie jest wygodne… i na pewno nigdy tego nie wezmę do ręki! Na całe szczęście mój pomysł się sprawdził i pomagamy sobie nawzajem, gdy już zaistnieje konieczność na przykład skorzystania z toalety. Jednak i tak ta cała sytuacja jest dla mnie niezręczna. Mimo wszystko to nadal jestem ja. Ja w ogóle nie wiem, czy on sobie zdaję sprawę jak wielką posiada moc. Przecież to co przypadkiem z nami zrobił to jeszcze nic. On może po prostu wszystko…

Oczywiście w nocy nie mogłam zasnąć w przeciwieństwie do Toma, który oddał się w objęcia morfeusza w mgnieniu oka. A ja przez większość czasu wsłuchiwałam się w jego oddech, co mogłam słyszeć dosyć wyraźnie leżąc z nim w jednym łóżku. Moje myśli ciągle krążyły wokół ostatnich wydarzeń. To wszystko jest takie szalone. I tak szybko się dzieje… jeszcze niedawno przeżywałam to, że muszę go zniszczyć, a teraz leżę sobie obok niego jak gdyby nigdy nic i zastanawiam się nad jakimś sensownym rozwiązaniem naszego problemu. Jak zdobyć krew królowej? Już nie wspomnę o tym, że nie jesteśmy na swoim miejscu, co też trzeba jakoś rozwiązać. Nie mam pojęcia, co zrobić… jeszcze nigdy nie byłam w podobnej sytuacji, a nawet nie słyszałam o czymś takim. Musimy odzyskać swoje ciała i to jak najszybciej… przecież to ja jestem znana w świecie magii, a nie Tom. Więc niby jak mamy cokolwiek zdziałać?


M&L


Brunetka krążyła w tą i z powrotem nucąc pod nosem jakąś melodię, wbrew pozorom nie wyglądała jakby jej się nudziło. A wręcz przeciwnie. Wokalista, który od dłuższego czasu ją obserwował odniósł wrażenie, jakby to było dla niej bardzo ciekawe zajęcie. Jednak jemu to się wcale nie podobało. Czuł, że z sekundy na sekundę coraz bardziej go to irytuje. Nie mógł się na niczym skupić słysząc cały czas jej delikatne stąpnie stóp po dywanie. Starał się to ignorować, lecz to było zwyczajnie niemożliwe. Sama jej obecność nie pozwalała mu myśleć o niczym innym.

-Allelandro.- Odezwał się nagle donośnym, aczkolwiek spokojnym głosem. Dziewczyna od razu zatrzymała się na środku pokoju i wlepiła w niego swoje zaciekawione spojrzenie.- Być może bezcelowe chodzenie w kółko jest twoją pasją, ale wybacz… okropnie mnie to rozprasza, a usiłuję pracować.- Oświadczył nie spuszczając z niej swojego surowego wzroku.

-Oh, Billy… mógłbyś zrobić sobie przerwę.- Podeszła do niego i usiadła na skraju łóżka spoglądając w ekran laptopa, który chłopak trzymał na swoich kolanach.- Co tam jest takiego ważnego?

-Staram się napisać nową piosenkę.- Wyjaśnił, na co ona westchnęła cicho i położyła się obok niego opierając swoją głowę na jego ramieniu.

-A nie możesz robić to kiedy indziej?

-Kiedy? Przecież ty cały czas wymyślasz coś nowego…

-Bo przecież świat jest taki piękny! Trzeba korzystać z życia.

-Korzystam.- Mruknął.- A żeby w pełni móc z niego korzystać trzeba też mieć jakieś środki, a żeby je mieć trzeba sobie zapracować. A moją pracą jest muzyka. A żeby móc śpiewać muszę mieć co.- Wyrecytował na jednym oddechu z taką prędkością, że brunetka ledwo go zrozumiała.

-No dobrze no… ale ja chcę dziecko.- Jęknęła podnosząc się do pozycji siedzącej i skrzyżowała ręce na piersi.- Ciebie w ogóle nie obchodzą moje potrzeby.- Zarzuciła mu robiąc przy tym obrażoną minę. Czarnowłosy wytrzeszczył oczy nie mogąc wyjść z podziwu. To wszystko naprawdę kojarzyło mu się z jakimś chorym snem.

-A czy ty w ogóle jesteś w pełni dojrzała?- Wypalił. Jego wątpliwości co do tego z pewnością nie były bezpodstawne.

-To znaczy?

-No… miałaś już pierwszą miesiączkę i w ogóle?

-Ah… chodzi ci o to, czy leciała mi już krew?

-To się nazywa okres przecież.- Skwitował z lekką irytacją.

-Możliwe… ale chyba to już miałam. To znaczy w tym miesiącu jeszcze nie… a to ma jakieś znaczenie?

-Ta… ale nie mówmy o tym.- Mruknął woląc nie zagłębiać się w ten temat. Po prostu obawiał się jej kolejnych pytań, albo dziwnych pomysłów.

-No dobrze. Ale Billy… powiedz mi, albo pokaż mi… jak mam zrobić dziecko.- Westchnęła z przejęciem i wbiła w niego swoje brązowe tęczówki oczekując, iż chłopak wszystko dokładnie jej wyjaśni.


M&L


-Witam państwa. Wasza wysokość, królowa Koralina was oczekuje.- Stałam jak kołek wpatrując się z przerażeniem w posłańca. Wiedziałam, że nie możemy odmówić… nawet nie mamy żadnej logicznej wymówki. Musimy tam iść… tylko nie mam pojęcia, w jaki sposób to wszystko rozegramy. Tym bardziej, że ja jestem w cudzym ciele… jak mam z nią rozmawiać?! Przecież Tom nie będzie wiedział, co mówić… on nawet jej nie zna!

-Tak oczywiście… za moment wyjdziemy.- Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i zamknęłam drzwi odwracając się gwałtownie w stronę Toma.- Słuchaj… nie odzywasz się jasne?

-Ale jak to?

-Normalnie. Kavico ma chore gardło i nie może mówić, a ja wypowiadam się w jej imieniu.- Zarządziłam nie widząc w obecnej sytuacji lepszego rozwiązania.

-No dobra… postaram się.- Mruknął niezbyt zadowolony. Jednak mało mnie teraz obchodzi, czy coś mu się podoba czy nie. Tak się składa, że to on nas w to wpakował. Więc może winić samego siebie. Bo na pewno nie mnie! Ja wiem… on na pewno to wszystko robi, żeby mnie ukarać! Tak… chce mi się odpłacić za to, że wtedy nieświadomie przekazałam mu część swojej mocy…

-Więc chodźmy.- Rzuciłam do niego i wyszłam na korytarz czekając, aż do mnie dołączy. Ja nie powinnam mu tak ufać… kto wie, co on knuje. Może ta zamiana ciał nie była przypadkowa wcale? Oh, co ja znowu wymyślam! Przecież on jest zupełnie niegroźny… nawet nie wpadłby na żaden pomysł, który mógłby mi jakoś zaszkodzić. Może nawet mnie lubi? Na pewno mnie lubi… ja też go lubię. Obydwoje się lubimy… wszystko będzie dobrze Vico, wszystko będzie dobrze. Cholera… jestem Kavico, a nie żadna Vico… Ten człowiek ma na mnie za duży wpływ. To ja muszę mieć wpływ na niego, a nie odwrotnie! Tak… ja tu jestem prawdziwą czarodziejką i ja rozdaję karty.

-O matko dziewczyno, weź już skończ…- Usłyszałam przez co drgnęłam wystraszona spoglądając na Kaulitza.

-Ale co?- Wydukałam mrugając szybko powiekami. On słyszy moje myśli?!

-Czym ty się tak przejmujesz? Przecież ustaliliśmy, że ja się nie odzywam i ty wszystko mówisz.

-No tak…- Przytaknęłam.- Skąd wiesz, że się przejmuje?

-Bo masz milion myśli na sekundę!

-Czytasz mi w myślach?!

-Nie. To znaczy chciałbym, ale nie umiem… jak próbuje to słyszę tylko jakiś szum. Może ty masz jakieś zakłócenia w mózgu?

-Weź ty lepiej… nie próbuj. Nic nie próbuj.- Mruknęłam i przyspieszyłam kroku chcąc już się znaleźć u królowej i mieć to wszystko jak najprędzej za sobą. Jestem dzisiaj strasznie rozkojarzona. Ta cała sytuacja mnie tak rozdrażniła… nie wiem, czy sobie poradzę. No, ale muszę… nie mam prawa popełnić błędu. Żebym chociaż się tak dziko nie czuła w tym jego ciele… a te jego ciuchy? Jak on w tym chodzi w ogóle… w tym się poruszać nie da. Pewnie wyglądam jak jakaś pokraka… ja nie umiem chodzić tak jak facet.


-Ale jazda! Niezła ta wasza królowa…- Lewo opuściliśmy salę, a Tom rozpoczął swoje wielkie zachwyty. No, ale czego innego miałabym się po nim spodziewać? Normalny człowiek teraz by się cieszył, że królowa uwierzyła w naszą bajkę i nas nie zdemaskowała… ale nie on. On jest nienormalny… To w ogóle jakiś kosmita.- Myślę, że to nie będzie takie trudne. To bardzo otwarta kobieta i w ogóle… wciśniemy jej jakiś kit i będzie git.- Wyszczerzył się do mnie ukazując swoje białe zęby… A przepraszam, moje białe zęby. Ha! Moje piękne, bielutkie ząbki.

-Świetnie Robaczku, teraz tylko wymyśl jaki wcisnąć jej kit, żeby rzeczywiście było „git”, cokolwiek to znaczy.- Mruknęłam uśmiechając się do niego ironicznie.

-Hm… a może pójdziemy najpierw coś zjeść?- Zaproponował nie tracąc dobrego humoru. Ja go naprawdę nie rozumiem… On chyba nie kontaktuje z rzeczywistością. Na pewno. Żyje w jakimś stworzonym w swojej głupiej główce, piękniutkim, cudowniutkim, kolorowiutkim światku i traktuje wszystko jak zabawę.

-Musimy iść do księgarni. Trzeba znaleźć jakieś zaklęcie na tą przeklętą zamianę ciał.- Oświadczyłam z poważną miną. Może, gdy nie będę się uśmiechać to mój towarzysz pojmie powagę sytuacji oraz to, że nikt tutaj sobie nie stroi żartów. Przecież to nie miejsce, ani czas.

-I to znaczy, że mam być głodny?

-Tak.- Potwierdziłam stanowczo.- To taka kara. Za to co zrobiłeś, powinieneś nie jeść co najmniej przez miesiąc!

-Oj… no dałabyś już spokój… Każdemu się może zdarzyć.- Zrobił niewinną minkę, może i słodką… ale to w niczym mu nie pomoże. O nie. Będę złą Kavico. Ktoś tu musi trzymać ręce na wodzy i będę to ja.

-Masz szczęście, że jesteś w moim ciele, bo mam ochotę cię skrzywdzić.- Syknęłam mierząc go groźnym spojrzeniem.- Idziemy do księgarni i módl się, żebyśmy znaleźli rozwiązanie.- Poleciłam zachowując spokój po czym skierowałam się do wyjścia z zamku. Jeszcze trochę i zwariuję. Nie chcę dłużej być Tomem… Chcę znowu mieć swoje ciało i naprawdę być sobą. Wpadnę w jakąś depresję… czuję się beznadziejnie. To wszystko powoli zaczyna mnie przytłaczać. Mam ochotę rzucić to wszystko i wrócić do swojego życia… Po co mi to w ogóle było? Mam za dobre serce… nie powinnam taka być.

-Ale Vicoo… no nie złość się na mnie. Myślałem, że już się z tym pogodziłaś…

-Weź się nie odzywaj.- Warknęłam nawet się do niego nie odwracając, a chłopak zamilkł. Od razu lepiej. W spokoju rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu jakiejś księgarni, pamiętam, że gdzieś tutaj była. W królestwie było wszystko czego się potrzebowało, trzeba było tylko dobrze patrzeć.- Jest.- Powiedziałam właściwie sama do siebie i ruszyłam w stronę zauważonego budynku. Tom podążał za mną, a wiedziałam to stąd, że słyszałam za sobą jego kroki. Chyba się obraził… no ale ja byłam pierwsza! Moje obrażenie liczy się bardziej.- Dzień dobry.- Przywitałam się ze sprzedawcą, gdy tylko weszliśmy do środka.

-Witam. Mogę w czymś pomóc?- Mężczyzna uśmiechnął się do nas przyjaźnie. Powiedzieć prosto z mostu, czy kręcić? Chyba postawię na szczerość… w końcu co mogłoby się stać?

-Ma pan jakieś książki o zamianie ciał?- Wypaliłam cały czas się uśmiechając. Mężczyzna uniósł brwi spoglądając na mnie trochę dziwnie… nie no… przecież to magiczny świat! Chyba teraz nie uzna mnie za wariatkę…

-Owszem. Podać?- Odparł w końcu.

-Tak, poproszę.- Pokiwałam twierdząco głową.- Siadaj tam.- Odwróciłam się w stronę Toma i wskazałam mu miejsce przy stoliku.

-Bardzo proszę… tutaj powinno być wszystko.- Po krótkiej chwili zjawił się sprzedawca i wręczył mi dość cienką książkę noszącą tytuł : „Zamiana ciał”.

-Dziękuję.- Mruknęłam i czym prędzej udałam się do stolika zajmując miejsce naprzeciwko Toma. Nie chcąc tracić czasu zaczęłam wertować karki z nadzieją, że znajdę potrzebne mi zaklęcie. Większość tekstu była zwykłymi opisami tego nadzwyczajnego zjawiska, miałam nadzieję, że nie będę musiała tego wszystkiego czytać.

-Może ja to zrobię?- Usłyszałam nagle zniecierpliwiony głos chłopaka. Spojrzałam na niego złowrogo, ale podałam mu książkę pozwalając się wykazać.

-… gdy w jakimś przypadku dojdzie do zamiany ciał, wskazane jest jak najwcześniejsze odwrócenie tego czynu, aby uniknąć skutków ubocznych.- Przeczytał na głos, a ja wytrzeszczyłam oczy. Skutki uboczne?!- Najpoważniejszym skutkiem jest nieodwracalna zamiana ciał.- Uniósł na mnie swoje czekoladowe spojrzenie, lecz nie widziałam w nim żadnego strachu… co mnie naprawdę zadziwiało, bo ja w głębi trzęsłam się jak galareta. Bo co jeżeli już za późno?! Jak zostaniemy na zawsze w tych ciałach?!-… Zaleca się jak najprędsze użycie zaklęcia podanego na ostatniej stronie książki.- W tej chwili poczułam wielką ulgę. Jesteśmy uratowani…

-No zobacz tam!- Ponagliłam go coraz bardziej się niecierpliwiąc, a gitarzysta przewrócił kartki zatrzymując się na ostatniej stronie.- No czytaj!

-Ha… pff… wielkie mi rzeczy.- Prychnął pod nosem, czego nie bardzo rozumiałam. W końcu nie raczył się ze mną podzielić tym zaklęciem…

-Co to za zaklęcie?

-Żadne zaklęcie.- Stwierdził z głupią miną.- Mamy się tylko pocałować.- Przewrócił teatralnie oczami, a ja wyrwałam mu książkę z ręki chcąc się przekonać, czy aby na pewno mówi prawdę.

-Cholera.

-Patrz… to takie proste.

-Proste?!- Spojrzałam na niego jak na idiotę.- Będziesz całował SIEBIE?- Zapytałam podkreślając ostatnie słowo, co go raczej zszokowało. Chyba dotarły do niego wszystkie fakty. To straszne… Jak my mamy się pocałować? To obrzydliwe… Przecież on jest w moim ciele, a ja w jego… ale nasza psychika jest na swoim miejscu.

-W mordę… to rzeczywiście odrzucające. Ale przecież nie mamy innego wyjścia… zamkniemy oczy i po sprawie. Zrobimy to szybko…

-Długi namiętny pocałunek.- Przeczytałam z ironicznym wyrazem twarzy.- Hm… chyba jednak twój pomysł nie wypali.

-Bosko…

-To niesprawiedliwe, że ja też zostałam pokarana za twoją głupotę.

-Ile razy mam jeszcze przepraszać?- Zapytał dość nieprzyjemnym tonem. Chyba stracił swój dobry humor, a zarazem stoicki spokój.- Nie prosiłem się o to wszystko. Przestań ciągle się na mnie obrażać! Powinnaś mnie wspierać… ja się kompletnie na tym wszystkim nie znam.- Wbił we mnie te swoje błyszczące tęczówki. Zdecydowanie potrafił wzbudzić we mnie poczucie winy…

-Chodźmy już stąd.- Podniosłam się z miejsca uznając, że będzie lepiej, jak nie będę się wypowiadać na ten temat.

-I co zrobimy?- Po chwili dołączył do mnie zadając mi pytanie, na które nie znałam odpowiedzi.

-Nie wiem, Tom…- Westchnęłam cicho. Miałam ochotę płakać z bezsilności… jestem za słaba. I ja jestem czarodziejką? Ja? Kompletnie się do tego nie nadaję… może powinnam stracić moc? Myślę, że nawet niedoświadczony i porywczy Tom poradziłby sobie z tym znacznie lepiej niż ja…

-Dajmy sobie czas. Może później będzie łatwiej…


Cdn.


Nie wiem, czy wróciłam… ale może xD

Odcinek dla tych, którzy jeszcze tu pozostali 😀

pozdrawiam ;*


Odcinek 14.”Chciałbym być tobą.”

-O matko!- Drgnęłam słysząc krzyk dochodzący z łazienki, a po chwili wyskoczył z niej Tom zatrzaskując za sobą drzwi.- Ta szafka strzela… tymi! Tymi… jak one mają te takie… no te! Ze skrzydełkami takie!- Zaczął się jąkać nie mogąc znaleźć odpowiedniego określenia, a ja dopiero teraz zauważyłam co ma przyklejone do czoła. Od razu dotarło do mnie co takiego się wydarzyło. Poczułam nagły przypływ wstydu…- Podpaskami!- Wypalił, a ja zakryłam usta dłońmi. Nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy zapaść pod ziemię.- Przysięgam, że nic nie zrobiłem! Chciałem tylko sprawdzić co tam jest…- Zaczął się tłumaczyć i zamilkł orientując się zapewne, że ma coś na czole. Zamrugał kilkakrotnie powiekami i czym prędzej odkleił podpaskę pokazując ją mi. Naprawdę nie wiedziałam, co mam zrobić. Po prostu mnie zatkało.

-Yy… to chyba moja wina…- Wykrztusiłam w końcu i podeszłam do niego szybko zabierając mu ową rzecz z ręki.- Zapomniałam odczarować tę szafkę…

-Dostałaś okres?- Zapytał prosto z mostu, a ja znowu się zmieszałam. Czy on musi być taki bezpośredni?

-Spostrzegawczy jesteś.- Mruknęłam odwracając od niego wzrok.

-To czarodziejki też mają okres?

-No wyobraź sobie, że też jestem kobietą.- Stwierdziłam poirytowana. Co on sobie w ogóle myśli… ja też jestem stworzona przez naturę!- Choć wolałabym, aby było tak jak sądziłeś.- Dodałam już normalnym głosem.

-Oj tam, przesadzasz. To chyba lepsze niż golenie zarostu. Okresu nie widać, a zarost tak.- Rzekł z pełnym przekonaniem. Miałam ochotę go wyśmiać. Jak on w ogóle myśli?

-Ale zarost nie boli.

-Są tabletki.- Wzruszył ramionami, a ja pokręciłam z dezaprobatą głową.

-Nie wiesz o czym mówisz.

-Oczywiście, że wiem. I kobiety zawsze wszystko wyolbrzymiają.

-A chcesz się zamienić?- Skrzyżowałam ręce na piersi patrząc na niego ze złością.

-No nie miałbym nic przeciwko.- Wyszczerzył się lustrując mnie uważnie z góry na dół i wiedziałam już, że nie chodziło mu tylko o okres.- To musiałoby być ciekawe… zawsze chciałem wiedzieć, jak to jest być kobietą! Albo, co czuje kobieta podczas seksu ze mną… albo tak w ogóle podczas seksu z mężczyzną.

-Dobra… lepiej przestań już o tym myśleć, bo stanie się jakieś nieszczęście.- Skwitowałam. Miałam złe przeczucia i wolałam nie ryzykować.

-No, ale co może się takiego stać? Chyba nic się nie stanie od tego, że sobie pomówię o tym, jak to chciałbym być tobą.– Rzekł spoglądając na mnie, a ja westchnęłam ciężko.- Ee… albo stanie?- Już miałam iść naprawić szafkę w łazience, kiedy zobaczyłam coś, co wprawiło mnie w wielkie osłupienie.

Stoję przed lustrem? Na pewno stoję przed lustrem… tylko gdzie podział się Tom?- Ten… ale ja nic… ja nic nie zrobiłem przecież!- Moje odbicie mówi… Chwila, coś tu jest nie tak… To nie jest lustro! Cholera…. cholera… cholera!

Cała przerażona dotknęłam rękoma swojej twarzy… i ona nie była moja. Przeniosłam dłonie na… na tors? Ja mam tors! Ja mam mięśnie! Ja jestem facetem!

-Powiedz, że śnię.- Wysyczałam w stronę… Toma? To byłam niby ja, ale to nie mogłam być ja, kiedy ja jestem tu gdzie jestem…

-Przepraszam?- Postać przede mną uśmiechnęła się niewinnie. Przynajmniej już wiem, jak wyglądam, gdy się tak uśmiecham… ale to wcale nie jest fajne! Co on zrobił!

-Chyba jednak cię zabiję.- Wycedziłam starając się nad sobą panować.- Mówiłam! Do diabła, Kaulitz! Mówiłam!

-Ale ja nie wiedziałem… nie chciałem…

-Odczaruj nas! I to natychmiast! Słyszysz?!- Uniosłam się czując, że jeszcze chwila i nie ręczę za siebie. Chłopak- czyli niby JA- pokiwał tylko twierdząco głową i zamknął oczy najprawdopodobniej próbując się skupić. Czekałam tylko na rezultaty. Chciałam, aby jak najszybciej skończył się ten koszmar…

-No… nie mogę… nic się nie dzieje!

-Boże… próbuj! Coś ty najlepszego narobił! Mało mamy problemów?- Jęknęłam żałośnie i opadłam zrezygnowana na łóżko. Moje nerwy na nic się teraz nie zdadzą… kompletnie nie wiem co robić. Nigdy nie czytałam o czymś takim. To jest nienormalne! Ja nie chcę być w jego ciele! A on… on ma być w moim? Nieee… nie! To moje ciało… tylko moje! On nie może go oglądać… dotykać… i w ogóle!

-Spokojnie… na pewno jakoś mi się uda…- Usiadł koło mnie kładąc mi rękę na ramieniu. Naprawdę dziwnie było czuć swoją rękę na cudzym ramieniu…- Przepraszam…

-Zrób coś… nie możemy tak zostać przecież!- Krzyknęłam na niego czując, że jestem coraz bardziej zdenerwowana tą całą sytuacją.

-Tylko, że ja nie wiem co… myślę o tym, że chce znowu być w swoim ciele, ale to nic nie daje.- Powiedział zrezygnowany.- Zawsze, jak o czymś myślałem, to się spełniało…

-Najwyraźniej to za mało. Nie wiem, jak ale masz to odmienić! Nie chce być w tobie! Jak ty sobie to wyobrażasz?!

-Może nie będzie tak źle…- Odparł niepewnie, a ja zgromiłam go spojrzeniem.- No… postaram się to zmienić… może będzie coś w księdze?- Podniósł się z miejsca kierując w stronę stolika na którym znajdowała się księga i zaczął ją przeszukiwać.

-Tracisz czas.- Burknęłam chcąc go uświadomić, że nic w niej nie znajdzie. A przynajmniej nie to, co jest nam potrzebne.

-Dziwnie się czuję mając takie… drobne ciało.- Stwierdził odwracając się moją stronę.- I te piersi…

-Nawet się nie waż!- Warknęłam widząc, jak zamierza dotknąć mojego biustu.- Masz mnie nie dotykać!

-To jak mam się na przykład umyć?- Założył ręce na piersi spoglądając na mnie z zapytaniem.

-Już się umyłam…- Odpowiedziałam, jednocześnie zdając sobie sprawę, że teraz miała być jego kolej… nie wyobrażam sobie, że miałabym dotykać jego ciała…

-Ale musimy jakoś chyba żyć dopóki nas nie odczaruję, prawda?

-Wiem… ale nie myśl sobie, że będziesz oglądał mnie nago w lustrze!- Zastrzegłam z poważną miną.

-To jak mam się myć? Albo zmieniać te podpaski… swoją drogą to dziwne uczucie, jak mi coś tak cieknie…- Skrzywił się niezadowolony.- I czuję się, jakby mi coś ściskało żołądek…

-To raczej macica.

-O matko… ja mogę zajść w ciąże!

-Nie możesz, bo nie będziesz uprawiał seksu moim ciałem!

-No jasne… przecież wiem.- Zmarszczył brwi.- Mam taką delikatną skórę…- Dotknął mojej, to znaczy aktualnie swojej ręki… To jakiś obłęd.- No, ale co z tym okresem… to znaczy z moja higieną i w ogóle… co jak będę chciał siusiu? Chyba muszę wtedy zdjąć spodnie i majtki…- Mówił mając przy tym całkiem niewinną minę. Może jemu nie przeszkadzało to, że ja mogłabym oglądać jego… intymne miejsca, ale ja sobie nie pozwolę przekraczać takie granice. Na wszystko można znaleźć jakieś rozwiązanie… to i tak będzie tymczasowe, bo Kaulitz szybko nas odczaruje. Musi to zrobić, w innym wypadku może być źle. Bo nie ręczę za siebie.

Zamyśliłam się na chwilę, żeby znaleźć jakieś rozwiązanie. I po krótkiej chwili wpadło mi coś do głowy… może i dziwnego, ale trudno. Ta sytuacja i tak do normalnych nie należy.

-Będziesz miał opaskę na oczach.- Oświadczyłam.- I ja też. My znamy swoje ciała, więc będziemy sobie asystować…

-Że niby jak? Będziesz mnie myła i w ogóle…?

-No… Oh, no dobra… będziesz mógł umyć się sam, ale będziesz miał zakryte oczy…- Rzekłam z rezygnacją. To rzeczywiście byłoby głupie, jakbym go myła… nie jesteśmy małymi dziećmi.- I ja na pewno… nie poradzę sobie z tym…- Wskazałam głową na swoje krocze, na co chłopak się zaśmiał.-To nie jest zabawne, Tom. Ani trochę…

-Tak się zastanawiam… masz coś do ukrycia, że nie chcesz, abym widział twoje ciało?

-Cnotę chyba.- Prychnęłam mierząc go wzrokiem.- Nie jestem twoją szaloną fanką, żeby pozwalać ci oglądać się nago.

-Dobra no… szanuję twoją wolę.- Uniósł ręce oznajmiając tym samym, że się poddaje.- Zresztą… ja też wolę, żebyś nie oglądała mojego skarbu. W końcu jesteś czarodziejką…

-A co to ma do rzeczy?- Skrzyżowałam ręce na klatce wlepiając w niego swoje dociekliwe spojrzenie.

-Nie no nic… nieważne…- Powiedział całkiem niewinnym tonem.- To ja ten… poszedłbym siusiu…- Dodał patrząc na mnie wyczekująco. Westchnęłam tylko ciężko i skinęłam palcem w jego stronę, dzięki czemu jego czekoladowe tęczówki przysłoniła czarna opaska. Ja nie wiem… to jest straszne…- Teraz to ja nic nie widzę…


M&L


Brunetka rozglądała się uważnie dookoła, a jej brązowe oczy błyszczały z zachwytu. Jeszcze nigdy nie widziała tyle sklepów na raz. I tyle ubrań! To wszystko jest takie niesamowite. I ci wszyscy różni ludzie chodzący w te i z powrotem z kolorowymi reklamówkami. Najbardziej jednak zafascynowały ją ci najmłodsi. Pierwszy raz w życiu zobaczyła kogoś tak małego i słodkiego.

-Oh, Billy! Możemy coś takiego kupić?- Wypaliła spoglądając na uroczego małego chłopca, który trzymał w rączce lizaka. Chłopak w pierwszej chwili kompletnie nie wiedział o czym mówi, jednak gdy to do niego dotarło, dosłownie oniemiał. Nie, to już przekracza jego najśmielsze sny. Może ona uciekła z zakładu psychiatrycznego i teraz jej szukają?

-Alle… zdajesz sobie sprawę, że mówisz o żywym człowieku?

-To też jest człowiek?- Zdziwiła się.- Czemu jest taki mały?

-Bo to dziecko! W ogóle… Boże drogi, dziewczyno skąd ty się urwałaś?

-Jest śliczny.- Zignorowała jego pytanie w dalszym ciągu zachwycając się chłopcem.- Skąd mogę takiego wziąć?- Uniosła na niego swój wzrok. Jego oczy były teraz naprawdę wielkie, a on sam po prostu nie mógł wydobyć z siebie głosu.

-Dzieci się nie bierze od tak o…- Odparł po chwili jednocześnie oddychając powoli i głęboko, żeby przypadkiem się nie unieść. Już w ogóle nie wiedział co się dzieje, a to wszystko było dla niego po prostu chore. Jeszcze do niedawna sądził, że ta dziewczyna może po prostu jest głupia, albo się zgrywa… lecz teraz przegięła.

-No to skąd?

-Musisz je urodzić.- Westchnął ciężko czując, że to dla niego za trudne. Cały czas się zastanawiał, gdzie jest jego brat… zostawił go z tą dziwną dziewczyną i zniknął.

-O matko… ale jak? Bo ja bym chciała!

-Musisz najpierw znaleźć sobie chłopaka, zakochać się… musicie iść razem do łóżka i wtedy możesz zajść w ciążę, a po dziewięciu miesiącach urodzisz dziecko.- Wyrecytował sam nie wierząc, że to mówi.

-Ah… to cudowne. Będę miała dziecko!- Ucieszyła się.- Szkoda tylko, że trzeba tak długo czekać… no, ale trudno. Jakoś wytrzymam…

-Z pewnością.- Mruknął. On niedługo chyba sam zwariuje. W końcu kto się z kim zadaje, takim się staje… a on czuje, że już jest z nim coś nie tak. I nadal nie rozumie, dlaczego w ogóle zajmuje się tą dziewczyną.

-Chodź, kupimy sobie jeszcze trochę ubrań!- Zawołała i chwyciła go za rękę ciągnąc do pierwszego z brzegu sklepu, który okazał się być zoologicznym…


Cdn.

Odcinek 13.”No patrz, jak my się świetnie dobraliśmy! Ja jestem mega przystojny, ty mega piękna… no po prostu idealnie.”

Miałam dziwne odczucia idąc u boku Toma. Nie było chwili, abym nie czuła natrętnych spojrzeń rzucanych w naszym kierunku. Irytowało mnie to strasznie. Nie znoszę takich ciekawskich czarodziei, którzy wtykają swoje wielkie nochale tam gdzie nie trzeba. Przez takich zawsze są problemy. A my nie mamy na nie czasu. Jestem pewna, że jakby Tom patrzył w moje oczy, zobaczyłby dziś wszystkie z możliwych kolorów. Moje emocje co sekundę się zmieniały, przechodziłam ze skrajności w skrajność i myślałam, że mnie w końcu trafi szlag, jak nie co innego.

Zerknęłam zaciekawiona na swojego towarzysza słysząc jego ciche podśmiewywanie się pod nosem. Byłam ciekawa, co go tak bawiło. Ja na przykład nie widziałam żadnych najmniejszych powodów do radości.

-Co ci tak wesoło, Robalu?- Mruknęłam w jego stronę, oczekując, iż zdradzi mi powód, który tak bardzo go bawi.

-Te czarodziejki mają niezłą psychikę. Ty nawet nie wiesz, co one sobie myślą, jak mnie widzą.- Odparł szczerząc się od ucha do ucha. No tak, pan Kaulitz czyta sobie w myślach. Znalazł sobie sposób na rozrywkę… ciekawe, czy byłby zadowolony, gdyby ktoś wtargnął do jego umysłu.

-Nie naśmiewaj się z nich. Rzadko widzą kogoś innego…- Zwróciłam mu uwagę. Sama jestem czarodziejką i nie chciałabym, aby ktoś śmiał się z moich myśli. My nie jesteśmy do końca tacy jak ludzie…

-Przecież nie wiedzą, że nie jestem prawdziwym czarodziejem.

-Ale widzą, że masz inną urodę…- Naprawdę nie wiedziałam, jak mam mu to wyjaśnić. Przecież nie powiem mu w prost, że jest przystojny. Albo raczej najprzystojniejszym mężczyzną w całym magicznym świecie… W życiu mu tego nie powiem, bo chyba bym się spaliła!

-Naprawdę?- Spojrzał na mnie uśmiechając się tajemniczo. Nie bardzo rozumiałam, o co mu chodzi z tym uśmieszkiem. Czuję, że będzie z nim trudno…

-Chyba widzisz różnicę między sobą, a innymi czarodziejami.- Stwierdziłam rozglądając się w poszukiwaniu jakiegoś przypadkowego czarodzieja. Sama bez problemu potrafiłam znaleźć wszystkie różnice i było tego trochę. Nie wiem od czego zależy uroda czarodziei… ale na pewno ludzie są od nich o stokroć ładniejsi. Ale za to czarodziejki… mają coś w sobie. Może właśnie tak ma być, że czarodzieje muszą być przeciętni, a czarodziejki perfekcyjne. Nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałam. Bo w sumie mało mnie to interesuje…

-Chyba nie mi to oceniać. Jestem facetem, nigdy się nie porównywałem z innymi.- Wzruszył ramionami.- Ale wiem, że się podobam kobietom, więc wiem, że jestem mega przystojny i w ogóle…- Dodał zadowolony. Co za skromność! Mogłabym przyznać mu rację, jednak zachowam to dla siebie. On nie potrzebuje dowartościowania. Nie musi też wiedzieć, że mi się podoba. W ogóle powinniśmy się skupić na zadaniu, które musimy wykonać, a nie swoim wyglądzie. Muszę się w końcu opamiętać, bo tak daleko nie zajdziemy. Gdzie się podziała moja rozwaga i odpowiedzialność? A czy ja w ogóle kiedykolwiek posiadałam takie cechy? Jeśli nie, to muszę je w sobie koniecznie odnaleźć. Jak się ma takie towarzystwo to trudno myśleć racjonalnie… Nie, no…znowu przyznałam, że jego urok ma na mnie wpływ. Muszę coś z tym zrobić… co będzie jeśli się w nim…zakocham? Nie, nie, nie! Opamiętaj się dziewczyno! Najlepiej przestanę myśleć… czemu nie ma takiego przycisku, żeby móc wyłączyć tryb myślenia? Może użyję magii? Dobra, wariuje… To przez ten zapach… ciągle go czuję! Zabronię mu używać perfum. Tak! Koniecznie. I w ogóle skąd on je wytrzasną tutaj? Przecież nie miał żadnego bagażu…- A ty wiesz, że się podobasz facetom?

-Nie potrzebuję takiej wiedzy.

-Jak to? Jakbyś ją miała, wiedziałabyś, że jesteś mega piękna.- Poruszał zabawnie brwiami.- No patrz, jak my się świetnie dobraliśmy! Ja jestem mega przystojny, ty mega piękna… no po prostu idealnie.- Objął mnie ramieniem, co sprawiło, że poczułam się jakoś niezręcznie. W ogóle… jak ja mam panować nad sytuacją i trzeźwo myśleć, jak on gada takie rzeczy. Niech się lepiej skupi na zadaniu…

-Wiesz, za dużo mówisz.- Rzekłam i wyswobodziłam się spod jego silnego ramienia. Lepiej trzymać się na dystans. Zbyt mała odległość nas dzieląca, może być niebezpieczna… bardzo niebezpieczna.

-Staram się rozluźnić atmosferę. Nie bądź taka spięta.

-Luźna atmosfera akurat nam się nie przyda. Przypominam ci, że idziemy właśnie do samej królowej, żeby prosić ją o krew, a znając życie nie da jej nam bez jakichś porządnych argumentów, których i tak mieć nie będziemy więc musimy wziąć ją od niej siłą!- Wyrecytowałam na jednym oddechu. Teraz dopiero chyba zrobiłam spiętą atmosferę. Jego mina diametralnie spoważniała.- No właśnie. Myślisz, że luźna atmosfera na coś się przyda? Bo ja sądzę, że jest zbędna. I nie patrz tak na mnie. Ja wiem, że ty czujesz się bezpieczny, bo jesteś przekonany, że jak masz moc i czarodziejkę u boku to nic ci nie grozi, ale mylisz się. To co mamy, jest niczym w tym świecie. Żeby móc się obronić, trzeba ćwiczyć latami! A ja mam tylko siedemnaście lat, a naukę magii olewałam całe życie, bo uznałam, że nie będzie mi do niczego potrzebna. Jak widać, myliłam się… Tom, zrozum, że to wcale nie jest zabawa. Ja chce ocalić ci życie, wiesz jak wielką ma to wagę? Powinnam już dawno cię zniszczyć, łamie wszystkie prawa! Ja dla ciebie sprzeciwiam się swojemu przeznaczeniu, a ty mi tu chcesz rozluźniać atmosferę?!- Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło, ale przestałam nad sobą panować i mówiłam wszystko, co ślina przyniosła mi na język. Oczywiście w ogóle przy tym nie myślałam i gdy tylko zakończyłam swój długi wywód, zaczęłam żałować. Po co w ogóle się tak uniosłam? Przecież on nie robił nic złego. Jestem totalną idiotką. W dodatku sztywną.

A on patrzył prosto w moje oczy, nawet nie próbując mi przerwać. Świetnie, że mnie słucha, ale mógł kazać mi się zamknąć… tak wyjątkowo…

-Przepraszam, ja po prostu taki już jestem…

-Wiem… Niepotrzebnie krzyczałam, wybacz. Nie wiem czemu tak się zdenerwowałam…

-Wiem, że jest ci trudno. Naprawdę jestem ci wdzięczny, że darowałaś mi życie i w ogóle… Chce ci pomóc, ale sam tego nie dokonam, nie znam się na czarach… Musimy działać razem.

-Jej, nigdy bym na to nie wpadła.- Pokręciłam głową udając wielki podziw dla jego mądrości. Nie, no naprawdę to doceniam. Co z tego, że wiedziałam to od początku. W sumie ważne, że padło to także z jego ust. Mogę mieć teraz pewność, że nie jestem z tym wszystkim sama i mogę na niego liczyć. My naprawdę musimy współpracować…- No dobra, więc ja jestem głową, a ty jesteś ciałem.- Zarządziłam uśmiechając się do niego, co odwzajemnił.

-Twoja głowa zabawnie by wyglądała w moim ciele… a można by tak stać się jedną osobą?- Zapytał szczerząc się przy tym słodko.

-Tom, lepiej o tym nie myśl. Pamiętaj, że jeszcze do końca nie panujesz nad mocą.- Zastrzegłam z powagą. Przyznam, że to byłoby zabawne… ale tylko na zdjęciu, a nie w rzeczywistości.

-No wiem… Nie martw się, nie zrobię ci takiej niespodzianki.- Zapewnił mnie.- Nie mógłbym tak cię skrzywdzić…

-No jestem ci wdzięczna, że pozwoliłeś pozostać mojej głowie na właściwym miejscu.

-No widzisz, jaki ja jestem dobry! I w ogóle, to cię lubię, wiesz?- Spoważniał wypowiadając ostatnie słowa, a ja poczułam przyjemne ciepło gdzieś w środku. To było miłe…

-Ja ciebie też Robalu.- Określenie starej czarodziejki utkwiło mi w pamięci i przyznam, że lubię go używać w odniesieniu do Toma. To takie… obrzydliwie słodkie.

M&L

Droga do królestwa minęła nam bez większych problemów. Poszło bardzo gładko, jednak najtrudniejsze jeszcze przed nami. To, że jesteśmy we właściwym miejscu jeszcze nic nie znaczy. Czeka nas wiele wysiłku. A ja nie mam pojęcia jak postąpić z królową. Nie chciałabym się jej narazić… lecz sądzę, że to będzie nieuniknione. A to chyba oczywiste, że narażanie się władczyni nie wróży niczego dobrego. Musimy mieć dobry plan. On musi być nawet bardzo dobry… szkoda tylko, że teraz nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy. Tom raczej się na tym wszystkim nie zna, więc nie mam co na niego liczyć…

-I co teraz?

-Teraz zatrzymamy się w jednym z wolnych pokoi i zbadamy teren.- Odparłam rozglądając się dookoła, podobnie jak mój ciekawski towarzysz.

-Fajnie tu jest.

-Ta… też bym tak uważała, gdybym przybyła tu w innym celu.- Stwierdziłam wzdychając cicho. Chyba zaczyna mnie to powoli przytłaczać. Rola mózgu w tej sytuacji, jest najtrudniejszą rolą, jaką kiedykolwiek odgrywałam.

-Zatrzymamy się w hotelu?

-Nie. W zamku. Tak się składa, że znam się z rodziną królewską…- Wyjaśniłam. Niby to powinien być atut tego wszystkiego, lecz wcale nie jest. Znam ich wszystkich bardzo dobrze i wiem, że gdyby się dowiedzieli o tym, że Tom jest śmiertelnikiem i że chcę darować mu życie, chyba sami by go zabili, a mnie wtrącili do lochów w najlepszym przypadku.

Kaulitz już o nic więcej nie pytał. Widziałam, że był tym wszystkim podekscytowany. Pewnie cieszył się, że zobaczy zamek czarodziejki… a nawet będzie miał okazję w nim mieszkać. Od razu wpuszczono nas do środka, zamek był tak ogromny, że z łatwością można by zmieścić w nim pół miasteczka. Już nie raz zdarzyło mi się w nim zgubić, wtedy bardzo przydawała się magia. Ale zawsze też można skorzystać z pomocy służących, którzy kręcą się po całym budynku.

-Królowa jest teraz na ważnym spotkaniu, ale jej córki mogą się z państwem zobaczyć.- Rzekła jedna z pracownic prowadząc nas do naszego tymczasowego miejsca zamieszkania.

-Nie, nie trzeba.- Odmówiłam grzecznie. Nie przepadam za księżniczkami, to wyjątkowo… dziwne dziewczyny, z którymi nie chcę mieć nic do czynienia.- Na razie chcielibyśmy wypocząć.

-Jak sobie panienka życzy. Frank, będzie państwu usługiwał.- Wskazała na mężczyznę stojącego przy drzwiach.

-Dziękujemy.- Posłałam jej wdzięczny uśmiech i czym prędzej wciągnęłam Toma do pokoju chcąc jak najszybciej zakończyć rozmowę ze służącą.

-Łaaał…. jakie łóżko! Nawet ja takiego nie mam w pięciogwiazdkowych hotelach!- Zachwycił się od razu podbiegając do wielkiego łoża, które już przy wejściu rzucało się w oczy. Mnie to nie zdziwiło… no, ale jego rozumiem.

-To ciekawe, co zrobisz, jak wejdziesz do łazienki.- Uśmiechnęłam się do niego i zerknęłam w stronę pozłacanych drzwi. Wszystko tu było w kolorze złota i pewnie gdyby się dało, każdy najmniejszy przedmiot z niego byłby wykonany.

-Pewnie nawet mnie nie byłoby na to wszystko stać.

-Zapewne.- Potwierdziłam i usiadłam na krześle czując zmęczenie.- Ale pamiętaj, że nie przyjechałeś tu na wakacje.

-Wiem, wiem… a poznam księżniczki?- Poruszał znacząco brwiami, na co ja przewróciłam teatralnie oczami.

-Chyba lepiej byłoby, abyś nie wdawał się w żadne znajomości…

-Szkoda… no, ale trudno, jakoś to zniosę.- Stwierdził rzucając się na łóżko.- Cudowniee… ahh… po prostu raj.

-Korzystając z okazji, że się lenisz idę do łazienki.- Zakomunikowałam i wstałam z miejsca kierując się do pomieszczenia znajdującego się za złotymi drzwiami. Już od rana czułam lekkie, ale za to nieprzyjemne skurcze, które w moim przypadku nie znaczyły nic innego, jak zapowiedź „wspaniałych” kobiecych dni. Niestety nawet jako czarodziejka nie jestem zwolniona z naturalnych kobiecych objawów… Tylko czemu akurat teraz?

Na szczęście królewskie łazienki są wyposażone w dosłownie wszystko, czego ktokolwiek mógłby potrzebować. Ze względu na to, że to magiczny zamek, wystarczy o czymś pomyśleć i otworzyć jedną z szafek, a od razu można to mieć. Oczywiście sama też mogłabym sobie wyczarować… ale w tej sytuacji jest to zbędne. Wystarczyła krótka chwila, a miałam już potrzebne mi środki higieniczne, a oprócz tego coś do przebrania.

Cdn.

Odcinek 12.”Gdzie jest twoja miotła?”

Zwyczajne ulice, domy, drzewa, łąki, zwierzęta… gdzieś w innym wymiarze znajduję się magiczny świat. Do którego wstęp mają wyłącznie czarodzieje. Nie ma wyjątków, dlatego nikt nie może dowiedzieć się, że mój towarzysz w rzeczywistości jest zwykłym śmiertelnikiem. Wtedy mielibyśmy poważne kłopoty, a tego raczej nie chcemy. Musimy tylko w jak najszybszym czasie wykonać swoje zadanie i po prostu, niezauważalnie stąd zniknąć.


Magiczny świat wydaje się być na pozór mało współczesny. Patrząc na te zwyczajne drogi, niepokryte ciemnym asfaltem wydaje się, jakby było się na wsi. Ale po co czarodziejom asfalt skoro nie poruszają się dzięki pojazdom?

Zależy też w jaki sposób na niego patrzeć. Z czym ludziom kojarzy się magia? Z czymś niezwykłym, nieistniejącym, ale przede wszystkim chyba, pięknym. Bo, czy nie pięknie jest móc wszystko za jednym kiwnięciem palca? Wielu osobom magia kojarzy się także z czarownicami, czarodziejami, wróżkami i innymi stworzeniami, które na co dzień nie żyją w cywilizowanym świecie. Jednak człowiek jest przekonany, że one nie żyją nigdzie. I chyba lepiej, że tak jest. Gdyby wiedzieli, że magia istnieje, to już nie byłoby takie piękne. Ludzie nie są w stanie ogarnąć tego pojęcia. Nie potrafią zrozumieć i przyjąć do wiadomości. Oni zawsze się czegoś doszukują. To przez nich są problemy. Magia nie jest dla ludzi. Dlatego, Tom nie powinien jej posiadać mimo tego, że świetnie sobie radzi. To nie jego przeznaczenie, ale moje. To ja powinnam za wszystko odpowiadać… i zrobię wszystko, aby wybrnąć z tej sytuacji. Na pewno czeka nas długa i trudna droga, ale wierzę, że sobie poradzimy. A potem pozostaną tylko wspomnienia, te dobre i te mniej.


-Nie wiedziałem, że macie tutaj hotel- Skomentował gitarzysta rozglądając się dookoła. Patrzył na wszystko z wielkim zafascynowaniem, jakby doszukując się czegoś nadzwyczajnego. Ale prawda była taka, że magiczny świat niczym się nie wyróżniał. Przynajmniej z pozoru.

-Czarodzieje także prowadzą normalne życie i są też inne światy, których obywatele nas odwiedzają, więc muszą gdzieś się zatrzymać.- Wyjaśniłam siadając na jednym z dwóch łóżek. Słońce już dawno zaszło za horyzont, przez co niebo zaczynało przybierać coraz ciemniejszej barwy ukazując pojedyncze niewielkie, błyszczące punkciki.

-A wszystkie czarodziejki są takie piękne i niesamowicie magiczne, jak ty?- Wypalił, co mnie zupełnie zbiło z tropu. O czym on mówi w ogóle? To miał być komplement? Chyba się zarumieniłam… co on wyprawia w ogóle!

-O co ci chodzi?

-Mówię tylko, że jesteś ładna i magiczna, coś musi mi w tym chodzić?

-Tylko?

-Oj, Vico… stwierdzam fakty. Chyba nie masz żadnych kompleksów?

-Nigdy się nad tym nie zastanawiałam…- Mruknęłam. W sumie nie zdarzyło mi się, abym przywiązywała jakąś większą wagę do swojego wyglądu. Zwyczajnie nie zwracałam na to uwagi… a może po prostu inni nie zwracali. Przecież w jakiś tam sposób o siebie dbam, choćby malując paznokcie, ale nikt tego nie zauważa. Pierwszy raz ktoś powiedział mi, że jestem ładna i określił moją osobę jako magiczną… no ale jestem czarodziejką to pewnie dlatego. Choć może… może on patrzy na mnie z innej perspektywy? Nie no… o czym ja w ogóle myślę. Na pewno miał na myśli wyłącznie czary, nic poza tym… bo niby dlaczego miałabym mu się podobać w inny sposób?

-To może i lepiej, bo pewnie doszukiwałabyś się w sobie czegoś, czego tak naprawdę nie ma.- Uśmiechnął się do mnie ciepło. Przypatrywał się dłuższą chwilę mojej twarzy, co mnie peszyło. Czasami nie rozumiem jego zachowania.- Miałaś mi powiedzieć, czemu zmienia ci się kolor oczu…- Odezwał się po chwili ciszy, jednak nawet na chwilę nie oderwał ode mnie swoich czekoladowych tęczówek, które teraz pięknie błyszczały.

-Moje oczy są raczej moim utrapieniem. Zmieniają kolor pod wpływem każdych emocji i jeżeli ktoś się na tym zna, bez problemu rozpozna co czuję w danej chwili.- Nie wiem, czy dobrze zrobiłam mówiąc mu o tym. Teraz pewnie będzie jeszcze częściej mi się przypatrywał… no, ale cóż. W sumie to nic złego. Spędzimy ze sobą trochę czasu, więc może co nieco o mnie wiedzieć…

-Często masz zielone, co to znaczy?

-Nic. Zielone są naturalne, wtedy nie odczuwam żadnych nadzwyczajnych emocji.- Uśmiechnęłam się lekko.

-Jest jakaś książka na ten temat?- Zainteresował się.

-A po co ci?

-Chciałbym rozumieć każdy kolor.

-Gdzieś jest… ale nie wiem czy to dobry pomysł. Będziesz mnie przeszywał na wylot.- Stwierdziłam nie za bardzo przekonana co do tego pomysłu. Jakby zapoznał się ze znaczeniem każdego koloru już niczego bym przed nim nie ukryła. Moje oczy, czasem są zgubne.

-Oj, no ale co w tym złego? Będę wiedział, kiedy jest ci smutno, albo kiedy jesteś zła i będę mógł coś zaradzić.- Starał się uargumentować swoją prośbę. Nie miałam żadnych wątpliwości, że jego intencje są jak najbardziej dobre. Miał coś w sobie niezwykłego. Takie bijące ciepło i bezpieczeństwo. Jakaś nadzwyczajna aura, która go otaczała i przyciągała. Aż chciało się być blisko…jak najbliżej…

-Może przy okazji, kiedyś zajrzymy do księgarni…- Rzuciłam nie dając mu stuprocentowej pewności.- A teraz lepiej się połóżmy, jutro czeka nas ciężki dzień. Nie możemy tracić czasu…


M&L


-Billy, idziemy na zakupy?- Brunetka cała rozpromieniona podeszła do zamyślonego chłopaka zwracając na siebie jego uwagę.-Obiecałeś…

-Wiem. Oczywiście, zaraz pójdziemy… zastanawiam się tylko, gdzie podział się mój brat.- Stwierdził lekko zaniepokojony brakiem jakiegokolwiek odzewu ze strony starszego bliźniaka. Miał jakieś dziwne przeczucia, których w ogóle nie rozumiał. Nie były one, ani złe, ani dobre…ale to wszystko wydawało mu się być jakieś tajemnicze i inne. Nie miał pojęcia, gdzie mógł zniknąć jego brat. I to tak bez słowa…

-Pewnie jest z Kavico.- Wzruszyła ramionami nie bardzo się tym przejmując. Ona zaś nie odczuwała żadnego niepokoju, wręcz przeciwnie, była bardzo spokojna, zupełnie jakby wiedziała, co się dzieje i miała pewność, że zarówno Tom, jak i czarodziejka są bezpieczni.- A jak z nią jest, to znaczy, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.- Dodała chcąc go uspokoić.- Może niedługo się odezwie… a na razie chodźmy do tej galerii sztuki.

-Galerii handlowej, Ally.- Poprawił ją podnosząc się z miejsca.

-No tak… handlowej… wszystko mi się myli w tym wielkim świecie.- Chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia.- Gdzie jest twoja miotła?

-Jaka miotła?

-Oh… to znaczy, chciałam powiedzieć… pojazd.

-Stoi przed domem. Chodź.- Wyprowadził ją przed dom. Trochę obawiał się tych zakupów, ale skoro już obiecał nie mógł teraz się wycofać. Miał tylko nadzieję, że jego wyjątkowa towarzyszka nie wzbudzi jakiegoś specjalnego zainteresowania. Będzie musiał bardzo jej pilnować.

Była niezwykle podekscytowana tą całą wycieczką do centrum handlowego. A jego samochód wzbudził w niej ogromną fascynację. Jeszcze nie było jej dane widzieć takiego pojazdu. Wolała zaczekać na jakieś wskazówki z jego strony, żeby przypadkiem nie zrobić czegoś źle i nie wzbudzić jego kolejnych podejrzeń. Czasami trudno jej było nad sobą panować i wyskakiwała z różnymi dziwnymi dla niego zachowaniami. Ale już taka była i nie umiała tego zmienić. Musiała tylko pamiętać, żeby nie zdradzić swojego pochodzenia i całej reszty tajemnic związanych z magią. To był jedyny warunek jej istnienia. A naprawdę chciała zostać na tym świecie. I chciała poznać Billa, który z każdym dniem staje się dla niej coraz bardziej interesującym chłopakiem. Ich znajomość nie trwa zbyt długo, ale już zdążyła się wiele od niego nauczyć i ma nadzieję, że dzięki niemu uda jej się poznać ten skomplikowany świat.


M&L


Przetarłam swoje zaspane oczy, zaraz po tym rozciągając się na łóżku. Dawno się tak nie wyspałam. A może to tylko zwykłe złudzenie, przecież wcześniejszą noc spędziłam w ciemnym i chłodnym lesie na ziemi. W sumie to w ramionach Kaulitza, ale mimo wszystko znacznie lepiej byłoby nam obojgu w miękkim łóżku…

Odwróciłam głowę w lewą stronę spoglądając na mojego towarzysza, który trwał jeszcze w objęciach Morfeusza. Wyglądał naprawdę niewinnie i słodko.

Podniosłam się do pozycji siedzącej nachylając się w jego stronę, aby móc mu się bliżej przyjrzeć, jednak to nie wystarczyło. Musiałam wstać i podejść do jego łóżka. Byłam bardzo ostrożna bo nie chciałam go w żadnym wypadku zbudzić, jeszcze przyłapałby mnie na tym jak się w niego wpatruję.

Co ja poradzę, że jego spokojna twarz jest taka kusząca i nie mogę oderwać od niej wzroku? Nie wiem, co się ze mną dzieje. On po prostu jest piękny. Ma takie subtelne rysy twarzy i taką delikatną skórę. Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie dotknąć jego policzka. Gdy tylko moja dłoń zetknęła się z jego gładką skórą moje ciało przeszły jakieś dziwne dreszcze. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się coś podobnego. To było bardzo przyjemne. Chciałam to powtórzyć jeszcze raz, jednak chłopak nieoczekiwanie otworzył szeroko oczy patrząc prosto na mnie, co mnie przeraziło. Serce mocniej mi zabiło ze strachu. Co on sobie teraz o mnie pomyśli? Jak ja mu się z tego w ogóle wytłumaczę?

-Czerwone…- Szepnął nie spuszczając ze mnie swojego czekoladowego spojrzenia, a ja zamrugałam szybko powiekami próbując nad sobą zapanować.- To oznacza wstyd?- Zapytał uśmiechając się w dziwny sposób, a ja odsunęłam się od niego stając na równe nogi.

-Pora wstawać.- Rzekłam ignorując jego pytanie. Dobrze wiedziałam, że chodzi mu o kolor moich oczu. I miał rację. Czułam się zażenowana… i to potwornie.


Cdn.

Odcinek 11.”A po drugie seks to nie jest dobre rozwiązanie.”

Zastukaliśmy w wielkie drewniane drzwi, obawiając się trochę tego, co może nas za nimi spotkać. Skoro ta kobieta wie, że do niej idziemy, to na pewno ma jakieś zamiary. Niestety nie wiem, czy dobre… może chce nam pomóc? Musi być czarodziejką. Albo czarownicą… ale to ta zdecydowanie gorsza opcja.

-Może lepiej stąd chodźmy?- Tom szturchnął mnie w ramię. Widziałam w jego czekoladowych tęczówkach przebłyski lęku. Dla niego to była nowa sytuacja i nie dziwię się, że boi się bardziej ode mnie. Przez chwilę sama miałam ochotę chwycić go za rękę i zawrócić, jednak nawet jakbym się na to zdecydowała, było już za późno, gdyż drzwi otworzyły się, a naszym oczom ukazała się starsza pani w siwych włosach. Wyglądała normalnie. Jak każda babcia w jej wieku.

-Witajcie dzieci. Długo wam zeszło…- Przywitała nas serdecznym uśmiechem i nakazała gestem ręki, abyśmy weszli do środka, sama też zniknęła w głębi chatki. Przełknęłam ciężko ślinę i postawiłam niepewnie pierwszy krok przekraczając próg. Odwagi. Przecież to miła, starsza pani… ona na pewno nie zabija zbłąkanych czarodziei.-No zapraszam, śmiało. Nie krępujcie się, Robaczki.- Usłyszałam jej uprzejmy głos, aż mnie jakieś dziwne dreszcze przeszły po plecach. Była naprawdę bardzo miła…

-Wchodzimy?- Spytał Tom. Tak, wiem, że on chciałby wziąć nogi za pas, ale nie. Tak nie można… musimy być odważni, inaczej do niczego nie dojdziemy.

-Wchodzimy, Robaczku.- Uśmiechnęłam się pod nosem i oddychając głęboko weszłam do środka, a Kaulitz zaraz za mną. Panował tu dziwny zapach, nie chce wiedzieć skąd się wziął. Zapewne przez jakieś eliksiry i różne takie… to nie dla mnie. Ogólnie wszystkie meble były z drewna i na dłuższą metę chyba nie dałoby się w tym miejscu mieszkać. Przynajmniej tak mi się wydaje… jestem przyzwyczajona do innych warunków. Dla mnie to coś nienormalnego… tak samo jak dla Toma.

-Siadajcie i jedzcie.- Wskazała nam miejsca przy dużym okrągłym stole, na którym były rozłożone talerze a na środku jakaś pieczeń… czy co to… Niegrzecznie było odmówić, więc posłusznie zajęłam miejsce. Jednak mój towarzysz nie był zbyt przekonany.

-Ja nie jem mięsa…

-Smacznego.- Kobieta spojrzała na niego surowo, zupełnie jakby nie usłyszała tego co powiedział. Może mogła być trochę przy głuchawa, ale na pewno to słyszała… jej się chyba po prostu nie odmawia. Chłopak bez słowa usiadł naprzeciwko mnie wlepiając swój przestraszony wzrok w talerz.

-Kim pani jest?- Odezwałam się w końcu spoglądając na kobietę.

-Przy jedzeniu się nie mówi. Chyba nie jesteś niekulturalnym Robalem?- Pouczyła mnie z poważną miną, co wystarczyło, abym zamilkła.- No jedzcie śmiało, przecież to nie trucizna.- Zachęciła nas nieco pogodniej. No właśnie… zaczynam wątpić, czy to aby na pewno nie trucizna…

Nie chciałam jej denerwować, więc nałożyłam sobie odrobinę tej potrawy na talerz i wzrokiem poleciłam to samo zrobić Tomowi, który miał minę, jak mały oburzony chłopiec, którego zmusza się do jedzenia. Co ja poradzę, że ta babcia jest podejrzana… nie chcemy mieć chyba kłopotów…


M&L


-Billy! Najdroższy!- Po domu rozległ się piskliwy krzyk brunetki przywołujący niemalże natychmiast chłopaka. Był na każde jej zawołanie, właściwie tylko dlatego, że obawiał się iż dziewczyna zrobi coś głupiego.

Wpadł do jej pokoju jak strzała rozglądając się na wszystkie strony i oniemiał zauważając ją półnagą. Nie wiedział co ma robić, czy zasłonić oczy, czy wyjść… ale ona była niewzruszona.

Stała sobie swobodnie ukazując swój biust taki jakim został stworzony.- Czy nie uważasz, że moje piersi…

-Ally, załóż coś na siebie.- Otrząsnął się nagle i z niechęcią spojrzał w inną stronę. Czuł się skrępowany tą sytuacją… przecież oni się znają tak krótko, a ona lata przed nim bez biustonosza…

-Ale czemu? Więc ty też uważasz, że moje piersi są zbyt małe i nie podobają ci się?

-Co ty wygadujesz.- Oburzył się.- Są bardzo w porządku, ale zakryj je.- Nakazał stanowczo. Brunetka już się nie sprzeciwiała i posłusznie wykonała jego polecenie.- Musimy chyba porozmawiać.- Stwierdził mogąc już na nią normalnie patrzeć. Wydawała się nic nie rozumieć. On też niewiele pojmował. Czuł się, jak w jakiejś komedii. A może komedio-dramacie. Do czegokolwiek by to porównał, przerażała go świadomość, że to prawdziwe życie.

-O moim biuście?

-Ee… nie… raczej o twoim zachowaniu.

-Zrobiłam coś źle?

-Nie, po prostu… wiesz co to jest nagość?- Postanowił zacząć jakoś delikatnie, aby jej nie urazić. To pytanie wydawało mu się bardzo głupie, ale co z tego skoro był święcie przekonany, że dla niej to i tak jakiś kosmos.

-No, jak się rozbiorę to jestem naga.- Odparła zadowolona.

-No właśnie. A to jest twoja intymna sprawa i nie powinnaś tego pokazywać innym.

-Czemu?

-Bo to wyłącznie twoje. Ewentualnie możesz się tym dzielić z kimś kogo kochasz i łączy was coś więcej.- Wyjaśnił. Znowu poczuł się jak nauczyciel. Niedługo się zupełnie do tego przyzwyczai. Tylko czemu ma uczyć tak dojrzałą dziewczynę? Jest naprawdę ciekawy skąd jego brat ją wytrzasnął, ale nawet nie może go o nic zapytać, gdyż ten zniknął gdzieś. Ostatnio dzieje się coś bardzo dziwnego, on to czuje.

-A nas nic nie łączy?

-No…

-Nie chcesz mnie…?- Bardziej stwierdziła niż zapytała smutnym głosem i spuściła wzrok.-Nie będę ci się narzucać…ja sobie pójdę… nie umiem cie w sobie rozkochać… jestem beznadziejna, do niczego się nie nadaje…- Pokręciła ze zrezygnowaniem głową i skierowała się do wyjścia przy którym stał czarnowłosy.

-Dlaczego masz mnie w sobie rozkochiwać?- Zapytał nagle zatrzymując ją tym samym. Uniosła na niego swoje błyszczące spojrzenie. Dałby sobie rękę uciąć, że jeszcze godzinę temu miała brązowe oczy, a teraz… są czarne.

-No bo… no bo jak ja cie kocham, to… ty też powinieneś mnie kochać… bo inaczej nie jest fajnie.- Powiedziała sama nie bardzo wiedząc jak mu odpowiedzieć na to pytanie. Zawsze to ona go o coś pytała… poza tym nie mogła powiedzieć mu prawdy. To była tajemnica, o której nikt nie mógł się dowiedzieć.

-Aha… a dlaczego ty mnie kochasz?

-Przecież tego nie da się wyjaśnić, to po prostu jest.- Rzekła uśmiechając się do niego delikatnie.- Tutaj.- Dodała przykładając mu dłoń do klatki piersiowej w miejscu gdzie znajdowało się jego serce.

-Ile masz lat?- Jego pytania stanowiły dla niej duży problem. Właściwie dopiero teraz zaczęła sensownie myśleć. Zupełnie jakby jej mózg zaczął pracować.

-Siedemnaście.- Odpowiedziała niepewnie. Tak naprawdę nie miała pojęcia, po prostu przypomniała sobie film, który nie dawno widziała w telewizji, gdzie główna bohaterka miała właśnie tyle lat. Chyba sama zaczynała coś pojmować…

-Wiesz, żeby kogoś kochać trzeba tę osobę najpierw dobrze poznać, a ja nic o tobie nie wiem.- Stwierdził. W jego głosie już nie było słychać tej nuty podejrzliwości, co przed chwilą. Złagodniał, co bardzo ją uspokoiło. Bała się, że coś wyczuł… jego pytania pozwoliły jej zrozumieć powagę sytuacji.

-A co musisz wiedzieć?

-Wszystko.- Uśmiechnął się do niej. Bardzo lubiła, gdy to robił. Czuła się wtedy tak fajnie, tak inaczej… i on wtedy też ładnie wyglądał.- Opowiesz mi o sobie, a ja pokażę ci świat, tak jak chciałaś.


M&L


Gdy zjedliśmy śniadanie przygotowane przez tą babcię w dalszym ciągu siedzieliśmy jak na szpilkach nie wiedząc co nas czeka. To było okropne. Ta kobieta cały czas kręciła się po domu robiąc coś dziwnego i mrucząc pod nosem jakieś niezrozumiałe dla nas słowa. Myśl, że to czarownica coraz częściej mnie nachodziła. No bo kto to może być?

-Wiem, czego szukacie.- Odezwała się w końcu, a my spojrzeliśmy na nią zaskoczeni.- Lubię, gdy młodzi czarodzieje walczą o sprawiedliwość.

-Może nam pani pomóc?- Odważyłam się zadać pytanie. Chyba nie jest taka zła, jak się wydawała.

-Mogę, inaczej bym was tu nie zapraszała, bo po co?- Stwierdziła, a ja odetchnęłam z ulgą. Więc nic nam nie grozi.- W zakazanej księdze, którą posiadacie możecie znaleźć rozwiązanie, ale tylko jedno, ale ono nie jest zbyt dobre.

-Dlaczego?

-Wy chcecie, aby chłopak zwrócił ci moc i sam jej nie posiadał, a w księdze jest rozwiązanie, które sprawi, że obydwoje będziecie mieli swoją moc. I twoja moc, Kavico wcale nie będzie pełna. Zostanie ci połowa tego, co powinnaś posiadać, a Tom będzie miał całość.- Wyrecytowała wyraźnie. Byłam ciekawa o co chodzi… ale skąd ona zna nasze imiona?

-A kim pani jest?

-Jestem starą wygnaną czarodziejką. Nie słyszałaś o mnie?- Zmarszczyła brwi przyglądając mi się uważnie, a ja zaprzeczyłam kręcąc głową.- To może nawet i lepiej. Nie ważne kim jestem, chce wam pomóc. Możecie mi mówić Klara.

-Dobrze… więc czemu nie powinniśmy skorzystać z zakazanej księgi?- Zadałam kolejne pytanie, które najbardziej mnie nurtowało. Byłam przekonana, że w tej księdze znajdziemy proste zaklęcie, które nam pomoże. Ale chyba się myliłam…

-Po pierwsze, do tego potrzebna jest wielka miłość, która was nie łączy.- Popatrzyła na nas uważnie, jakby oczekiwała potwierdzenia. Szybko skinęłam głową przytakując jej. Z Tomem łączy nas wyłącznie znajomość… no może coś na granicy przyjaźni, ale na pewno nie jest to żadna miłość, ani mała, ani duża, ani wielka…-A po drugie seks to nie jest dobre rozwiązanie.- Kontynuowała, a ja prawie zakrztusiłam się własną śliną. Że niby coo…? Nawet nie spoglądałam na Toma wyobrażając sobie jaką musiał mieć teraz minę…- W księdze jest zapisane, że aby śmiertelnik nie musiał umierać, a czarodziejka nie musiała go niszczyć, jedynie ich wielka miłość zapieczętowana jednością, może ich od tego uchronić. Gdy do tego dojdzie, stanie się to co mówiłam… czyli obydwoje będziecie mieli moc. Ale to nie to, czego szukacie.

-Tak… więc… co mamy zrobić…?- Wydukałam jeszcze lekko zszokowana. Może dlatego byłam tak zdumiona, bo babcia nie owijała w bawełnę i walnęła prosto z mostu, że chodzi o seks… w księdze było to jakoś delikatniej napisane.

-Weź kartkę i pisz.- Nakazała Tomowi, który jakby dopiero teraz się ocknął wykonując natychmiast jej polecenie.- Krew Królowej Koraliny.- Zaczęła wymieniać…składniki?? Chłopak parsknął śmiechem na dźwięk imienia królowej, ale mi wcale nie było do śmiechu. Przeczuwałam, co będziemy musieli zrobić i to nie było nic łatwego, ani fajnego. Klara zgromiła go swoim spojrzeniem, dzięki czemu spoważniał.-Łuska smoka Kevina, piórko Floriany. Te trzy składniki musicie dla mnie zdobyć. No i jeszcze ślina Kavico, ale to akurat najprostsze.

-To konieczne?

-Tak. Potrzebuję ich do zaklęcia, inaczej nic nie zdziałam.- Stwierdziła bezradnie.- Ale musicie na siebie uważać, bo jak jedno z was zginie to nie będzie już miało sensu.

-Zginie?- Powtórzył gitarzysta z niepokojem w głosie. A czego on się spodziewał? Spacerku na polanie pięknych kwiatów? Strumyczka i zielonej trawki? Myślałam, że mam do czynienia z poważnym człowiekiem. A jego wszystko bawi. Rozumiem, że to coś nowego… ale gdyby zdawał sobie sprawę, co nam grozi, nie byłoby mu do śmiechu.

-Dam wam na drogę, wiewiórkę.

-Po co nam wiewiórka?

-Chłopcze, ty przestań zadawać pytania. Nie masz pojęcia o tym wszystkim więc się dostosuj i słuchaj Kavico.- Rzekła poważnie.- Gdy was odeślę do magicznego świata będziecie mogli używać mocy, ale nie przesadzajcie. I nikt nie może się dowiedzieć, że sprowadziłaś tam śmiertelnika.

-Dobrze…


Cdn.

Odcinek 10.”Może złapiemy się za ręce?”

Pocałunek był całkiem inny od tych, które miał za sobą chłopak. Na początku była bardzo delikatna i nieśmiała, a on zwyczajnie nie wiedział jak zareagować. TA dziewczyna była dziwna, wręcz kosmiczna, lecz ten pocałunek… podobało mu się! Z każdą chwilą ona była odważniejsza, on również odwzajemniał pocałunek. Był świadomy, że chyba nic do niej nie czuje, ale ten moment był magiczny. Dał się mu ponieść i oddał się tej małej przyjemności. Wcale nie chciał by to się skończyło…* Jednak nic nie trwa wiecznie, a brunetka w końcu oderwała się od niego cofając do tyłu. Wlepiła w niego swoje przejęte spojrzenie, chyba oczekując jakiejś reakcji, ale on kompletnie nie wiedział, jak się zachować.

-I jak? Dobrze?

-No… nawet bardzo dobrze, ale my… raczej nie powinniśmy tak robić.- Odparł cały czas zszokowany.

-Nie?- Zamrugała powiekami zawiedziona.- Przepraszam… ja nie wiedziałam. To się już więcej nie powtórzy, obiecuje…ja po prostu nie rozumiem…przepraszam, jestem taka niemądra…- Rozpłakała się jak mała dziewczynka, co czarnowłosego zupełnie już zaskoczyło. Nie spodziewał się takiej reakcji. Zrobiło mu się jej strasznie żal, nie chciał, aby płakała. Była taka ładna, słodka i niewinna. Jak mała bezbronna dziewczynka.

-Nie płacz…- Przygarnął ją do siebie chowając w swoich ramionach.- Nic się przecież nie stało.-Pogładził ją ręką po plecach chcąc uspokoić. Była dziwna, ale wyjątkowa. Nie wiedział jeszcze, że każdy jego gest w jej kierunku, ma wielkie znaczenie. Bo to nie była zwyczajna dziewczyna.

-Bo ja jestem dziwna, niczego nie wiem, wszystko mi musisz tłumaczyć. Ja się do niczego nie nadaje. Nie chce tak… Ja chce być normalna… – Dziewczyna łkała cicho, tuląc się w jego ramiona. Chłopak nie wiedział co powiedzieć. Prawda jest, że chwilami irytowała go jej niewiedza, lecz mimo wszystko coś go do niej ciągnęło.

-Ja ci pomogę, wszystko będzie dobrze, tylko nie płacz już…

-Te kropelki pieką…- Odsunęła się od niego dotykając palcami swoich mokrych policzków.-I rozmazują makijaż…

-Dlatego nie warto płakać, chyba, że ze szczęścia.- Uśmiechnął się do niej ciepło.

-A czym jest szczęście?- Kolejne pytanie, które wprawiło go w lekkie zakłopotanie. Czasami naprawdę nie wiedział, jak ma jej coś wytłumaczyć. Nie wszystko było takie proste, jakby się wydawało. A przecież każdy może postrzegać szczęście na swój sposób…

Szczęście to taki stan, kiedy wszystkie zmartwienia, troski, problemy odchodzą na bok. Nawet jeśli je mamy, to tego nie odczuwamy. Szczęście daje nam miłość, przyjaźń, ale też robienie czegoś dobrego dla innych. Każdy odczuwa je inaczej i z innego powodu, ale kiedy jesteś szczęśliwa, masz wrażenie, że unosisz się nad ziemią i nic nie może cie pokonać.*- Powiedział najlepiej, jak tylko potrafił, sam dał sobie dużo do myślenia tym wywodem.

-Jak to ładnie brzmi. Ja chyba jestem szczęśliwa…tylko jakoś nie unoszę się nad ziemią…

-To była tylko przenośnia…ludzie nie potrafią latać, więc nie mogą unosić się nad ziemią.

-No tak… jasne.- Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.-Bill, pokażesz mi coś?

-Co?- Zapytał z lekkim przerażeniem. Nie wiedział, czego ma się tym razem spodziewać… ona była nieprzewidywalna.

-Świat…


M&L


Gdy otworzyłam oczy okazało się, że to wszystko wcale nie było snem. Nadal byłam w tej samej pozycji, co w nocy. Było całkiem przyjemnie, wcale nie zmarzłam, co było zasługą Toma. Uniosłam głowę, aby na niego spojrzeć i myślałam, że zawału dostanę widząc coś kudłatego i rudego na jego głowie z wystającymi zębami. Pisnęłam chowając głowę pod bluzę, przez co obudziłam chłopaka.

-Co się dzieje?

-Coś ci siedzi na głowie…- Wymamrotałam w jego tors, po czym usłyszałam śmiech.

-To wiewiórka.- Uświadomił mnie rozpinając przy tym bluzę, żebym mogła się wydostać.- Patrz, zupełnie niegroźna.- Wskazał na zwierzę, które aktualnie znajdowało się na ziemi jakiś metr od nas. Patrzyła na mnie tymi swoimi ślepiami… i tak w dalszym ciągu mnie przerażała!

-Ciekawe, co robiła na twojej głowie…- Mruknęłam odsuwając się od niego. Byłam nieco obolała, ale w sumie ważne, że się wyspałam.- Dobra, chodźmy lepiej. Musimy znaleźć kogoś, aby dowiedzieć się, gdzie jesteśmy…- Podniosłam się i rozciągnęłam, nie ma to jak noc w ciemnym lesie. Odwróciłam się w jego stronę i wyciągnęłam do niego rękę, widząc, że nie za bardzo ma ochotę się ruszać.- No już.- Ponagliłam go, na co chwycił moją dłoń po chwili stając na równe nogi.- Tylko w którą stronę…- Westchnęłam ciężko rozglądając się dookoła. Było jaśniej niż wczoraj, więc nie było już tak przerażająco.

-Może w stronę słońca?- Zaproponował wskazując jedyną oświetloną ścieżkę.

-To dobry pomysł.- Zgodziłam się z nim i nie zwlekając dłużej ruszyłam w tamtą stronę, a on zaraz za mną. Właściwie nie wiedziałam, czego szukamy… ale przydałoby się znaleźć jakiegoś człowieka. Nie uśmiecha mi się spędzenie tu kolejnej nocy. Poza tym bez magii jesteśmy bezbronni.

-Może złapiemy się za ręce?- Odezwał się w pewnej chwili, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. Nie bardzo rozumiałam w jakim celu…- No tak, żeby się nie zgubić…albo nie przewrócić.- Wyjaśnił szybko, trochę te argumenty były dziwne, ale… w sumie, czemu nie. Jeżeli ma mu to w czymś pomóc… Szłam przodem, więc rzeczywiście mogłabym go zgubić, tym bardziej, że jest dość nieobliczalny. Skinęłam więc głową i złapałam go za rękę prowadząc przed siebie. Miałam nadzieję, że nie będziemy musieli długo iść. Dobrze by było wyjść z tego lasu…-Ale się narobiło…

-Poradzimy sobie.

-Bez czarów?

-Chyba nie zawsze miałeś moc, nie?

-No tak, ale nigdy nie byłem w takiej dziwnej sytuacji.

-Musisz się przyzwyczaić, teraz czekają cię same takie.- Stwierdziłam z przekonaniem. Cały czas uważnie obserwowałam wszystko dookoła, czułam się niepewnie w tym miejscu. Bałam się, że zaraz coś się wydarzy. Choćby wyskoczy czarownik zza krzaka… a czarownicy nie lubią czarodziei, więc brak mocy z naszej strony bardzo ułatwiłby takiemu zadanie.-Kiedyś też miałam różne wpadki z czarami. Nie zawsze wszystko wychodziło tak jak chciałam, a mój ojciec się tylko denerwował. Nie miał do mnie cierpliwości, nie dość, że byłam taką ofermą, to jeszcze go nie słuchałam… ostatnio też go nie posłuchałam i zapomniałam, o tym całym promieniowaniu… dlatego teraz masz większość mojej mocy i jesteś zagrożony.- Wyjawiłam wzdychając cicho. Cóż, mam wyrzuty sumienia i chyba już zawsze będę je mieć. Kaulitz, okazał się zupełnie w porządku, a ja nie widzę powodu dla, którego miałby odpowiadać za moje błędy. Jest mi z tym bardzo źle, że go w to wszystko wpakowałam…- Jestem taka nierozważna… dobrze wiedziałam, że z magią nie ma żartów. Bawiłam się tym… robiłam co chciałam, nie przywiązywałam wagi do nauki, aż w końcu się doigrałam. Najgorsze jest, to, że nie mogę nawet cię obronić…nie wiem, jak naprawić swój błąd. Przecież nie mamy pewności, że znajdziemy rozwiązanie przed upływem czasu…

-Co się stanie, jeżeli nie znajdziemy? Jeżeli nie odzyskasz swojej mocy?

-Stracę ją całkowicie, ty za to będziesz miał ją całą… i będą…chcieli cie zniszczyć, zresztą mnie też.- Odparłam lekko drżącym głosem.- Nie jest dopuszczalne, aby śmiertelnik został czarodziejem, a czarodziejka śmiertelniczką. Czarodzieje boją się, że takie osoby ich wydadzą… że cały świat dowie się o ich istnieniu.

-To znaczy, że nie mamy wyjścia i musimy znaleźć rozwiązanie.

-Właśnie. A jeżeli nawet nie… będziesz na tyle silny, że zdołasz się obronić. Trudno będzie cię zniszczyć, tylko musisz się nauczyć kilku ważnych zaklęć. Popracujemy nad tym w międzyczasie.- Posłałam mu lekki uśmiech. Nie ma to, jak dobra mina do złej gry. Wiem, że przynajmniej jedno z nas będzie żyło.

-Uważaj…- Chwycił mnie nagle w pasie odciągając do tyłu. Jak się okazało ścieżka się skończyła, a na dole widać było zieloną polanę oświetloną przez jasne promienie słońca. Widok był nie do opisania, aż chciało się tam być. Ale skakać raczej nie warto, dobrze, że mam tak spostrzegawczego towarzysza bo pewnie już leżałabym gdzieś na dole…

-Dzięki.- Szepnęłam cały czas wpatrując się wielkimi oczyma w dół.- Myślisz, że da się tam jakoś zejść?

-Może tamtędy?- Wskazał na kamienne schodki prowadzące na dół. Uśmiechnęłam się, czego nie mógł dostrzec, gdyż w dalszym ciągu stał za mną trzymając mnie w pasie. Właśnie!- Możesz już puścić…- Mruknęłam niepewnie.

-A..no, przepraszam zamyśliłem się.- Wydukał lekko zmieszany i zabrał ręce.- To idziemy? Pewnie tam kogoś spotkamy, a może nawet czary będą działały?

-Tak, chodźmy.- Zgodziłam się.

-Vico… nie boisz się?

-Czego?

-Wszystkiego… tego co będzie, tego co się stanie…

-Nie mogę się bać. I ty też nie możesz…- Zerknęłam na niego posyłając mu uśmiech.

-Heej, widzieliście może wiewiórkę?- Usłyszeliśmy nagle czyjś głos przed sobą, który należał do jakiejś młodej dziewczyny. Wydawała się nie być w ogóle zaskoczona naszym widokiem, my natomiast nie wiedzieliśmy skąd się ona wzięła. Nawet nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się na dole…- Znowu mi zwiała, babcia twierdzi, że sama wróci, ale nigdy nic nie wiadomo…

-E… no… widzieliśmy, ale tylko przez chwilę. Była w tym lesie na górze…- Wydukałam.

-Babcia na was czeka.- Uśmiechnęła się.- Idźcie do niej, zrobiła wam śniadanie.

-Jak to na nas czeka? Skąd wie, że tutaj jesteśmy?

-Po prostu wie.- Wzruszyła ramionami.- A teraz wybaczcie, ale idę poszukać wiewiórki.

-Jasne…

-Idźcie prosto do chatki.- Rzuciła na koniec i wyminęła nas wspinając się po tych samych schodkach, po których my zeszliśmy. Nawet ja, czarodziejka byłam zdumiona tym spotkaniem. Ta dziewczyna była naprawdę jakaś dziwna…

-Myślisz, że powinniśmy jej posłuchać?

-A czemu nie? Nie wyglądała na kogoś, kto chciałby nas skrzywdzić.- Stwierdziłam z przekonaniem.- Poza tym wydaje mi się, że ta „babcia” może nam bardzo pomóc.

-Jeszcze nigdy w życiu nie miałem takiej przygody.

-Dobrze, że myślisz o tym wszystkim w taki pozytywny sposób. Tak jest właśnie dobrze.

-Na razie nie mam się czym przejmować… wszystko wydaje się proste.

-I miejmy nadzieję, że tak pozostanie.- Westchnęłam. Miał racje, wszystko było proste, aż za bardzo. I byłam pewna, że w końcu coś się wydarzy. Bo to nie może być łatwa droga, w świecie magii nie ma takich dróg, jeżeli chce się dotrzeć do jakiegoś celu. Potrzeba na to dużo siły, zaradności, rozumu i jeszcze wielu innych ważnych cech. Tak naprawdę w każdej chwili czyha na nas jakieś nieszczęście, musimy je po prostu umieć zauważyć i zwinnie ominąć.

-To tutaj zamiast psów i kotów, trzyma się w domu wiewiórki?- Odezwał się po chwili.

-Niektórzy czarodzieje są dziwni.

-No, ale ty jesteś całkiem normalna.

-Bo ja jestem…

-Wyjątkowa…- Wszedł mi w słowo pesząc mnie przy tym. Na pewno sama bym siebie tak nie określiła. To było dla mnie bardzo miłe.

-Dla ciebie wyjątkowa, a dla kogoś innego nienormalna.- Uśmiechnęłam się niewyraźnie.

-Więc ktoś inny musi naprawdę być głupi.

-Dla ciebie to coś nowego… a dla innych czarodziei nie, więc patrzą na mnie z góry. Poza tym wcale im się nie podoba, że mam tak dużą moc… to znaczy, miałam.- Powiedziałam jednocześnie po raz kolejny uświadamiając sobie, że już wcale nie jestem taka silna jak dawniej. Jak to jest, że w ciągu jednej przypadkowej chwili można stracić tak wiele…

-To chyba tutaj… trochę, jak w tej bajce „Jaś i Małgosia”…

-Taa… oby ta babcia nie chciała nas zjeść…


Cdn.


*Pomysłodawca 16marta05 xd

odcinek 9.”W takim razie ja ciebie kocham.”

Nie ma to, jak „szczęście” Kaulitza. Byłam mu wdzięczna, że wyratował nas z tej nieprzyjemnej sytuacji, bo ja sama przyznam, że spanikowałam i na pewno nic bym nie zrobiła. Szkoda tylko, że sprowadził nas do miejsca, gdzie nic nie można zdziałać. Nasze moce nie działają. Po prostu nic nie możemy zrobić! A w tym przypadku bez magii jesteśmy postawieni przed ścianą, tym bardziej, że nie wiemy gdzie jesteśmy. Jakby tego było mało wszędzie jest ciemno, jak nie powiem gdzie i ledwo widzimy swoje twarze.

-Jesteś bardzo zła?

-Nie, skąd. Jestem cholernie zadowolona, że stoję w środku obcego, ciemnego lasu i nie wiem, co mnie czeka.- Zironizowałam starając się nad sobą panować. Muszę być wyrozumiała…muszę!

-To fajnie, bo chyba będziemy musieli zostać tu, aż się rozjaśni…- Stwierdził, a po moim ciele przeszedł nieprzyjemny deszcz. Nie wyobrażam sobie spędzenia w tym miejscu całej nocy. Niby jak!?-Może nie będzie tak źle…

-Czytasz mi w myślach!?- Wypaliłam wytężając wzrok, aby móc dostrzec wyraz jego twarzy. Jedyne co doskonale wiedziałam, to jego świecące ślepia. Mogłyby robić za latarki, gdyby tylko świeciły troszkę mocniej i jaśniej…

-Nie, no niby jak? Przecież żadne czary tu nie działają.

-Masz księgę?

-Jasne, cały czas.- Odparł, jakby było to oczywiste. Może dla niego, bo ja na przykład uważam, że można się spodziewać po nim wszystkiego. Ciekawe, co jeszcze mnie czeka podczas tej znajomości.- Ale raczej nic w niej nie znajdziemy po ciemku.

-Przecież wiem.- Burknęłam i ostrożnie się poruszając wyszukałam po omacku jakiegoś odpowiedniego miejsca, gdzie mogłabym usiąść. W rezultacie wylądowałam na trawie pod jakimś wielkim drzewem.- Za cholerę nie wiem, gdzie możemy być. O czym myślałeś, gdy nas przenosiłeś?

-Nie wiem… tylko o tym, aby nas uratować. Ta czarodziejka wyglądała na nieźle wkurzoną, każda sekunda się liczyła. Przecież wystarczyłoby, żeby ruszyła palcem, a już by cie nie było!- Wyrecytował z wielkim przejęciem i po chwili usiadł obok mnie.

-Mnie? A ty, to co? Ciebie jako pierwszego chciała zniszczyć.- Przypomniałam mu, bo dość dziwnie zabrzmiały jego słowa.

-Ale ja użyłem ochronnego zaklęcia, więc byłem bezpieczny.- Oświadczył, co mnie wmurowało w ziemię. Nie wiem, co bardziej… to, że potrafił użyć tego zaklęcia w odpowiedniej chwili, czy to, że uratował mnie. Wiem, że niby jesteśmy w jednej drużynie, ale mimo wszystko on w dalszym ciągu jest zwykłym człowiekiem… przecież mógł dać sobie ze mną spokój i wykorzystać swoją moc na zaspokojenie swoich pragnień. Niekoniecznie zgodnych z magicznym prawem. Jestem przeszkodą, aby mógł robić, to na co ma ochotę…- Przynajmniej na coś przydała się twoja lekcja, ale mogłaś od razu nauczyć mnie, jak ochronić inną osobę, w tym przypadku ciebie. Byłoby chyba prościej i nie siedzielibyśmy tutaj.- Dodał nieco przemądrzałym tonem, a ja dopiero teraz się ocknęłam.

-A nie myślałeś nigdy, żeby wykorzystać swoją moc tak jak ty tego chcesz? Na przykład stworzyłeś dziewczynę bratu, nie chciałbyś jeszcze więcej? Mogłeś pozwolić, aby mnie zniszczyła, a wtedy robiłbyś wszystko, to co tylko by ci się podobało i miałbyś jeszcze większą moc, bo mnie już by nie było…

-Za kogo ty mnie masz?- Odwrócił głowę w moją stronę, czułam jak przeszywa mnie wzrokiem i zrobiło mi się głupio.- Ty chcesz darować mi życie ryzykując wszystko, a ja w zamian miałbym chcieć cie usunąć?

-Masz prawo być zły… w końcu to wszystko moja wina, gdyby nie ja, nie miałbyś tych wszystkich problemów… nie musiałbyś teraz tu być, szukać rozwiązania tylko po to, aby móc dalej żyć.- Starałam się uargumentować jakoś swój tok myślenia.

-Nigdy nie miałem i nie będę miał ci tego za złe.- Rzekł poważnym tonem, aż mnie dreszcze przeszły.-Cieszę się, że cie poznałem… znamy się krótko, ale już wprowadziłaś do mojego życia wiele nowych barw… wszystko było takie monotonne, bez sensu i nagle pojawiłaś się ty.

-Myślałam, że mnie nienawidzisz, że wszystko ci popsułam…

-Mojego życia nie da się bardziej popsuć, ratujesz jego pozostałości.- Zupełnie nie wiedziałam, jak mam się zachować. Poczułam się trochę, jakby wyznawał mi nie wiadomo, co ważnego… a to było takie przyjemne i miłe…Nigdy nikt nie dał mi do zrozumienia, że robię nawet o tym nie wiedząc, coś dobrego.- A poza tym… jesteś zbyt ładna, żeby móc się na ciebie złościć.- W tej chwili dziękowałam w duchu, że jest tak ciemno. Czułam jak moje policzki płoną, gdyby to było możliwe cały las by rozjaśniał pod ich wpływem.- Już tak mam, że dla dziewczyn, które mi się podobają jestem w stanie wiele poświęcić. Może życie to jednak zbyt wiele, ale… ale dla ciebie chciałem to zrobić. Nie wiem do końca dlaczego… po prostu chciałem.- Nawet nie pomyślał, jak bardzo stawia mnie w niezręcznej sytuacji. A ja z tego wszystkiego kompletnie się pogubiłam… że niby przekazał mi, że mu się podobam? Chyba jestem za tępa, aby go zrozumieć.- Dlaczego nic nie mówisz? Zasnęłaś?

-Nie… po prostu nie wiem, co mam powiedzieć…- Odezwałam się niepewnie. Głos mi lekko drżał, czego nie umiałam opanować.

-Może przynajmniej, że też mnie lubisz?- Zasugerował z delikatnym uśmiechem, który od razu wyczułam.

-Lubię… wbrew pozorom jesteś bardzo fajny i można z tobą wytrzymać.- Skwitowałam również się uśmiechając, jednak nieco szerzej, nie mogłam się powstrzymać. Uśmiech sam wpływał na moją twarz.

-Uh, kamień z serca… już myślałem, że mi tu wygarniesz jaki to jestem okropny.

-Przecież nie jesteś.- Westchnęłam cicho.-Jesteś całkowicie w porządku…- Dodałam ziewając przy tym. Poczułam nieprzyjemny dreszcz, gdy chłodny wiatr dał o sobie znać. To będzie najgorsza noc w moim życiu…

-Zimno ci?- Trochę mnie znużyło, więc jego głos nieźle mnie pobudził. Dopiero po chwili zanalizowałam jego słowa, a sens ich dotarł do mnie, gdy zauważyłam, że rozpina bluzę, natychmiast go zatrzymałam…

-Przestań, nic mi nie będzie.

-Ale zmarzniesz… do rana jeszcze daleko.

-Ty też zmarzniesz, jak ją zdejmiesz.- Stwierdziłam stanowczo. To był z jego strony miły gest, ale nie ma mowy. Będę go potem miała na sumieniu.

-Ja jestem facetem, nie czuję zimna tak jak ty.- Drążył dalej stojąc uparcie przy swoim. Może mówić co chce, ale mnie nie przekona.- Proszę no nie bądź taka, przynajmniej się na coś przydam. W końcu to ja nas w to wpakowałem.

-Daj już spokój. Idę spać.- Zakończyłam nie chcąc już słyszeć, żadnych głupich argumentów z jego strony.

-W takim razie mam inny pomysł, dzięki któremu nam obojgu będzie ciepło.- Uniosłam na niego swoje pytające spojrzenie, a on rozłożył ramiona wraz ze swoją bluzą, nie bardzo zrozumiałam o co mu chodzi…- Obejmij mnie…

-Ale wiesz… mi nie jest, aż tak zimno.- Powiedziałam po chwili namysłu. Nie miałam odwagi się do niego zbliżyć… nie, no gdzie mi do niego?

-Oj, nie bój się… przecież cie nie zjem, chce tylko abyśmy jakoś dotrwali do jutra…- Przyciągnął mnie znienacka do siebie, a ja już nie miałam jak zaprotestować. Zostałam zwyczajnie uwięziona w jego bluzie…

-To, że powiedzieliśmy sobie dzisiaj trochę miłych słów nie znaczy, że mamy się do siebie kleić…- Wymamrotałam w jego tors, do którego zostałam przygnieciona. Ładnie pachnie…ale! Myślmy trzeźwo.

-Nie marudź. Utulę cię, będziesz spała jak niemowlę…

-W tak niewygodnej pozycji raczej nie.- Poskarżyłam się jednocześnie próbując poprzekręcać ręce tak, aby móc nimi jakoś swobodnie poruszać.

-Mówiłem, żebyś mnie objęła…

-Teraz ty marudzisz.- Zauważyłam inteligentnie po czym, gdy już udało mi się wydostać ręce spod swojego brzucha owinęłam je wokół jego ciała dobrowolnie się do niego przytulając.- Od razu lepiej…

-Też tak myślę. Ładnie pachniesz…

-Ty też.- Uśmiechnęłam się pod nosem. Przy takich zapachach to ja mogłabym spać zawsze…

-Ciepło ci?

-Gorąco.

-Czemu mnie to nie dziwi…

-Phi. Dobranoc.- Parsknęłam pod nosem, po czym nastała cisza. Dopiero teraz mogłam usłyszeć bicie jego serca, jakoś nic poza tym do mnie nie docierało…to dopiero dziwne.


M&L


Czarnowłosy wszedł do kuchni rozciągając się przy tym, nie był pewien, czy aby na pewno już się obudził. To co zobaczył przeszło chyba jego najśmielsze wyobrażenia… to chyba już lekka przesada. Stwierdzając, że to co widzi jest rzeczywistością z przerażeniem podbiegł do dziewczyny i chwycił jej rękę uniemożliwiając jakiekolwiek ruchy, a wolną dłonią zakręcił gaz.

-O, Bill… już wstałeś.- Uśmiechnęła się do niego, czego wcale nie rozumiał. Prawie wsadziła rękę do ognia, a zachowuje się jakby nic się nie stało!- Chciałam sprawdzić, czy to naprawdę grzeje…

-Alle, tego się nie sprawdza, po prostu trzeba uwierzyć, że tak jest w innym wypadku spalisz sobie dłoń.- Wyjaśnił, jak małemu dziecku. Jeszcze trochę i się do tego przyzwyczai. Coraz częściej zaczynał się zastawiać, skąd ona się w ogóle wzięła. Może Tom ją poznał w jakimś wariatkowie? Choć była bardzo piękna i robiła na nim niemałe wrażenie, niepokoiło go jej zachowanie. Jeszcze nigdy w życiu nie spotkał się z czymś takim. Już nawet nie wie, jak powinien się zachowywać… a jak na złość nie może zapytać o nic brata, bo zniknął gdzieś. Gdyby tylko wiedział, że dosłownie zniknął…

-To musiałoby być bardzo fascynujące.

-Raczej nieprzyjemne, potem miałabyś bardzo niefajną skórę.

-Oh… to byłoby fatalnie, przecież ona jest taka delikatna.- Posmutniała na samą myśl.- Jestem bardzo nierozważna.

-Tak, dlatego lepiej nic nie sprawdzaj. Jak czegoś nie wiesz, zapytaj.

-A ty znasz na wszystko odpowiedź?

-Nie wiem, czy na wszystko, ale myślę, że w większości wątpliwości będę mógł ci pomóc.- Stwierdził pewnie.- A teraz siadaj, zrobię śniadanie.- Wskazał jej miejsce przy stole jednocześnie puszczając jej rękę.

-Ty jesteś taki zaradny i w ogóle mądry.- Zachwyciła się patrząc na niego z podziwem.- A ze mnie taka niezdara…

-Nauczysz się jeszcze wszystkiego.

-Ty mnie nauczysz? Bo ja jeszcze wielu rzeczy nie umiem… jestem taka niedoświadczona!

-Ym… a czemu akurat ja?

-Bo ty jesteś taki cudowny, zaradny, wspaniały, idealny…

-W ten sposób raczej nie mówi się o osobie, którą zna się tak krótko.

-Nie? A o jakiej…

-Już prędzej o kimś kogo się kocha. Przecież w rzeczywistości nikt nie jest ideałem, jeżeli kogoś się nim nazywa, musi być naprawdę ważny dla danej osoby.

-W takim razie ja ciebie kocham.- Wzruszyła ramionami, jak gdyby nigdy nic i uśmiechnęła się do niego wesoło. Chłopak natomiast stał w bezruchu wpatrując się w nią zszokowany, no czegoś takiego jeszcze nie było…

-No, ale… są różne rodzaje miłości.- Odezwał się po chwili lekko zmieszany.- Można kochać kogoś, jak brata, czy siostrę… na przykład, jak ja i Tom… ale ty nie jesteś moją siostrą, więc nie możesz mnie tak kochać, bardziej już możesz kochać miłością przyjacielską… ale jest jeszcze rodzaj takiej miłości, w sensie że ktoś jest z kimś w związku.- Wyjaśnił z nadzwyczajnym spokojem.

-A o co chodzi w tym związku?

-Więc… ludzie łączą się w pary, bo się kochają,  wtedy chodzą wszędzie razem, przytulają się, całują… zakładają rodzinę…

-A o co chodzi w tym całowaniu i przytulaniu?

-Hm…no… po prostu…- Zastanowił się przez chwilę nie bardzo wiedząc, jak jej to wytłumaczyć. To było jedno z tych dziwnych i trudnych pytań…- Przytulanie jest proste, po prostu jesteś blisko kogoś i go obejmujesz…A całowanie… no więc… Dwie osoby łączą ze sobą swoje usta iii… no… wsuwają sobie do buzi język, a potem no… tak… tak nimi poruszają jakby w rytm jakiejś muzyki! Tak delikatnie, ale stanowczo… tak, tak z uczuciem, z przejęciem… to cudowne uczucie, to jest takie… przyjemne i w ogóle… Wtedy całkiem odpływasz i pogrążasz się w tym co robisz, dajesz komuś część siebie i to jest coś naprawdę niesamowitego. Tego nie da się opisać słowami…- Wyrecytował gestykulując przy tym z przejęciem rękami. Bardzo się wczuł i chyba w pełni udało mu się wyjaśnić, to czego nie rozumiała brunetka.

Zrobiła z ust dzióbek patrząc na niego zamyślona, by po chwili jednym krokiem pokonać dzielącą ich odległość i złączyć swoje wargi z jego ustami…


Cdn.

odcinek 8.”Vico…chyba coś nie działa.”

 

Odkąd przyłapałam ojca na próbie użycia zakazanego zaklęcia straciłam do niego zaufanie. Nie wiem już czego mogę się spodziewać. W każdym razie mam zamiar być bardzo czujna i to samo poleciłam Tomowi. Nauczyłam go zaklęcia ochronnego przed magią, ale nie powiedziałam dlaczego. Wolałam go nie straszyć. Mam nadzieję jednak, że nie będzie musiał tego używać. Nie jest na tyle doświadczonym czarodziejem, aby w pełni go to ochroniło. Poza tym takie zaklęcie działa tylko przez jakiś czas, więc właściwie jakby ktoś chciał rzucić na niego czar, szanse na to, że się przed tym uchroni są minimalne. A ja sama pomóc mu nie mogę. Niestety jestem zbyt słaba i muszę szybko coś wymyślić. Naprawdę nie chcę, aby on cierpiał przez tak podłe zaklęcie. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, że można by kogoś zmusić do miłości. Oczywiście mój ojciec miał racje- gdyby rzucił na niego to zaklęcie, chłopak bez problemu poddałby się śmierci, tylko i wyłącznie dla mnie. Zaklęcie miłości, jest bardzo niebezpieczne. Człowiek wtedy właściwie nie myśli racjonalnie. Pragnie tylko, aby osoba, którą „kocha”, była szczęśliwa i jeżeli to możliwe była jego. Nie powiem, żeby to było nieprzyjemne, ale co mi po miłości, która nie jest prawdziwa?

Właściwie to, co Tom zrobił dla swojego brata jest podobne. Stworzył mu idealną dziewczynę, której kazał go pokochać. Ona nie wie do końca o co w tym wszystkim chodzi. Nie ma pojęcia o prawdziwym życiu. Jest jak wymyślona postać wyrwana z ludzkiej wyobraźni…nie wiem, co z tego wyjdzie. Na razie jednak mam swoje problemy, więc idealną dziewczynę zostawię sobie na koniec.

Poprosiłam także Toma, żeby używając swojej mocy, pomógł mi zabezpieczyć pokój. Mianowicie nie chcę, aby ktokolwiek zjawiał się w nim za pomocą magii. Potrzebuję odrobiny prywatności, to po pierwsze, a po drugie nie mam zamiaru wracając do siebie obawiać się, że zastanę tu Nicolaiema, albo jeszcze kogoś innego. Teraz zapewne wiele osób będzie chciało wtrącić się w moją sprawę ze śmiertelnikiem. Cóż, taki jest właśnie magiczny świat…

Nie było łatwo, ale po wielu próbach Tomowi się w końcu udało i byłam z niego dumna. Jak na kogoś, kto nigdy nie miał do czynienia z magią bardzo szybko się uczy, to jest ogromny plus. I myślę, że dzięki temu będzie nam o wiele łatwiej. Teraz on ma moc i to od niego wszystko zależy.


-Chcesz to wszystko przeczytać?- Spojrzał na mnie z przerażeniem. Znajdowaliśmy się w piwnicy, gdzie było mnóstwo półek z księgami. Każda była inna i w każdej było kilkaset różnych zaklęć, bądź podpowiedzi, czy też rozwiązań. Niestety nie ma innego wyjścia, muszę sprawdzić każdą z osoba jeżeli chcę znaleźć odpowiednie wyjście z sytuacji. Największym minusem tego jest to, że prawdopodobnie nie znajdę nic, co by nam pomogło.

-Musimy rzucić na to okiem, zajmie nam to z tydzień, ale nie widzę innego sposobu. Jeżeli nawet nie znajdziemy odpowiedniego zaklęcia, zawsze możemy natknąć się na bardzo przydatną podpowiedź.- Wyjaśniłam.-Chyba, że… mógłbyś użyć swoich czarów.

-Jak?

-Używając zaklęcia możesz spośród tych wszystkich ksiąg wybrać tylko te, które nam się do czegoś przydadzą.

-A, to przecież żaden problem.- Stwierdził pewny siebie.- Potrzebna do tego jakaś specjalna formułka?

-Nie, możesz działać sam.- Odparłam czekając na jego działanie. Byłam pewna, że coś pójdzie nie tak, ale nie chciałam mu przeszkadzać. Niech się wykaże, nawet jeżeli miałoby być śmiesznie… nic złego się nie stanie, więc nie ma powodu do obaw.

Oparłam się o ścianę i z daleka patrzyłam na jego poczynania. Miałam okazję, aby uważniej mu się przypatrzeć. Był naprawdę ładny, nawet w tym niewielkim oświetleniu. Dlaczego w świecie magii nie ma takich przystojnych czarodziei? Zamyśliłam się, ale na bardzo krótko, wielki hałas przywrócił mnie do rzeczywistości. Zamrugałam oczami i nie mogłam powstrzymać śmiechu, gdy zobaczyłam wszystkie księgi leżące na podłodze.- Prawie ci się udało…- Spoważniałam widząc jego minę.

-Więc w tych wszystkich księgach jest rozwiązanie?

-Nie. Tylko w tej jednej.- Wskazałam na wysoką półkę, gdzie leżała jedna zakurzona księga.- Dobrze się spisałeś…- Pochwaliłam go ukrywając swoje rozbawienie.- Teraz ją zdejmij…albo lepiej nie.- W ostatniej chwili zrezygnowałam z tego pomysłu. Lepiej nie ryzykować… mógłby zrobić tak, że spadła by na całą resztę i wrócilibyśmy do punktu wyjścia.- Sama to zrobię.- Nie czekając dłużej uniosłam palec ku księdze i używając pozostałości mojej mocy zniosłam ją prosto w ręce chłopaka.- Teraz trzeba ją przeszukać, tylko…

-Co za nierozwaga!- Nie dokończyłam słysząc czyjś oburzony głos. Odwróciliśmy się za siebie, a naszym oczom ukazały się jakieś dwie postaci. Nie byłam w stanie do końca rozpoznać kim są, bo stali akurat w miejscu, gdzie nie docierało światło.

-Wiadomo, przecież to córka tej całej Susanne.

-Jak i matka, tak i córka. Nie wiem, jak mogli chcieć, aby to dziecko panowało nad naszym królestwem.

-Przepraszam bardzo, co tu robicie?- Wtrąciłam się mocno zirytowana. Nie dość, że pojawiają się bez zaproszenia, to jeszcze obrażają mnie do tego wypominając imię mojej matki.

-Przybyliśmy przemówić ci do rozsądku. Chyba nas pamiętasz? Anastasis i Mick.- Oznajmiła dziewczyna robiąc kilka kroków do przodu, dzięki czemu mogłam ją lepiej widzieć. Od razu sobie przypomniałam tą wredną czarodziejkę. Miałam przez nią wiele nieprzyjemności, zawsze gdy się pojawiała działo się coś złego.

-Nikt nie musi mi do niczego przemawiać.- Syknęłam patrząc na nią z mordem w oczach.- A już na pewno nie wy.

-Jak mogłaś przyprowadzić tutaj śmiertelnika i udostępnić mu nasze księgi!?- Oburzyła się.- Złamałaś zasadę.

-On też jest czarodziejem, ma prawo tutaj być.

-Nie jest!- Zaprzeczyła stanowczo.- Zniszcz go.- Nakazała rzucając mi pod nogi zaklęty sztylet. Aż mną wstrząsnęło, gdy go zobaczyłam.

-Nie mam zamiaru.- Oświadczyłam spokojnie, po czym przesunęłam nogą narzędzie pod ścianę.

-Jeżeli tego teraz nie zrobisz będziemy zmuszeni zniszczyć nie tylko jego, ale i ciebie.- Rzekła nie spuszczając ze mnie wzroku. Choć przeraziły mnie jej słowa, nawet przez moment nie pomyślałam, aby wykonać jej polecenie.- A dobrze wiesz, że nie zdołasz się obronić bez mocy, bo właściwie jej nie posiadasz.

-Ale ja posiadam.- Prawie zadrżałam, gdy odezwał się Tom. Jakbym tylko miała choć odrobinę więcej siły sprawiłabym, aby zniknął. Nie daruje sobie, jeżeli coś mu zrobią. A wiem, że z nimi nie ma żartów… i nie mam pomysłu jak wybrnąć z tej sytuacji?

-Ty? Nie rozśmieszaj mnie. Umiesz co najwyżej przenosić przedmioty i może wyczarować królika w kapeluszu.- Zadrwiła.

-Nie doceniasz mnie.- Mruknął stając bliżej mnie. W sumie miał racje… bo może i nie ma doświadczenia, nie zna wielu potrzebnych zaklęć, ale stworzył człowieka. I uratował też komuś życie… wbrew pozorom potrafi więcej niż się wydaje.- Ale cóż… chętnie bym jeszcze z wami na ten temat podyskutował, jednak śpieszy nam się.- Dodał całkiem pewny siebie i zanim czarodziejka zdążyła otworzyć usta chwycił mnie za rękę przenosząc nas w inne miejsce…


M&L


Drgnął niespokojnie słysząc, jak drzwi od jego pokoju otwierają się i ktoś wpada do środka bez wcześniejszego uprzedzenia. W ostatniej chwili naciągnął na siebie spodnie zanim stanęła przed nim brunetka, która również nie była w pełni ubrana.

-Coś się stało?- Wydukał patrząc na nią niepewnie. Nie czuł się skrępowany z powodu, że nie miał na sobie koszulki, ale raczej dlatego, że ona jej nie miała. Była w samym staniku i na dodatek niezapiętym.

-Tak. Nie wiem kto taki mądry wymyślił to coś, ale za cholerę nie mogę sobie z tym poradzić!- Wyrecytowała ze złością podchodząc do niego bliżej.- Możesz mi pomóc?

-Ale o czym ty mówisz?

-O tym, co się ponoć zwie, biustonosz.- Wyjaśniła w ogóle nie zastanawiając się nad tym, co on sobie o niej myśli. Dla niego było to dziwne, a dla niej jeszcze bardziej. Ma trudności z wykonywaniem podstawowych czynności i choć już trochę żyje, nadal wszystko wydaje jej się nowe.

-Aaa…no dobrze…- Pokiwał głową, jakby chciał przekonać sam siebie. Dziewczyna odwróciła się do niego tyłem, a on pomógł jej się uporać z zapięciem. Rzeczywiście okazało się to dość skomplikowane…- Gotowe.

-Dzięki, jesteś wielki.- Uśmiechnęła się szeroko.-A mogłabym… cię dotknąć?- Uniosła na niego swoje czekoladowe spojrzenie. Nie miał czasu zastanawiać się nad jej niecodziennym zachowaniem, kiedy była taka urocza i za każdym razem sprawiała, że czuł się fantastycznie mogąc być w jej towarzystwie i na nią patrzeć. Kompletnie nie wiedział skąd jego brat ją wytrzasną, ale był mu za to bardzo wdzięczny.

-Yyy…proszę.- Nie miał powodów, aby jej na to nie pozwolić, chociaż tak naprawdę nie rozumiał, dlaczego zadała mu takie dziwne pytanie.

-Jaki miękki.- Zaśmiała się, gdy dotknęła jego brzucha. Zupełnie się zdezorientował, chyba przestał już myśleć. Może to mu się tylko śni?

-To brzuch.

-Wiem, co to jest.- Zmarszczyła brwi, a po jego ciele przeszedł dreszcz, gdy zaczęła błądzić ręką po jego torsie.- Fajny jesteś… taki ciepły… chcesz dotknąć też mnie?

-Ym… nie wiesz, lepiej nie. Może ubierzesz się i pójdziemy na spacer?- Zaproponował lekko speszony.

-Dobrze, to ja pójdę się ubrać.- Uśmiechnęła się i skierowała kroki do wyjścia. Odprowadził ją wzrokiem, a gdy zniknęła za drzwiami poczuł, jakby dopiero teraz zaczął normalnie oddychać.

Czuł się przy niej, jakby znajdował się poza rzeczywistością. Ale podobało mu się to…


M&L


Doznałam szoku widząc dookoła siebie pełno zieleni… Drzewa, krzaki, ciemność. Las? Rozejrzałam się szybko dookoła w poszukiwaniu Toma, którego nie było obok.

-Kaulitz!?

-Słucham?- Podskoczyłam słysząc za sobą jego głos. Odwróciłam się napięcie próbując go dostrzec, ale było zbyt ciemno. Widziałam tylko jakieś zarysy…-Tu jestem.- Coś przeleciało mi przed oczami, prawdopodobnie jego dłoń.

-Gdzie my jesteśmy?

-Nie wiem.- Stwierdził nie bardzo przejęty.- Myślałem, że ty mi to powiesz.

-Myślałam, że będę ci dziękować za twoją jakże odważną i odpowiedzialną reakcję, a tymczasem przeniosłeś nas w jakieś dzikie, nieznane miejsce.

-Nie chciałem przecież, ale możemy to zaraz zmienić, nie?- Ponownie dzisiejszego dnia złapał moją rękę i tym razem poczułam przyjemny dreszcz, choć nie mam pojęcia dlaczego…- Więc gdzie sobie pani życzy?

-Gdzieś, gdzie będzie jasno, sucho i bezpiecznie.

-Proszę bardzo.- Nie widziałam, ale czułam jak się uśmiecha.- Vico… chyba coś nie działa.- Usłyszałam po chwili jego niepewny głos. Cały spokój, który odczuwałam jeszcze przed chwilą gdzieś uleciał…


Cdn.

 

odcinek 7.”Czyli nie zabijesz mnie?”

 

Zaświecił światło wchodząc do swojego pokoju cały rozpromieniony, zdziwił się na widok brata siedzącego na fotelu. To, że sobie siedzi to jeszcze nic nadzwyczajnego, ale dlaczego po ciemku?

-A co ty tutaj robisz?- Zwrócił na siebie jego uwagę.

-Myślę.- Odpowiedź bliźniaka mogłaby wprawić go w zdziwienie, gdyby nie to, że ostatnio takie zachowanie jest u niego normą. Jest inny niż zwykle, może nawet staje się lepszy…?

-Dlaczego akurat w moim pokoju?- Drążył, choć wcale mu to nie przeszkadzało. Był raczej ciekaw, jakie miał powody, aby siedzieć i dumać.

-Bo mi tu wygodnie.

-Właśnie… skąd ty wytrzasnąłeś tę dziewczynę?- Zmienił temat widząc, że niczego z niego nie wyciągnie.

-A co, coś z nią nie tak?- Wystraszył się lekko.

-Niee… wręcz przeciwnie, jest niesamowita.- Stwierdził z radością.- Poszła się właśnie myć… nie wiedziałem, że z nami mieszka.

-A no tak… zapomniałem ci powiedzieć, ale chyba nie masz nic przeciwko?- Tom spojrzał na niego z zapytaniem. Właściwie był pewien, jego odpowiedzi, ale nie zaszkodzi spytać.

-Nie, no skąd…

-To fajnie, pójdę do siebie.- Wstał zmierzając ku drzwiom.

-Ej, a o czym ty tutaj tak myślałeś?- Zawołał za nim z nadzieją, że może jednak czegoś się dowie.

-Nieważne.

-Zakochałeś się?

-Oszalałeś!?- Oburzył się, jakby nie wiadomo co usłyszał.

-Tak tylko pytam, dla pewności.- Wyszczerzył się.- Bo jesteś ostatnio jakiś dziwny. To przez tę twoją znajomą?

-Bill, daj spokój… po prostu nie jestem w nastroju. Dobranoc.- Pożegnał się i udał się do siebie zamykając drzwi na klucz. Chciał pobyć sam, ostatnio jest mu dobrze w samotności… przynajmniej nikogo nie obraża i nie mówi zbyt wielu niepotrzebnych słów. Żałował? Nie. On niczego nie żałuje. Wcale nie uważa, że w jakiś sposób zawinił w sprawie czarodziejki. To ona ma jakieś widzi mi się. Obraziła się i już pewnie nie raczy się u niego pojawić w najbliższym czasie… a może nawet wcale jej nie zobaczy, chyba że wpadnie na chwilę, aby go zniszczyć. Ale chyba taka nie jest…

-Co ja się tam będę przejmował… mam moc, mogę wszystko.- Uśmiechnął się sam do siebie.- Jakbym tylko chciał byłaby tu teraz, czy tego chce, czy nie.– Zaśmiał się w duchu, gdy do głowy wpadł mu według niego ciekawy pomysł…

Nie zwlekając dłużej, zamknął oczy uruchamiając swój umysł. Skoro potrafił czarować nieświadomie, dlaczego nie umiałby tego robić wiedząc o tym? W sumie nie miał pojęcia, co się stanie, gdy dziewczyna pojawi się w jego pokoju. Na pewno nie będzie zadowolona, ale… on o tym nie myśli.

-Do cholery.- Drgnął gwałtownie słysząc wściekły, dobrze znany mu głos. Z trudem rozchylił powieki obawiając się, że zaraz zostanie napadnięty. Szatynka stała przed jego łóżkiem oddychając niespokojnie. Wpatrywała się w jeden punkt na łóżku nawet się nie ruszając.

-Cześć.- Odezwał się nie zważając na możliwe konsekwencje. Zauważając, że dziewczyna za wszelką cenę stara się nad sobą panować postanowił jej tego nie utrudniać. Usiadł na krawędzi łóżka i tylko jej się przyglądał. Wyglądała nieco inaczej niż zazwyczaj… bez makijażu, odziana jedynie w koszulkę na ramiączkach i krótkie spodenki, wszystko w kolorze beżu. Ale i tak była urocza. Najbardziej jednak jego uwagę przykuł lakier do paznokci, który ściskała w ręce, chyba jej w czymś przeszkodził…

-Kompletnie ci już odbiło?- Syknęła unosząc na niego swoje groźne spojrzenie.-Co ty sobie w ogóle wyobrażasz!?

-Chciałem się tylko z tobą zobaczyć.- Stwierdził ze spokojem, co ją nieco zbiło z tropu.- To coś złego?

-Nie, no z tobą chyba naprawdę jest coś nie tak.- Pokręciła z niedowierzaniem głową i odwróciła się od niego.- Czego chcesz!?

-Niczego.- Mruknął.- Choć właściwie mógłbym cię przeprosić.

-Mógłbyś?- Prychnęła odkładając lakier na szafkę.- Tak w ogóle, cokolwiek byś ode mnie nie chciał są normalne sposoby na spotkania!

-Przynajmniej widzę cię w naturalnym stanie.- Starał się przedstawić wszystko, jak najbardziej w dobrym świetle.

-Pff.

-Oj, nie złość się już tak.- Wstał podchodząc do niej.- I nieładnie rozmawiać z kimś będąc odwróconym do niego plecami.- Pouczył ją, na co obróciła się stając do niego przodem.

-Zadowolony?!

-Oczywiście.- Uśmiechnął się słodko.- Teraz możemy rozmawiać.

-Nie mamy o czym.

-Vico…wiem, że trochę głupio wyszło. Ja przecież wiem, że to wszystko nie jest twoja wina…- Zaczął, ale natychmiast mu przerwała.

-Właśnie, że moja. To ja cie w to wszystko wpakowałam i jeszcze jakby tego było mało, mam do ciebie pretensje.

-Ale nie zrobiłaś tego celowo.- Zaznaczył z przekonaniem. Właściwie, chyba nigdy tak naprawdę jej za to nie winił, co mogłoby wydawać się dziwne.

-Przestań doszukiwać się plusów! W ogóle nie zasługuję, aby być czarodziejką, nigdy tego nie chciałam i chcieć nie będę. A gdybym nie była taka głupia i słuchała, tego co się do mnie mówi nic by się nie stało i nie musiałabym odbierać ci życia!- Wykrzyczała z łzami w oczach, które z ledwością udało jej się powstrzymać. Mimo wszystko nie chciała przy nim płakać… i okazywać, jak bardzo jest jej źle i sobie nie radzi.

-I nie ma naprawdę żadnego innego sposobu?- Zapytał niepewnie.

-Nie wiem, nikt mi nic nie mówił… Nie jestem, aż taka mądra, żeby wszystko wiedzieć.

-A można się jakoś dowiedzieć?- Drążył w dalszym ciągu lekko wystraszony, nie chciał aby znowu się złościła. Nie lubił być przyczyną gniewu, a już na pewno nie jej.

-Tak…chyba można.- Zabrzmiało to, jakby przekonywała samą siebie, ale chyba jej się to udało.- Jesteś genialny!- Wypaliła niespodziewanie unosząc głowę, przez co obydwoje zorientowali się, że stoją bardzo blisko siebie. Może nawet zbyt blisko.- Poszukamy innego rozwiązania.- Wymamrotała wpatrując się w jego oczy. Trudno było jej zachowywać się normalnie, gdy widziała te magiczne tęczówki z daleka, a co dopiero z tak minimalnej odległości, która teraz ich dzieliła.

-Czyli nie zabijesz mnie?- Jego głos również brzmiał inaczej niż zwykle, a w środku czuł coś dziwnego. I chyba nie miało to związku, z tym że być może będzie żył, ale raczej z nią samą.

-Myślę, że uda nam się znaleźć lepsze rozwiązanie, bez żadnych ofiar.- Uśmiechnęła się nikle, jednak w głębi była niezwykle szczęśliwa. Jak ona mogła wcześniej o tym nie pomyśleć?- Ale jak będziesz odstawiał mi takie numery, to nie ręczę za siebie.- Zagroziła wbijając mu wskazujący palec w klatkę piersiową. Była taka delikatna, że ledwo zdołał poczuć to ukłucie…

-Postaram się być grzeczny.- Posłał jej swój słodki uśmiech nawet na chwilę nie spuszczając wzroku z jej twarzy.

-Dobrze… więc wracam do siebie zanim ojciec zorientuje się, że mnie nie ma.- Mruknęła nie wyrażając z tego powodu zadowolenia. Miała dziwną ochotę zostać z nim dłużej. Zauważyła, że dobrze się czuje w jego towarzystwie.- A jutro zajmiemy się szukaniem drugiego rozwiązania.- Dodała z uśmiechem, który przyprawiał go o dreszcze.

-Zaczekaj jeszcze…- Poprosił niechętnie odrywając od niej swój wzrok, aby następnie podejść do szafki i oddać jej własność o której na pewno by zapomniała.

-Dzięki.- Zaśmiała się odbierając od niego swój lakier starała się zignorować przyjemne uczucie, jakie ją ogarnęło, gdy ich dłonie zetknęły się ze sobą.

-I jeszcze jedno.- Spojrzała na niego z zapytaniem, a chłopak nie mówiąc już nic, z lekkim zawahaniem zbliżył się do niej sprawiając, że wręcz osłupiała zupełnie nie wiedząc, czego ma się spodziewać. Kiedy już przez jej głowę przeszły wszystkie możliwe scenariusze, poczuła na swoim policzku delikatnie muśnięcie jego ust, co w pełni wystarczyło, żeby zrobiło jej się nienaturalnie gorąco.- Dziękuję. Teraz możesz wracać do siebie…

-Dobranoc…- Tylko tyle zdołała z siebie wydusić zanim zniknęła pozostawiając po sobie tylko swój zapach, który jeszcze długo będzie unosił się w jego pokoju.

-Jestem boski, jestem boski!- Prawie, że zapiszczał z radości, kolejno rzucając się na łóżko…


M&L


Naprawdę nie wiem skąd we mnie tyle ekscytacji. Od wczorajszego wieczoru rozpiera mnie jakaś energia, zupełnie jakby skończyły się wszystkie moje problemy. A przecież tak nie było. Cały czas jestem słaba, a moja moc nie jest taka jak dawniej. Nadal mam mało czasu, a pojawił się nowy plan. Plan znalezienia innego rozwiązania i to wszystko dzięki chłopakowi, który zawsze wydawał mi się taki niedojrzały. Chyba jestem mu za to bardziej wdzięczna, niż on sam sobie. Mam nadzieję, że nie będę musiała go krzywdzić. Nie wiem jeszcze, gdzie szukać rozwiązania, ale jestem pozytywnie nastawiona i wierzę, że mi się uda. W końcu chyba niczego bardziej nie pragnę, jak darować mu życie. W ciągu jednej nocy dotarło do mnie, że nie umiałabym go zabić. To jest niedorzeczne i niesprawiedliwe. Nie zrobię tego… kosztowałoby mnie to więcej niż zupełna utrata mocy. Nic na to nie poradzę, że taka już jestem. Ale w sumie dobrze mi z tym.


Miałam wyśmienity humor i wydawało mi się, że naprawdę wszystko się ułoży po mojej myśli. Chciałam nawet porozmawiać z tatą o swojej decyzji, lecz gdy weszłam do piwnicy, gdzie zwykle przesiadywał pracując nad czymś, od razu poczułam niepokój. Zawsze tak mam, jak dzieje się coś, co nie powinno się dziać. Coś, czego ja bym nie chciała.

-Co robisz?- Zapytałam zwracając na siebie jego uwagę. Zauważyłam, że się wystraszył… i chyba nie bardzo odpowiadało mu, że przyszłam.

-Nic.

-Po co ci księga zakazanych zaklęć?- Wbiłam w niego swoje dociekliwe spojrzenie i nie miałam zamiaru sobie odpuszczać. Sam wiele razy powtarzał mi, że nie wolno korzystać z tej księgi. A jeżeli już, to tylko w nagłych wypadkach i tylko raz.

-Po nic, tak tylko przeglądałem… a ty w ogóle, co? Wywiad jakiś robisz?- Oburzył się zapewne sądził, że dam mu spokój. I może bym dała, jakbym nie czuła, że coś ukrywa.

-I rozumiem, że… moja bluzka znalazła się tutaj przypadkiem?- Głos mi lekko zadrżał, gdy zauważyłam kolorowy dobrze mi znany materiał.- Chyba nie robisz nic, co by mi zaszkodziło?

-Oczywiście, że nie.- Zapewnił mnie bez wahania.- Robię wszystko dla twojego dobra, chce ci tylko pomóc…

-Pomóc?- Powtórzyłam niewyraźnie. Podeszłam do stołu, aby zajrzeć do otwartej księgi, którą zaraz natychmiast zamknął, jednak zdążyłam przeczytać nagłówek zaklęcia. Doznałam szoku, nie mogłam w to uwierzyć…- Nie zrobiłeś tego, prawda?- Wykrztusiłam patrząc na niego z przerażeniem.

-Jeszcze nie.

-I nie zrobisz. Nie użyjesz tego zaklęcia!- Krzyknęłam rozgoryczona.- Nie masz prawa.

-Kavico, tak będzie najlepiej… dzięki temu będzie ci łatwiej.

-Łatwiej!? Ja tego nie zrobię, czy on tego będzie chciał, czy nie. To nic nie zmieni! Podjęłam już decyzję i nawet nie waż się używać czarów w tej sprawie!- Fuknęłam rozzłoszczona. W głowie mi się nie mieściło, że on naprawdę miał zamiar użyć jednego z najboleśniejszych zaklęć, abym tylko odzyskała moc. Czy on w ogóle pomyślał o tym, że ten chłopak czuje?! Przecież on jest żywy…- I nie wierzę, że ty… ten, który uczył mnie całe życie i powtarzał na każdej lekcji, że nie wolno używać zakazanej księgi chcesz złamać wszelkie zasady!

-To nie jest łamanie zasad. Mam prawo ci pomóc, jako twój ojciec i nauczyciel.- Oświadczył stanowczo.

-Ale ja nie chce takiej pomocy. Jeżeli użyjesz tego zaklęcia… skrzywdzisz nie tylko jego, ale i mnie.- Powiedziałam już spokojnym tonem. Było mi cholernie przykro…- A ja w takiej sytuacji odejdę, bo nie chce mieć do czynienia z kimś, kto nie liczy się z ludzkimi uczuciami. Myślisz, że łatwiej byłoby mi go zabić ze świadomością, że mnie szalenie kocha? W dodatku cierpi z tego powodu, bo nie odwzajemniam jego uczuć? Nie możesz tego zrobić.- Zakończyłam i nie czekając na reakcję wyszłam. Potrzebowałam świeżego powietrza, aby ochłonąć. Teraz boję się spotkać z Tomem, bo nie mam pewności, że nie będzie pod wpływem czarów. Chyba nie ma straszniejszego zaklęcia, od „zaklęcia miłości”… Nie życzyłabym tego najgorszemu wrogowi. Może nie przeżyłam tego na własnej skórze, ale wystarczyły mi opowieści, aby zapamiętać raz na zawsze, że nie wolno mi go używać… i nie wyobrażam sobie, że mój własny ojciec mógłby postąpić w tak podły sposób…


Cdn.

 

odcinek 6.”Ona się w nim zakocha i w rezultacie straci moc, bo nie będzie chciała go zabić.”

 

Każdy dzień w towarzystwie Allelandry, był dziwnym doświadczeniem. Na początku starałam się normalnie nauczyć ją pewnych rzeczy, jednak to na dłuższą metę się nie sprawdzało. A czas uciekał.

W rezultacie poprosiłam o pomoc Nicolaiema, gdyż nie chciałam denerwować ojca. Właściwie zupełnie go od siebie odcięłam. Uznałam, że to jest wyłącznie moja sprawa. Bo to ja naważyłam sobie piwa… on nie miał z tym nic wspólnego. Mało tego! Nawet mnie ostrzegał.

Przyjaciel również nie był zachwycony, że musi mi pomagać, a właściwie Tomowi, ale dał się namówić i naprawił rozumek naszej idealnej dziewczynie. To było naprawdę dziwne, gdy nagle zaczęła wszystko rozumieć. Mogłam teraz spokojnie oddać ją w ręce Toma, co oczywiście Nicolaiem mi odradzał. Ostatnio jest okropnie irytujący i w dodatku, wcale mnie nie wspiera. Ale ja i tak zawsze robię to co chcę. Więc nie zwlekając dłużej udałam się do domu bliźniaków zabierając ze sobą swoją podopieczną. Teraz będę mogła zająć się Kaulitzem.

-Cześć, przystojniaku.- Zaświergotała brunetka trzepocząc przy tym rzęsami. Jedyna zaskoczona osoba w tym pokoju, to sam jego właściciel. Ja już się przyzwyczaiłam.

-Znaczy się… z nią już wszystko gra?- Zwrócił się do mnie, na co skinęłam twierdząco głową.- Fajnie… trochę długo to trwało.

-Tęskniłeś za mną?

-Na pewno z nią wszystko w porządku?

-Tak. To jest twoja idealna dziewczyna, którą stworzyłeś. I lepiej przedstaw ją szybko swojemu bratu, ale przed tym powiedz jej, czego od niej oczekujesz.- Oznajmiłam poważnie. Zapewne nie spodziewał się, że stwarzając człowieka, on będzie jednocześnie jego poddanym. Niestety nie mamy prawa bawić się w stwórców życia.

-Jak to?

-Ona cie traktuje, jak swojego pana. My mamy Boga, a ona ma ciebie, rozumiesz?- Starałam się wytłumaczyć mu to najprościej, jak potrafiłam.

-Aha… fajnie. Więc Alle, chciałbym abyś poznała mojego brata i go pokochała z wzajemnością. A gdy mnie już nie będzie… ty musisz przy nim być i go wspierać.

-Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wielki błąd popełniłeś stwarzając ją.- Stwierdziłam kręcąc głową z niedowierzaniem.- To tak, jakby tobie ktoś kazał kochać, a ty nie miałbyś na to wpływu.

-I tak już niczego nie zmienię. Stało się, każdy popełnia błędy.

-Gdzie on jest?- Odezwała się dziewczyna, nie wyglądała na specjalnie przejętą. Zupełnie, jakby wcale jej to nie przeszkadzało. Ciekawe, czy naprawdę potrafi kochać.

-Na dole…

-Super, to ja do niego idę. Jestem piękna i mądra, na pewno mnie pokocha tak mocno, jak ja jego.- Uśmiechnęła się wesoło i zaraz zniknęła za drzwiami.

-Myślisz, że o taką dziewczynę mu chodziło?- Uśmiechnęłam się pod nosem. Naprawdę trudno było mi sobie wyobrazić Allelandrę u boku Billa. Śmiem twierdzić, że jednak nie taką ją widział.

-Niech się cieszy z tego co ma, mogło być gorzej.- Burknął robiąc ponurą minę.-A ty nauczysz mnie jakichś zaklęć?

-Nie licz na wiele. Nauczę cię jedynie, jak się bronić, nic więcej nie będzie ci potrzebne.

-No jasne, bo przecież i tak umrę.- Zironizował, co mnie wkurzyło bardziej niż jego słowa.

-Ciesz się, że w ogóle jeszcze żyjesz.- Fuknęłam czując, jak moja złość we mnie wzrasta. W ogóle nie wiem, co on sobie wyobraża. Ja się tu męczę sama ze sobą, a on wcale nie jest wart żyć, ani minuty dłużej. Mogłabym od razu go zniszczyć i mieć święty spokój.

-O tak, jeszcze może mam ci składać hołdy z tego powodu?- Zakpił. Zupełnie go nie rozumiem, raz się zachowuje normalnie, potem znowu inaczej… i siebie też nie rozumiem! Bo każdy inny na moim miejscu wcale by się nim nie przejmował. Jestem głupia, po prostu głupia. I może nawet naiwna…

-Nie mam zamiaru tego słuchać, jesteś beznadziejny.- Pokręciłam głową z niedowierzaniem i już bez uprzedzenia zniknęłam mu z oczu udając się do swojego domu. Zaczynam się kompletnie gubić w tym wszystkim. Nie wiem, dlaczego on taki jest… ma prawo być zły, ale przecież co chwile zachowuje się inaczej. Raz jest dobrze, a raz źle… a mi się wszystko miesza w środku i czuję się jeszcze gorzej niż się czułam. On nawet nie próbuje postawić się w mojej sytuacji, tak jak ja zrobiłam to w jego. Doskonale wiem, że nie jest mu łatwo stąd te wszystkie głupie pomysły. Może nawet jest jeszcze w szoku… ale chyba czas, aby się opanował, bo inaczej nie dojdziemy do porozumienia, co jest niezbędne w tej sytuacji.

-Coś nie tak z tym nowym?- Drgnęłam słysząc niespodziewanie za sobą głos Nicolaiema. On też nigdy nie może uprzedzić o swojej wizycie, magia ma jednak minusy.

-Nie, po prostu trudno mu się pogodzić z tym wszystkim.- Stwierdziłam nieco niepewnie. Mimo wszystko chciałam go w jakiś sposób bronić, bo wiedziałam, jakie zdanie na jego temat ma mój przyjaciel. I nie chciałam, aby miał racje.

-Kavico, kogo ty chcesz oszukać? Chyba samą siebie.- Pokręcił głową z dezaprobatą.- Myślisz, że on tak po prostu ci się podda? Że odejdzie w przyjaźni z tobą? Mimo wszystko cały czas jest człowiekiem, na pewno już knuje, jak się ciebie pozbyć i zawładnąć światem. Przestań się łudzić… nie zwlekaj z tym dłużej, czas ucieka. A on nie jest wart, abyś tyle dla niego poświęcała! On nigdy o nikim nie myślał, dla ciebie też nic nie zrobił… niby dlaczego miałabyś darować mu życie? Dlaczego miałabyś poświęcić swoją moc dla jakiegoś, nic nie znaczącego gitarzysty od siedmiu boleści, który uważa się za pępek świata!?

-Zamknij się.- Syknęłam odwracając się gwałtownie w jego stronę. Nie mogłam tego słuchać, nie mogłam uwierzyć, że on to wszystko do mnie mówi.- Jakim prawem go oceniasz, skoro nawet go nie znasz?! Nie mieszaj się do tego.- Rzuciłam mu groźne spojrzenie, gdybym miała więcej siły sprawiłabym, aby zniknął. Już nawet nie chciało mi się na niego patrzeć.

-Co już cię oczarował? Wolisz jego od swoich przyjaciół? Wolisz tego śmiertelnika niż czarodziei. Zawsze chciałaś być taka, jak on. Nigdy nie pogodziłaś się ze swoim przeznaczeniem, a teraz chcesz złamać wszystkie zasady i to tylko dla tego chłopaka.- Jego słowa brzmiały, jakby nie miał najmniejszych wątpliwości, co do tego, że tak będzie… a mnie to przerażało.- W ogóle nie myślisz o naszym rodzie, liczą się dla ciebie tylko twoje pragnienia!

-Dosyć.- Przerwał mu srogi głos mojego ojca, a ja nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego słowa. Patrzyłam na niego zdumiona zaszklonymi oczami i nie wiedziałam, co robić.- Nicolaiem, chce z tobą porozmawiać.

-Dobrze.- Mruknął chłopak i rzucając mi ostatnie pełne wyrzutu spojrzenie wyszedł za moim tatą. Dopiero wtedy poczułam, że oddycham. I wtedy też pozwoliłam słonym łzą na upust…


M&L


Chłopak odwrócił się za siebie słysząc czyjeś kroki, zdziwił się na widok nieznajomej brunetki. Już chciał otwierać usta, aby zapytać kim jest, kiedy ta znienacka rzuciła się na niego od razu wpijając się w jego usta. Był tak zszokowany, że musiała minąć długa chwila, aby dotarło do niego co się dzieje. Za bardzo nie wiedział, jak powinien zareagować. W sumie nie działo się nic złego… to tylko pocałunek, nawet przyjemny. Sam nawet nie zauważył, kiedy zaczął go odwzajemniać. Ocknął się dopiero wtedy, gdy dziewczyna się od niego oderwała oblizując zmysłowo wargi.

-Miło cię poznać, Bill.- Uśmiechnęła się do niego. Odwzajemnił gest, choć kompletnie się pogubił w całej sytuacji.

-Każdego tak poznajesz?

-Nie… w sumie to nie znam wielu ludzi.- Stwierdziła przyglądając mu się z uwagą.- Jaki ty jesteś fascynujący!

-Ym… a co ty tu właściwie robisz?- Zapytał starając się nieco ogarnąć. Dziwnie się czuł w jej towarzystwie w dodatku, tak niecodziennie na niego patrzyła. Zdążył też zauważyć, że jest bardzo ładna.

-Twój brat mnie zaprosił, mówił, że bardzo chcesz mnie poznać.- Wyjaśniła jednocześnie wyjmując z kieszeni błyszczyk.- Truskawkowy, lubisz?- Uniosła na niego swoje brązowe tęczówki, które świeciły się jak dwie lampki. Bill mimo wszystko nie potrafił ukryć swojego zmieszania i zaskoczenia.- Zresztą, nawet jak nie lubisz, będziesz musiał polubić, bo ja innego nie mam.- Po raz kolejny już obdarzyła go swoim szczerym uśmiechem, który miał w sobie jakąś magię. I z pewnością czary brata nie miały z tym nic wspólnego.

-Jak masz na imię?

-Oj, zapomniałam się przedstawić… gdzie ja mam głowę!- Zachichotała pod nosem.- Jestem Allelandra, ale wszyscy mówią na mnie Alle, bo tak krócej.- Przedstawiła się i zaraz po tym posmarowała usta błyszczykiem, dzięki czemu stały się jeszcze bardziej kuszące.

-Więc miło cię poznać, Alle.

-Zaprosisz mnie gdzieś?- Wypaliła bez żadnego skrępowania. Jeszcze nie za bardzo orientowała się o co chodzi w życiu, ale zaczynało jej się to podobać.- Chciałabym pójść do kina.

-Jasne…żaden problem.- Stwierdził nie spuszczając z niej swojego zdumionego wzroku. Zdecydowanie była inna niż wszystkie, aż trudno ją opisać słowami…


M&L


Mężczyzna wlepił swoje dość nieprzyjazne spojrzenie w bruneta, który wydawał się być niczym nie poruszony. Nie uważał, aby w czymkolwiek przesadził, jeżeli chodzi o przyjaciółkę. Powiedział jej całą prawdę i gdyby nie jej ojciec usłyszałaby znacznie więcej, nie miał skrupułów. Mało tego, sądził, że ma do tego pełne prawo. Bo od tego są przyjaciele. Aby mówić szczerze co myślą, a jak trzeba-ranić, żeby otworzyć drugiej osobie oczy.

-Chciałbym cię prosić, abyś już więcej nie rozmawiał z moją córką na temat tego chłopaka. To jest wyłącznie jej zadanie i nikt nie może się do tego mieszać. Nie można wywierać na niej żadnych decyzji.- Oznajmił surowym tonem.-Wiem, że się przyjaźnicie, ale wiem też, że ona bardzo cierpi, dlatego nie pogarszaj sytuacji.

-Przecież pan doskonale wie, że nic z tego nie będzie. Ona się w nim zakocha i w rezultacie straci moc, bo nie będzie chciała go zabić.- Stwierdził z pełnym przekonaniem.

-Jeżeli nawet… nie mamy na to wpływu.

-Ale możemy jej pomóc.- Spojrzał na niego znacząco.- Nawet musimy. Chyba nikt nie chce, aby straciła moc przez jakiś przypadek, jej przeznaczeniem jest być czarodziejką i bronić naszego rodu.

-Najwyraźniej coś się zmieniło w tym przeznaczeniu, skoro większość jej mocy przeszła na śmiertelnika.- Rzekł nie widząc innego rozwiązania. Był doświadczonym czarodziejem, więc argumenty tak młodego chłopaka nie bardzo do niego przemawiały.

-Nic się nie zmieniło, to się stało wyłącznie przez jej nierozwagę. Gdyby uważała na lekcjach, wiedziałaby kiedy jest magiczne promieniowanie i uniknęłaby tego wszystkiego. A pan jako jej ojciec i nauczyciel ma obowiązek zrobić wszystko, aby jej przeznaczenie się wypełniło.

-Chyba trochę się zapominasz. Sam będę decydował o swoich obowiązkach.

-Jeżeli panu zależy na jej szczęściu, proszę użyć zakazanego zaklęcia i jej pomóc.- Miał nadzieję, że uda mu się go jakoś przekonać. Według niego było to najlepsze wyjście z całej sytuacji.

-O którym zaklęciu mówisz?

-O tym, które sprawi, że ten… chłopak bez najmniejszego problemu podda się zniszczeniu. Będzie chciał zrobić dla niej wszystko, będzie chciał, aby była szczęśliwa… nie pozwoli, żeby się męczyła tracąc swoją moc.

-Oszalałeś?- Spojrzał na niego z przerażeniem w oczach.- Przecież tak nie można, ten chłopak też ma uczucia.

-Co mu po nich, jak i tak ma zginąć!- Skwitował z obojętnością.- Zależy panu na córce, czy na obcym chłopaku? To zaklęcie może jej pomóc…i być może już za kilka dni wszystko wróciłoby do normy.

-Nie wiem, czy to dobry pomysł.- Pokręcił głową z powątpiewaniem.- Ale może i masz racje. To bardzo ułatwiłoby jej zadanie… nie będzie miała takich wyrzutów, jeżeli on sam nie będzie narzekał.

-Właśnie.- Mruknął z satysfakcją.-Wszystko na pewno się powiedzie, jeżeli tylko użyje pan tego zaklęcia.


Cdn.