odcinek 7.”Czyli nie zabijesz mnie?”

 

Zaświecił światło wchodząc do swojego pokoju cały rozpromieniony, zdziwił się na widok brata siedzącego na fotelu. To, że sobie siedzi to jeszcze nic nadzwyczajnego, ale dlaczego po ciemku?

-A co ty tutaj robisz?- Zwrócił na siebie jego uwagę.

-Myślę.- Odpowiedź bliźniaka mogłaby wprawić go w zdziwienie, gdyby nie to, że ostatnio takie zachowanie jest u niego normą. Jest inny niż zwykle, może nawet staje się lepszy…?

-Dlaczego akurat w moim pokoju?- Drążył, choć wcale mu to nie przeszkadzało. Był raczej ciekaw, jakie miał powody, aby siedzieć i dumać.

-Bo mi tu wygodnie.

-Właśnie… skąd ty wytrzasnąłeś tę dziewczynę?- Zmienił temat widząc, że niczego z niego nie wyciągnie.

-A co, coś z nią nie tak?- Wystraszył się lekko.

-Niee… wręcz przeciwnie, jest niesamowita.- Stwierdził z radością.- Poszła się właśnie myć… nie wiedziałem, że z nami mieszka.

-A no tak… zapomniałem ci powiedzieć, ale chyba nie masz nic przeciwko?- Tom spojrzał na niego z zapytaniem. Właściwie był pewien, jego odpowiedzi, ale nie zaszkodzi spytać.

-Nie, no skąd…

-To fajnie, pójdę do siebie.- Wstał zmierzając ku drzwiom.

-Ej, a o czym ty tutaj tak myślałeś?- Zawołał za nim z nadzieją, że może jednak czegoś się dowie.

-Nieważne.

-Zakochałeś się?

-Oszalałeś!?- Oburzył się, jakby nie wiadomo co usłyszał.

-Tak tylko pytam, dla pewności.- Wyszczerzył się.- Bo jesteś ostatnio jakiś dziwny. To przez tę twoją znajomą?

-Bill, daj spokój… po prostu nie jestem w nastroju. Dobranoc.- Pożegnał się i udał się do siebie zamykając drzwi na klucz. Chciał pobyć sam, ostatnio jest mu dobrze w samotności… przynajmniej nikogo nie obraża i nie mówi zbyt wielu niepotrzebnych słów. Żałował? Nie. On niczego nie żałuje. Wcale nie uważa, że w jakiś sposób zawinił w sprawie czarodziejki. To ona ma jakieś widzi mi się. Obraziła się i już pewnie nie raczy się u niego pojawić w najbliższym czasie… a może nawet wcale jej nie zobaczy, chyba że wpadnie na chwilę, aby go zniszczyć. Ale chyba taka nie jest…

-Co ja się tam będę przejmował… mam moc, mogę wszystko.- Uśmiechnął się sam do siebie.- Jakbym tylko chciał byłaby tu teraz, czy tego chce, czy nie.– Zaśmiał się w duchu, gdy do głowy wpadł mu według niego ciekawy pomysł…

Nie zwlekając dłużej, zamknął oczy uruchamiając swój umysł. Skoro potrafił czarować nieświadomie, dlaczego nie umiałby tego robić wiedząc o tym? W sumie nie miał pojęcia, co się stanie, gdy dziewczyna pojawi się w jego pokoju. Na pewno nie będzie zadowolona, ale… on o tym nie myśli.

-Do cholery.- Drgnął gwałtownie słysząc wściekły, dobrze znany mu głos. Z trudem rozchylił powieki obawiając się, że zaraz zostanie napadnięty. Szatynka stała przed jego łóżkiem oddychając niespokojnie. Wpatrywała się w jeden punkt na łóżku nawet się nie ruszając.

-Cześć.- Odezwał się nie zważając na możliwe konsekwencje. Zauważając, że dziewczyna za wszelką cenę stara się nad sobą panować postanowił jej tego nie utrudniać. Usiadł na krawędzi łóżka i tylko jej się przyglądał. Wyglądała nieco inaczej niż zazwyczaj… bez makijażu, odziana jedynie w koszulkę na ramiączkach i krótkie spodenki, wszystko w kolorze beżu. Ale i tak była urocza. Najbardziej jednak jego uwagę przykuł lakier do paznokci, który ściskała w ręce, chyba jej w czymś przeszkodził…

-Kompletnie ci już odbiło?- Syknęła unosząc na niego swoje groźne spojrzenie.-Co ty sobie w ogóle wyobrażasz!?

-Chciałem się tylko z tobą zobaczyć.- Stwierdził ze spokojem, co ją nieco zbiło z tropu.- To coś złego?

-Nie, no z tobą chyba naprawdę jest coś nie tak.- Pokręciła z niedowierzaniem głową i odwróciła się od niego.- Czego chcesz!?

-Niczego.- Mruknął.- Choć właściwie mógłbym cię przeprosić.

-Mógłbyś?- Prychnęła odkładając lakier na szafkę.- Tak w ogóle, cokolwiek byś ode mnie nie chciał są normalne sposoby na spotkania!

-Przynajmniej widzę cię w naturalnym stanie.- Starał się przedstawić wszystko, jak najbardziej w dobrym świetle.

-Pff.

-Oj, nie złość się już tak.- Wstał podchodząc do niej.- I nieładnie rozmawiać z kimś będąc odwróconym do niego plecami.- Pouczył ją, na co obróciła się stając do niego przodem.

-Zadowolony?!

-Oczywiście.- Uśmiechnął się słodko.- Teraz możemy rozmawiać.

-Nie mamy o czym.

-Vico…wiem, że trochę głupio wyszło. Ja przecież wiem, że to wszystko nie jest twoja wina…- Zaczął, ale natychmiast mu przerwała.

-Właśnie, że moja. To ja cie w to wszystko wpakowałam i jeszcze jakby tego było mało, mam do ciebie pretensje.

-Ale nie zrobiłaś tego celowo.- Zaznaczył z przekonaniem. Właściwie, chyba nigdy tak naprawdę jej za to nie winił, co mogłoby wydawać się dziwne.

-Przestań doszukiwać się plusów! W ogóle nie zasługuję, aby być czarodziejką, nigdy tego nie chciałam i chcieć nie będę. A gdybym nie była taka głupia i słuchała, tego co się do mnie mówi nic by się nie stało i nie musiałabym odbierać ci życia!- Wykrzyczała z łzami w oczach, które z ledwością udało jej się powstrzymać. Mimo wszystko nie chciała przy nim płakać… i okazywać, jak bardzo jest jej źle i sobie nie radzi.

-I nie ma naprawdę żadnego innego sposobu?- Zapytał niepewnie.

-Nie wiem, nikt mi nic nie mówił… Nie jestem, aż taka mądra, żeby wszystko wiedzieć.

-A można się jakoś dowiedzieć?- Drążył w dalszym ciągu lekko wystraszony, nie chciał aby znowu się złościła. Nie lubił być przyczyną gniewu, a już na pewno nie jej.

-Tak…chyba można.- Zabrzmiało to, jakby przekonywała samą siebie, ale chyba jej się to udało.- Jesteś genialny!- Wypaliła niespodziewanie unosząc głowę, przez co obydwoje zorientowali się, że stoją bardzo blisko siebie. Może nawet zbyt blisko.- Poszukamy innego rozwiązania.- Wymamrotała wpatrując się w jego oczy. Trudno było jej zachowywać się normalnie, gdy widziała te magiczne tęczówki z daleka, a co dopiero z tak minimalnej odległości, która teraz ich dzieliła.

-Czyli nie zabijesz mnie?- Jego głos również brzmiał inaczej niż zwykle, a w środku czuł coś dziwnego. I chyba nie miało to związku, z tym że być może będzie żył, ale raczej z nią samą.

-Myślę, że uda nam się znaleźć lepsze rozwiązanie, bez żadnych ofiar.- Uśmiechnęła się nikle, jednak w głębi była niezwykle szczęśliwa. Jak ona mogła wcześniej o tym nie pomyśleć?- Ale jak będziesz odstawiał mi takie numery, to nie ręczę za siebie.- Zagroziła wbijając mu wskazujący palec w klatkę piersiową. Była taka delikatna, że ledwo zdołał poczuć to ukłucie…

-Postaram się być grzeczny.- Posłał jej swój słodki uśmiech nawet na chwilę nie spuszczając wzroku z jej twarzy.

-Dobrze… więc wracam do siebie zanim ojciec zorientuje się, że mnie nie ma.- Mruknęła nie wyrażając z tego powodu zadowolenia. Miała dziwną ochotę zostać z nim dłużej. Zauważyła, że dobrze się czuje w jego towarzystwie.- A jutro zajmiemy się szukaniem drugiego rozwiązania.- Dodała z uśmiechem, który przyprawiał go o dreszcze.

-Zaczekaj jeszcze…- Poprosił niechętnie odrywając od niej swój wzrok, aby następnie podejść do szafki i oddać jej własność o której na pewno by zapomniała.

-Dzięki.- Zaśmiała się odbierając od niego swój lakier starała się zignorować przyjemne uczucie, jakie ją ogarnęło, gdy ich dłonie zetknęły się ze sobą.

-I jeszcze jedno.- Spojrzała na niego z zapytaniem, a chłopak nie mówiąc już nic, z lekkim zawahaniem zbliżył się do niej sprawiając, że wręcz osłupiała zupełnie nie wiedząc, czego ma się spodziewać. Kiedy już przez jej głowę przeszły wszystkie możliwe scenariusze, poczuła na swoim policzku delikatnie muśnięcie jego ust, co w pełni wystarczyło, żeby zrobiło jej się nienaturalnie gorąco.- Dziękuję. Teraz możesz wracać do siebie…

-Dobranoc…- Tylko tyle zdołała z siebie wydusić zanim zniknęła pozostawiając po sobie tylko swój zapach, który jeszcze długo będzie unosił się w jego pokoju.

-Jestem boski, jestem boski!- Prawie, że zapiszczał z radości, kolejno rzucając się na łóżko…


M&L


Naprawdę nie wiem skąd we mnie tyle ekscytacji. Od wczorajszego wieczoru rozpiera mnie jakaś energia, zupełnie jakby skończyły się wszystkie moje problemy. A przecież tak nie było. Cały czas jestem słaba, a moja moc nie jest taka jak dawniej. Nadal mam mało czasu, a pojawił się nowy plan. Plan znalezienia innego rozwiązania i to wszystko dzięki chłopakowi, który zawsze wydawał mi się taki niedojrzały. Chyba jestem mu za to bardziej wdzięczna, niż on sam sobie. Mam nadzieję, że nie będę musiała go krzywdzić. Nie wiem jeszcze, gdzie szukać rozwiązania, ale jestem pozytywnie nastawiona i wierzę, że mi się uda. W końcu chyba niczego bardziej nie pragnę, jak darować mu życie. W ciągu jednej nocy dotarło do mnie, że nie umiałabym go zabić. To jest niedorzeczne i niesprawiedliwe. Nie zrobię tego… kosztowałoby mnie to więcej niż zupełna utrata mocy. Nic na to nie poradzę, że taka już jestem. Ale w sumie dobrze mi z tym.


Miałam wyśmienity humor i wydawało mi się, że naprawdę wszystko się ułoży po mojej myśli. Chciałam nawet porozmawiać z tatą o swojej decyzji, lecz gdy weszłam do piwnicy, gdzie zwykle przesiadywał pracując nad czymś, od razu poczułam niepokój. Zawsze tak mam, jak dzieje się coś, co nie powinno się dziać. Coś, czego ja bym nie chciała.

-Co robisz?- Zapytałam zwracając na siebie jego uwagę. Zauważyłam, że się wystraszył… i chyba nie bardzo odpowiadało mu, że przyszłam.

-Nic.

-Po co ci księga zakazanych zaklęć?- Wbiłam w niego swoje dociekliwe spojrzenie i nie miałam zamiaru sobie odpuszczać. Sam wiele razy powtarzał mi, że nie wolno korzystać z tej księgi. A jeżeli już, to tylko w nagłych wypadkach i tylko raz.

-Po nic, tak tylko przeglądałem… a ty w ogóle, co? Wywiad jakiś robisz?- Oburzył się zapewne sądził, że dam mu spokój. I może bym dała, jakbym nie czuła, że coś ukrywa.

-I rozumiem, że… moja bluzka znalazła się tutaj przypadkiem?- Głos mi lekko zadrżał, gdy zauważyłam kolorowy dobrze mi znany materiał.- Chyba nie robisz nic, co by mi zaszkodziło?

-Oczywiście, że nie.- Zapewnił mnie bez wahania.- Robię wszystko dla twojego dobra, chce ci tylko pomóc…

-Pomóc?- Powtórzyłam niewyraźnie. Podeszłam do stołu, aby zajrzeć do otwartej księgi, którą zaraz natychmiast zamknął, jednak zdążyłam przeczytać nagłówek zaklęcia. Doznałam szoku, nie mogłam w to uwierzyć…- Nie zrobiłeś tego, prawda?- Wykrztusiłam patrząc na niego z przerażeniem.

-Jeszcze nie.

-I nie zrobisz. Nie użyjesz tego zaklęcia!- Krzyknęłam rozgoryczona.- Nie masz prawa.

-Kavico, tak będzie najlepiej… dzięki temu będzie ci łatwiej.

-Łatwiej!? Ja tego nie zrobię, czy on tego będzie chciał, czy nie. To nic nie zmieni! Podjęłam już decyzję i nawet nie waż się używać czarów w tej sprawie!- Fuknęłam rozzłoszczona. W głowie mi się nie mieściło, że on naprawdę miał zamiar użyć jednego z najboleśniejszych zaklęć, abym tylko odzyskała moc. Czy on w ogóle pomyślał o tym, że ten chłopak czuje?! Przecież on jest żywy…- I nie wierzę, że ty… ten, który uczył mnie całe życie i powtarzał na każdej lekcji, że nie wolno używać zakazanej księgi chcesz złamać wszelkie zasady!

-To nie jest łamanie zasad. Mam prawo ci pomóc, jako twój ojciec i nauczyciel.- Oświadczył stanowczo.

-Ale ja nie chce takiej pomocy. Jeżeli użyjesz tego zaklęcia… skrzywdzisz nie tylko jego, ale i mnie.- Powiedziałam już spokojnym tonem. Było mi cholernie przykro…- A ja w takiej sytuacji odejdę, bo nie chce mieć do czynienia z kimś, kto nie liczy się z ludzkimi uczuciami. Myślisz, że łatwiej byłoby mi go zabić ze świadomością, że mnie szalenie kocha? W dodatku cierpi z tego powodu, bo nie odwzajemniam jego uczuć? Nie możesz tego zrobić.- Zakończyłam i nie czekając na reakcję wyszłam. Potrzebowałam świeżego powietrza, aby ochłonąć. Teraz boję się spotkać z Tomem, bo nie mam pewności, że nie będzie pod wpływem czarów. Chyba nie ma straszniejszego zaklęcia, od „zaklęcia miłości”… Nie życzyłabym tego najgorszemu wrogowi. Może nie przeżyłam tego na własnej skórze, ale wystarczyły mi opowieści, aby zapamiętać raz na zawsze, że nie wolno mi go używać… i nie wyobrażam sobie, że mój własny ojciec mógłby postąpić w tak podły sposób…


Cdn.

 

odcinek 6.”Ona się w nim zakocha i w rezultacie straci moc, bo nie będzie chciała go zabić.”

 

Każdy dzień w towarzystwie Allelandry, był dziwnym doświadczeniem. Na początku starałam się normalnie nauczyć ją pewnych rzeczy, jednak to na dłuższą metę się nie sprawdzało. A czas uciekał.

W rezultacie poprosiłam o pomoc Nicolaiema, gdyż nie chciałam denerwować ojca. Właściwie zupełnie go od siebie odcięłam. Uznałam, że to jest wyłącznie moja sprawa. Bo to ja naważyłam sobie piwa… on nie miał z tym nic wspólnego. Mało tego! Nawet mnie ostrzegał.

Przyjaciel również nie był zachwycony, że musi mi pomagać, a właściwie Tomowi, ale dał się namówić i naprawił rozumek naszej idealnej dziewczynie. To było naprawdę dziwne, gdy nagle zaczęła wszystko rozumieć. Mogłam teraz spokojnie oddać ją w ręce Toma, co oczywiście Nicolaiem mi odradzał. Ostatnio jest okropnie irytujący i w dodatku, wcale mnie nie wspiera. Ale ja i tak zawsze robię to co chcę. Więc nie zwlekając dłużej udałam się do domu bliźniaków zabierając ze sobą swoją podopieczną. Teraz będę mogła zająć się Kaulitzem.

-Cześć, przystojniaku.- Zaświergotała brunetka trzepocząc przy tym rzęsami. Jedyna zaskoczona osoba w tym pokoju, to sam jego właściciel. Ja już się przyzwyczaiłam.

-Znaczy się… z nią już wszystko gra?- Zwrócił się do mnie, na co skinęłam twierdząco głową.- Fajnie… trochę długo to trwało.

-Tęskniłeś za mną?

-Na pewno z nią wszystko w porządku?

-Tak. To jest twoja idealna dziewczyna, którą stworzyłeś. I lepiej przedstaw ją szybko swojemu bratu, ale przed tym powiedz jej, czego od niej oczekujesz.- Oznajmiłam poważnie. Zapewne nie spodziewał się, że stwarzając człowieka, on będzie jednocześnie jego poddanym. Niestety nie mamy prawa bawić się w stwórców życia.

-Jak to?

-Ona cie traktuje, jak swojego pana. My mamy Boga, a ona ma ciebie, rozumiesz?- Starałam się wytłumaczyć mu to najprościej, jak potrafiłam.

-Aha… fajnie. Więc Alle, chciałbym abyś poznała mojego brata i go pokochała z wzajemnością. A gdy mnie już nie będzie… ty musisz przy nim być i go wspierać.

-Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wielki błąd popełniłeś stwarzając ją.- Stwierdziłam kręcąc głową z niedowierzaniem.- To tak, jakby tobie ktoś kazał kochać, a ty nie miałbyś na to wpływu.

-I tak już niczego nie zmienię. Stało się, każdy popełnia błędy.

-Gdzie on jest?- Odezwała się dziewczyna, nie wyglądała na specjalnie przejętą. Zupełnie, jakby wcale jej to nie przeszkadzało. Ciekawe, czy naprawdę potrafi kochać.

-Na dole…

-Super, to ja do niego idę. Jestem piękna i mądra, na pewno mnie pokocha tak mocno, jak ja jego.- Uśmiechnęła się wesoło i zaraz zniknęła za drzwiami.

-Myślisz, że o taką dziewczynę mu chodziło?- Uśmiechnęłam się pod nosem. Naprawdę trudno było mi sobie wyobrazić Allelandrę u boku Billa. Śmiem twierdzić, że jednak nie taką ją widział.

-Niech się cieszy z tego co ma, mogło być gorzej.- Burknął robiąc ponurą minę.-A ty nauczysz mnie jakichś zaklęć?

-Nie licz na wiele. Nauczę cię jedynie, jak się bronić, nic więcej nie będzie ci potrzebne.

-No jasne, bo przecież i tak umrę.- Zironizował, co mnie wkurzyło bardziej niż jego słowa.

-Ciesz się, że w ogóle jeszcze żyjesz.- Fuknęłam czując, jak moja złość we mnie wzrasta. W ogóle nie wiem, co on sobie wyobraża. Ja się tu męczę sama ze sobą, a on wcale nie jest wart żyć, ani minuty dłużej. Mogłabym od razu go zniszczyć i mieć święty spokój.

-O tak, jeszcze może mam ci składać hołdy z tego powodu?- Zakpił. Zupełnie go nie rozumiem, raz się zachowuje normalnie, potem znowu inaczej… i siebie też nie rozumiem! Bo każdy inny na moim miejscu wcale by się nim nie przejmował. Jestem głupia, po prostu głupia. I może nawet naiwna…

-Nie mam zamiaru tego słuchać, jesteś beznadziejny.- Pokręciłam głową z niedowierzaniem i już bez uprzedzenia zniknęłam mu z oczu udając się do swojego domu. Zaczynam się kompletnie gubić w tym wszystkim. Nie wiem, dlaczego on taki jest… ma prawo być zły, ale przecież co chwile zachowuje się inaczej. Raz jest dobrze, a raz źle… a mi się wszystko miesza w środku i czuję się jeszcze gorzej niż się czułam. On nawet nie próbuje postawić się w mojej sytuacji, tak jak ja zrobiłam to w jego. Doskonale wiem, że nie jest mu łatwo stąd te wszystkie głupie pomysły. Może nawet jest jeszcze w szoku… ale chyba czas, aby się opanował, bo inaczej nie dojdziemy do porozumienia, co jest niezbędne w tej sytuacji.

-Coś nie tak z tym nowym?- Drgnęłam słysząc niespodziewanie za sobą głos Nicolaiema. On też nigdy nie może uprzedzić o swojej wizycie, magia ma jednak minusy.

-Nie, po prostu trudno mu się pogodzić z tym wszystkim.- Stwierdziłam nieco niepewnie. Mimo wszystko chciałam go w jakiś sposób bronić, bo wiedziałam, jakie zdanie na jego temat ma mój przyjaciel. I nie chciałam, aby miał racje.

-Kavico, kogo ty chcesz oszukać? Chyba samą siebie.- Pokręcił głową z dezaprobatą.- Myślisz, że on tak po prostu ci się podda? Że odejdzie w przyjaźni z tobą? Mimo wszystko cały czas jest człowiekiem, na pewno już knuje, jak się ciebie pozbyć i zawładnąć światem. Przestań się łudzić… nie zwlekaj z tym dłużej, czas ucieka. A on nie jest wart, abyś tyle dla niego poświęcała! On nigdy o nikim nie myślał, dla ciebie też nic nie zrobił… niby dlaczego miałabyś darować mu życie? Dlaczego miałabyś poświęcić swoją moc dla jakiegoś, nic nie znaczącego gitarzysty od siedmiu boleści, który uważa się za pępek świata!?

-Zamknij się.- Syknęłam odwracając się gwałtownie w jego stronę. Nie mogłam tego słuchać, nie mogłam uwierzyć, że on to wszystko do mnie mówi.- Jakim prawem go oceniasz, skoro nawet go nie znasz?! Nie mieszaj się do tego.- Rzuciłam mu groźne spojrzenie, gdybym miała więcej siły sprawiłabym, aby zniknął. Już nawet nie chciało mi się na niego patrzeć.

-Co już cię oczarował? Wolisz jego od swoich przyjaciół? Wolisz tego śmiertelnika niż czarodziei. Zawsze chciałaś być taka, jak on. Nigdy nie pogodziłaś się ze swoim przeznaczeniem, a teraz chcesz złamać wszystkie zasady i to tylko dla tego chłopaka.- Jego słowa brzmiały, jakby nie miał najmniejszych wątpliwości, co do tego, że tak będzie… a mnie to przerażało.- W ogóle nie myślisz o naszym rodzie, liczą się dla ciebie tylko twoje pragnienia!

-Dosyć.- Przerwał mu srogi głos mojego ojca, a ja nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego słowa. Patrzyłam na niego zdumiona zaszklonymi oczami i nie wiedziałam, co robić.- Nicolaiem, chce z tobą porozmawiać.

-Dobrze.- Mruknął chłopak i rzucając mi ostatnie pełne wyrzutu spojrzenie wyszedł za moim tatą. Dopiero wtedy poczułam, że oddycham. I wtedy też pozwoliłam słonym łzą na upust…


M&L


Chłopak odwrócił się za siebie słysząc czyjeś kroki, zdziwił się na widok nieznajomej brunetki. Już chciał otwierać usta, aby zapytać kim jest, kiedy ta znienacka rzuciła się na niego od razu wpijając się w jego usta. Był tak zszokowany, że musiała minąć długa chwila, aby dotarło do niego co się dzieje. Za bardzo nie wiedział, jak powinien zareagować. W sumie nie działo się nic złego… to tylko pocałunek, nawet przyjemny. Sam nawet nie zauważył, kiedy zaczął go odwzajemniać. Ocknął się dopiero wtedy, gdy dziewczyna się od niego oderwała oblizując zmysłowo wargi.

-Miło cię poznać, Bill.- Uśmiechnęła się do niego. Odwzajemnił gest, choć kompletnie się pogubił w całej sytuacji.

-Każdego tak poznajesz?

-Nie… w sumie to nie znam wielu ludzi.- Stwierdziła przyglądając mu się z uwagą.- Jaki ty jesteś fascynujący!

-Ym… a co ty tu właściwie robisz?- Zapytał starając się nieco ogarnąć. Dziwnie się czuł w jej towarzystwie w dodatku, tak niecodziennie na niego patrzyła. Zdążył też zauważyć, że jest bardzo ładna.

-Twój brat mnie zaprosił, mówił, że bardzo chcesz mnie poznać.- Wyjaśniła jednocześnie wyjmując z kieszeni błyszczyk.- Truskawkowy, lubisz?- Uniosła na niego swoje brązowe tęczówki, które świeciły się jak dwie lampki. Bill mimo wszystko nie potrafił ukryć swojego zmieszania i zaskoczenia.- Zresztą, nawet jak nie lubisz, będziesz musiał polubić, bo ja innego nie mam.- Po raz kolejny już obdarzyła go swoim szczerym uśmiechem, który miał w sobie jakąś magię. I z pewnością czary brata nie miały z tym nic wspólnego.

-Jak masz na imię?

-Oj, zapomniałam się przedstawić… gdzie ja mam głowę!- Zachichotała pod nosem.- Jestem Allelandra, ale wszyscy mówią na mnie Alle, bo tak krócej.- Przedstawiła się i zaraz po tym posmarowała usta błyszczykiem, dzięki czemu stały się jeszcze bardziej kuszące.

-Więc miło cię poznać, Alle.

-Zaprosisz mnie gdzieś?- Wypaliła bez żadnego skrępowania. Jeszcze nie za bardzo orientowała się o co chodzi w życiu, ale zaczynało jej się to podobać.- Chciałabym pójść do kina.

-Jasne…żaden problem.- Stwierdził nie spuszczając z niej swojego zdumionego wzroku. Zdecydowanie była inna niż wszystkie, aż trudno ją opisać słowami…


M&L


Mężczyzna wlepił swoje dość nieprzyjazne spojrzenie w bruneta, który wydawał się być niczym nie poruszony. Nie uważał, aby w czymkolwiek przesadził, jeżeli chodzi o przyjaciółkę. Powiedział jej całą prawdę i gdyby nie jej ojciec usłyszałaby znacznie więcej, nie miał skrupułów. Mało tego, sądził, że ma do tego pełne prawo. Bo od tego są przyjaciele. Aby mówić szczerze co myślą, a jak trzeba-ranić, żeby otworzyć drugiej osobie oczy.

-Chciałbym cię prosić, abyś już więcej nie rozmawiał z moją córką na temat tego chłopaka. To jest wyłącznie jej zadanie i nikt nie może się do tego mieszać. Nie można wywierać na niej żadnych decyzji.- Oznajmił surowym tonem.-Wiem, że się przyjaźnicie, ale wiem też, że ona bardzo cierpi, dlatego nie pogarszaj sytuacji.

-Przecież pan doskonale wie, że nic z tego nie będzie. Ona się w nim zakocha i w rezultacie straci moc, bo nie będzie chciała go zabić.- Stwierdził z pełnym przekonaniem.

-Jeżeli nawet… nie mamy na to wpływu.

-Ale możemy jej pomóc.- Spojrzał na niego znacząco.- Nawet musimy. Chyba nikt nie chce, aby straciła moc przez jakiś przypadek, jej przeznaczeniem jest być czarodziejką i bronić naszego rodu.

-Najwyraźniej coś się zmieniło w tym przeznaczeniu, skoro większość jej mocy przeszła na śmiertelnika.- Rzekł nie widząc innego rozwiązania. Był doświadczonym czarodziejem, więc argumenty tak młodego chłopaka nie bardzo do niego przemawiały.

-Nic się nie zmieniło, to się stało wyłącznie przez jej nierozwagę. Gdyby uważała na lekcjach, wiedziałaby kiedy jest magiczne promieniowanie i uniknęłaby tego wszystkiego. A pan jako jej ojciec i nauczyciel ma obowiązek zrobić wszystko, aby jej przeznaczenie się wypełniło.

-Chyba trochę się zapominasz. Sam będę decydował o swoich obowiązkach.

-Jeżeli panu zależy na jej szczęściu, proszę użyć zakazanego zaklęcia i jej pomóc.- Miał nadzieję, że uda mu się go jakoś przekonać. Według niego było to najlepsze wyjście z całej sytuacji.

-O którym zaklęciu mówisz?

-O tym, które sprawi, że ten… chłopak bez najmniejszego problemu podda się zniszczeniu. Będzie chciał zrobić dla niej wszystko, będzie chciał, aby była szczęśliwa… nie pozwoli, żeby się męczyła tracąc swoją moc.

-Oszalałeś?- Spojrzał na niego z przerażeniem w oczach.- Przecież tak nie można, ten chłopak też ma uczucia.

-Co mu po nich, jak i tak ma zginąć!- Skwitował z obojętnością.- Zależy panu na córce, czy na obcym chłopaku? To zaklęcie może jej pomóc…i być może już za kilka dni wszystko wróciłoby do normy.

-Nie wiem, czy to dobry pomysł.- Pokręcił głową z powątpiewaniem.- Ale może i masz racje. To bardzo ułatwiłoby jej zadanie… nie będzie miała takich wyrzutów, jeżeli on sam nie będzie narzekał.

-Właśnie.- Mruknął z satysfakcją.-Wszystko na pewno się powiedzie, jeżeli tylko użyje pan tego zaklęcia.


Cdn.