Zaświecił światło wchodząc do swojego pokoju cały rozpromieniony, zdziwił się na widok brata siedzącego na fotelu. To, że sobie siedzi to jeszcze nic nadzwyczajnego, ale dlaczego po ciemku?
-A co ty tutaj robisz?- Zwrócił na siebie jego uwagę.
-Myślę.- Odpowiedź bliźniaka mogłaby wprawić go w zdziwienie, gdyby nie to, że ostatnio takie zachowanie jest u niego normą. Jest inny niż zwykle, może nawet staje się lepszy…?
-Dlaczego akurat w moim pokoju?- Drążył, choć wcale mu to nie przeszkadzało. Był raczej ciekaw, jakie miał powody, aby siedzieć i dumać.
-Bo mi tu wygodnie.
-Właśnie… skąd ty wytrzasnąłeś tę dziewczynę?- Zmienił temat widząc, że niczego z niego nie wyciągnie.
-A co, coś z nią nie tak?- Wystraszył się lekko.
-Niee… wręcz przeciwnie, jest niesamowita.- Stwierdził z radością.- Poszła się właśnie myć… nie wiedziałem, że z nami mieszka.
-A no tak… zapomniałem ci powiedzieć, ale chyba nie masz nic przeciwko?- Tom spojrzał na niego z zapytaniem. Właściwie był pewien, jego odpowiedzi, ale nie zaszkodzi spytać.
-Nie, no skąd…
-To fajnie, pójdę do siebie.- Wstał zmierzając ku drzwiom.
-Ej, a o czym ty tutaj tak myślałeś?- Zawołał za nim z nadzieją, że może jednak czegoś się dowie.
-Nieważne.
-Zakochałeś się?
-Oszalałeś!?- Oburzył się, jakby nie wiadomo co usłyszał.
-Tak tylko pytam, dla pewności.- Wyszczerzył się.- Bo jesteś ostatnio jakiś dziwny. To przez tę twoją znajomą?
-Bill, daj spokój… po prostu nie jestem w nastroju. Dobranoc.- Pożegnał się i udał się do siebie zamykając drzwi na klucz. Chciał pobyć sam, ostatnio jest mu dobrze w samotności… przynajmniej nikogo nie obraża i nie mówi zbyt wielu niepotrzebnych słów. Żałował? Nie. On niczego nie żałuje. Wcale nie uważa, że w jakiś sposób zawinił w sprawie czarodziejki. To ona ma jakieś widzi mi się. Obraziła się i już pewnie nie raczy się u niego pojawić w najbliższym czasie… a może nawet wcale jej nie zobaczy, chyba że wpadnie na chwilę, aby go zniszczyć. Ale chyba taka nie jest…
-Co ja się tam będę przejmował… mam moc, mogę wszystko.- Uśmiechnął się sam do siebie.- Jakbym tylko chciał byłaby tu teraz, czy tego chce, czy nie.– Zaśmiał się w duchu, gdy do głowy wpadł mu według niego ciekawy pomysł…
Nie zwlekając dłużej, zamknął oczy uruchamiając swój umysł. Skoro potrafił czarować nieświadomie, dlaczego nie umiałby tego robić wiedząc o tym? W sumie nie miał pojęcia, co się stanie, gdy dziewczyna pojawi się w jego pokoju. Na pewno nie będzie zadowolona, ale… on o tym nie myśli.
-Do cholery.- Drgnął gwałtownie słysząc wściekły, dobrze znany mu głos. Z trudem rozchylił powieki obawiając się, że zaraz zostanie napadnięty. Szatynka stała przed jego łóżkiem oddychając niespokojnie. Wpatrywała się w jeden punkt na łóżku nawet się nie ruszając.
-Cześć.- Odezwał się nie zważając na możliwe konsekwencje. Zauważając, że dziewczyna za wszelką cenę stara się nad sobą panować postanowił jej tego nie utrudniać. Usiadł na krawędzi łóżka i tylko jej się przyglądał. Wyglądała nieco inaczej niż zazwyczaj… bez makijażu, odziana jedynie w koszulkę na ramiączkach i krótkie spodenki, wszystko w kolorze beżu. Ale i tak była urocza. Najbardziej jednak jego uwagę przykuł lakier do paznokci, który ściskała w ręce, chyba jej w czymś przeszkodził…
-Kompletnie ci już odbiło?- Syknęła unosząc na niego swoje groźne spojrzenie.-Co ty sobie w ogóle wyobrażasz!?
-Chciałem się tylko z tobą zobaczyć.- Stwierdził ze spokojem, co ją nieco zbiło z tropu.- To coś złego?
-Nie, no z tobą chyba naprawdę jest coś nie tak.- Pokręciła z niedowierzaniem głową i odwróciła się od niego.- Czego chcesz!?
-Niczego.- Mruknął.- Choć właściwie mógłbym cię przeprosić.
-Mógłbyś?- Prychnęła odkładając lakier na szafkę.- Tak w ogóle, cokolwiek byś ode mnie nie chciał są normalne sposoby na spotkania!
-Przynajmniej widzę cię w naturalnym stanie.- Starał się przedstawić wszystko, jak najbardziej w dobrym świetle.
-Pff.
-Oj, nie złość się już tak.- Wstał podchodząc do niej.- I nieładnie rozmawiać z kimś będąc odwróconym do niego plecami.- Pouczył ją, na co obróciła się stając do niego przodem.
-Zadowolony?!
-Oczywiście.- Uśmiechnął się słodko.- Teraz możemy rozmawiać.
-Nie mamy o czym.
-Vico…wiem, że trochę głupio wyszło. Ja przecież wiem, że to wszystko nie jest twoja wina…- Zaczął, ale natychmiast mu przerwała.
-Właśnie, że moja. To ja cie w to wszystko wpakowałam i jeszcze jakby tego było mało, mam do ciebie pretensje.
-Ale nie zrobiłaś tego celowo.- Zaznaczył z przekonaniem. Właściwie, chyba nigdy tak naprawdę jej za to nie winił, co mogłoby wydawać się dziwne.
-Przestań doszukiwać się plusów! W ogóle nie zasługuję, aby być czarodziejką, nigdy tego nie chciałam i chcieć nie będę. A gdybym nie była taka głupia i słuchała, tego co się do mnie mówi nic by się nie stało i nie musiałabym odbierać ci życia!- Wykrzyczała z łzami w oczach, które z ledwością udało jej się powstrzymać. Mimo wszystko nie chciała przy nim płakać… i okazywać, jak bardzo jest jej źle i sobie nie radzi.
-I nie ma naprawdę żadnego innego sposobu?- Zapytał niepewnie.
-Nie wiem, nikt mi nic nie mówił… Nie jestem, aż taka mądra, żeby wszystko wiedzieć.
-A można się jakoś dowiedzieć?- Drążył w dalszym ciągu lekko wystraszony, nie chciał aby znowu się złościła. Nie lubił być przyczyną gniewu, a już na pewno nie jej.
-Tak…chyba można.- Zabrzmiało to, jakby przekonywała samą siebie, ale chyba jej się to udało.- Jesteś genialny!- Wypaliła niespodziewanie unosząc głowę, przez co obydwoje zorientowali się, że stoją bardzo blisko siebie. Może nawet zbyt blisko.- Poszukamy innego rozwiązania.- Wymamrotała wpatrując się w jego oczy. Trudno było jej zachowywać się normalnie, gdy widziała te magiczne tęczówki z daleka, a co dopiero z tak minimalnej odległości, która teraz ich dzieliła.
-Czyli nie zabijesz mnie?- Jego głos również brzmiał inaczej niż zwykle, a w środku czuł coś dziwnego. I chyba nie miało to związku, z tym że być może będzie żył, ale raczej z nią samą.
-Myślę, że uda nam się znaleźć lepsze rozwiązanie, bez żadnych ofiar.- Uśmiechnęła się nikle, jednak w głębi była niezwykle szczęśliwa. Jak ona mogła wcześniej o tym nie pomyśleć?- Ale jak będziesz odstawiał mi takie numery, to nie ręczę za siebie.- Zagroziła wbijając mu wskazujący palec w klatkę piersiową. Była taka delikatna, że ledwo zdołał poczuć to ukłucie…
-Postaram się być grzeczny.- Posłał jej swój słodki uśmiech nawet na chwilę nie spuszczając wzroku z jej twarzy.
-Dobrze… więc wracam do siebie zanim ojciec zorientuje się, że mnie nie ma.- Mruknęła nie wyrażając z tego powodu zadowolenia. Miała dziwną ochotę zostać z nim dłużej. Zauważyła, że dobrze się czuje w jego towarzystwie.- A jutro zajmiemy się szukaniem drugiego rozwiązania.- Dodała z uśmiechem, który przyprawiał go o dreszcze.
-Zaczekaj jeszcze…- Poprosił niechętnie odrywając od niej swój wzrok, aby następnie podejść do szafki i oddać jej własność o której na pewno by zapomniała.
-Dzięki.- Zaśmiała się odbierając od niego swój lakier starała się zignorować przyjemne uczucie, jakie ją ogarnęło, gdy ich dłonie zetknęły się ze sobą.
-I jeszcze jedno.- Spojrzała na niego z zapytaniem, a chłopak nie mówiąc już nic, z lekkim zawahaniem zbliżył się do niej sprawiając, że wręcz osłupiała zupełnie nie wiedząc, czego ma się spodziewać. Kiedy już przez jej głowę przeszły wszystkie możliwe scenariusze, poczuła na swoim policzku delikatnie muśnięcie jego ust, co w pełni wystarczyło, żeby zrobiło jej się nienaturalnie gorąco.- Dziękuję. Teraz możesz wracać do siebie…
-Dobranoc…- Tylko tyle zdołała z siebie wydusić zanim zniknęła pozostawiając po sobie tylko swój zapach, który jeszcze długo będzie unosił się w jego pokoju.
-Jestem boski, jestem boski!- Prawie, że zapiszczał z radości, kolejno rzucając się na łóżko…
M&L
Naprawdę nie wiem skąd we mnie tyle ekscytacji. Od wczorajszego wieczoru rozpiera mnie jakaś energia, zupełnie jakby skończyły się wszystkie moje problemy. A przecież tak nie było. Cały czas jestem słaba, a moja moc nie jest taka jak dawniej. Nadal mam mało czasu, a pojawił się nowy plan. Plan znalezienia innego rozwiązania i to wszystko dzięki chłopakowi, który zawsze wydawał mi się taki niedojrzały. Chyba jestem mu za to bardziej wdzięczna, niż on sam sobie. Mam nadzieję, że nie będę musiała go krzywdzić. Nie wiem jeszcze, gdzie szukać rozwiązania, ale jestem pozytywnie nastawiona i wierzę, że mi się uda. W końcu chyba niczego bardziej nie pragnę, jak darować mu życie. W ciągu jednej nocy dotarło do mnie, że nie umiałabym go zabić. To jest niedorzeczne i niesprawiedliwe. Nie zrobię tego… kosztowałoby mnie to więcej niż zupełna utrata mocy. Nic na to nie poradzę, że taka już jestem. Ale w sumie dobrze mi z tym.
Miałam wyśmienity humor i wydawało mi się, że naprawdę wszystko się ułoży po mojej myśli. Chciałam nawet porozmawiać z tatą o swojej decyzji, lecz gdy weszłam do piwnicy, gdzie zwykle przesiadywał pracując nad czymś, od razu poczułam niepokój. Zawsze tak mam, jak dzieje się coś, co nie powinno się dziać. Coś, czego ja bym nie chciała.
-Co robisz?- Zapytałam zwracając na siebie jego uwagę. Zauważyłam, że się wystraszył… i chyba nie bardzo odpowiadało mu, że przyszłam.
-Nic.
-Po co ci księga zakazanych zaklęć?- Wbiłam w niego swoje dociekliwe spojrzenie i nie miałam zamiaru sobie odpuszczać. Sam wiele razy powtarzał mi, że nie wolno korzystać z tej księgi. A jeżeli już, to tylko w nagłych wypadkach i tylko raz.
-Po nic, tak tylko przeglądałem… a ty w ogóle, co? Wywiad jakiś robisz?- Oburzył się zapewne sądził, że dam mu spokój. I może bym dała, jakbym nie czuła, że coś ukrywa.
-I rozumiem, że… moja bluzka znalazła się tutaj przypadkiem?- Głos mi lekko zadrżał, gdy zauważyłam kolorowy dobrze mi znany materiał.- Chyba nie robisz nic, co by mi zaszkodziło?
-Oczywiście, że nie.- Zapewnił mnie bez wahania.- Robię wszystko dla twojego dobra, chce ci tylko pomóc…
-Pomóc?- Powtórzyłam niewyraźnie. Podeszłam do stołu, aby zajrzeć do otwartej księgi, którą zaraz natychmiast zamknął, jednak zdążyłam przeczytać nagłówek zaklęcia. Doznałam szoku, nie mogłam w to uwierzyć…- Nie zrobiłeś tego, prawda?- Wykrztusiłam patrząc na niego z przerażeniem.
-Jeszcze nie.
-I nie zrobisz. Nie użyjesz tego zaklęcia!- Krzyknęłam rozgoryczona.- Nie masz prawa.
-Kavico, tak będzie najlepiej… dzięki temu będzie ci łatwiej.
-Łatwiej!? Ja tego nie zrobię, czy on tego będzie chciał, czy nie. To nic nie zmieni! Podjęłam już decyzję i nawet nie waż się używać czarów w tej sprawie!- Fuknęłam rozzłoszczona. W głowie mi się nie mieściło, że on naprawdę miał zamiar użyć jednego z najboleśniejszych zaklęć, abym tylko odzyskała moc. Czy on w ogóle pomyślał o tym, że ten chłopak czuje?! Przecież on jest żywy…- I nie wierzę, że ty… ten, który uczył mnie całe życie i powtarzał na każdej lekcji, że nie wolno używać zakazanej księgi chcesz złamać wszelkie zasady!
-To nie jest łamanie zasad. Mam prawo ci pomóc, jako twój ojciec i nauczyciel.- Oświadczył stanowczo.
-Ale ja nie chce takiej pomocy. Jeżeli użyjesz tego zaklęcia… skrzywdzisz nie tylko jego, ale i mnie.- Powiedziałam już spokojnym tonem. Było mi cholernie przykro…- A ja w takiej sytuacji odejdę, bo nie chce mieć do czynienia z kimś, kto nie liczy się z ludzkimi uczuciami. Myślisz, że łatwiej byłoby mi go zabić ze świadomością, że mnie szalenie kocha? W dodatku cierpi z tego powodu, bo nie odwzajemniam jego uczuć? Nie możesz tego zrobić.- Zakończyłam i nie czekając na reakcję wyszłam. Potrzebowałam świeżego powietrza, aby ochłonąć. Teraz boję się spotkać z Tomem, bo nie mam pewności, że nie będzie pod wpływem czarów. Chyba nie ma straszniejszego zaklęcia, od „zaklęcia miłości”… Nie życzyłabym tego najgorszemu wrogowi. Może nie przeżyłam tego na własnej skórze, ale wystarczyły mi opowieści, aby zapamiętać raz na zawsze, że nie wolno mi go używać… i nie wyobrażam sobie, że mój własny ojciec mógłby postąpić w tak podły sposób…
Cdn.